Nikt nie może ich rozdzielić

Berlińskie mistrzostwa Europy, które oficjalnie rozpoczną się dopiero dziś, wczoraj otworzyli młociarze, którzy na Stadionie Olimpijskim rozegrali kwalifikacje do dzisiejszego finału.

Startujący w grupie A Wojciech Nowicki wyglądał, jakby w prażącym słońcu całą energię chciał zachować na rywalizację o medale, gdzie będzie faworytem do złota. Już w pierwszej próbie trafił dokładnie w żółtą linię, oznaczającą odległość kwalifikacyjną 76 metrów, a sędziowie doliczyli do tego jeszcze 3 centymetry.

– Chyba byłem za spokojny. Rzut był na chodzonego, nogi nie kręciły, w kole wolno, nawet czwartego obrotu nie zrobiłem. Uzyskałem minimum z minimum, ale chciałem rzucić na zaliczenie, żeby szybko zakwalifikować się do finału. Mam nadzieję, że jutro, jak się rozpędzę, będzie znacznie lepiej – stwierdził lider światowych tabel, który na początku lipca rzucił 81,85.

Każdy walczy o swoje

Drugi na liście światowej Paweł Fajdek z kolei rozpoczął rywalizację w grupie B od próby na 74,61, ale w drugiej młot poleciał na 77,86, co okazało się najdalszą odległością kwalifikacji.

– To naprawdę niezły wynik, rzucałem już tak parę razy w eliminacjach na dużej imprezie, a potem dobrze się to skończyło – zauważył trzykrotny mistrz świata. – Wygrałem kwalifikacje, wyszło na czwórkę z plusem, jest promyczek nadziei na jutro. Finał to jest inna bajka, każdy walczy o swoje. Nie ja jestem głównym faworytem, sezon to pokazał. Wojtek ma ogromną szansę w końcu być pierwszy, będzie chciał wykorzystać szansę. Ciężko w tym roku go doścignąć, 12 centymetrów z mistrzostw Polski do teraz mnie boli, ale zrobię wszystko, żeby tego dokonać i była fajna walka. Życzę sobie i Wojtkowi, żeby w finale nikt nas nie podzielił i dwa medale pojechały do Polski – zapowiedział trzykrotny mistrz świata.

Gdyby Polacy nie zdobyli dziś dwóch najbardziej cennych medali, byłaby sensacja. Wczoraj formę na podium zasygnalizowali Węgier Bence Halasz (76,81) i Białorusin Paweł Bareisza (76,47), ale nikt Nowickiemu i Fajdkowi krzywdy zrobić nie powinien…

Jeden może wygrać…

Rekordowo liczna w ME 86-osobowa reprezentacja Polski powinna dziś rozpocząć zawody z przytupem, bo kolejnym wielkim faworytem będzie Michał Haratyk, jedyny Europejczyk, który w tym sezonie pchnął kulą ponad 22 metry (22,08). W rozgrywanych na centralnym placu Berlina, Breitscheidplatz, eliminacjach sprawę załatwił „bezpiecznym” pierwszym rzutem na 20,59, o 19 cm lepszym od wymaganej odległości. – Mogę tu nawet wygrać. Szkoda, że warunki z dziś nijak przekładają się na finał, bo koło było na drewnie, a to na stadionie będzie na betonie – wspomniał lekkoatleta z podskoczowskich Kiczyc.

…a drugi przeprosić

Wcześniej, w pierwszej grupie, męczyli się dwaj pozostali Polacy, Konrad Bukowiecki i Jakub Szyszkowski. Dwa z trzech rzutów Bukowieckiego były zupełnie nieudane, na szczęście pomiędzy nimi mistrz świata juniorów uzyskał 19,89, co dało mu awans z 10. wynikiem.

– Najgorszy konkurs, jaki mogłem sobie wymyślić. Trzy dni temu skręciłem nogę. W ogóle nie byłem pewien, czy tu przyjadę. Ale to ja zawaliłem. Nie ma co zwalać na warunki czy okoliczności. Przykro mi, przepraszam – tłumaczył się Bukowiecki.

Szyszkowski w najlepszej trzeciej próbie zaliczył 19,67 i zakończył eliminacje 13., czyli pierwszy z tych, który do szerokiego finału się nie załapał – zabrakło mu 4 cm…

Najgroźniejszymi rywalami Haratyka powinni być utytułowany Niemiec David Storl (wczoraj 20,63), sensacyjny brązowy medalista MŚ w Londynie Chorwat Stipe Żunić (20,61) i Rosjanin Aleksander Lesnoj, który niedawno w Kazaniu rzucił 21,58.

Będą dwa Jaszczuki

Do finału skoku w dal zakwalifikował się Tomasz Jaszczuk. Mistrz Polski nie uzyskał co prawda odległości kwalifikacyjnej wynoszącej równe 8 metrów, ale jego skok na 7,88 był szóstym w eliminacjach w gronie 30 zawodników. – Zadanie wykonane, ale mogła być spokojnie ósemka z przodu. Rozbieg był zachowawczy, chodziło o to, żeby wejść do dwunastki. Wiem, na co mnie stać, w środę będzie całkiem inny konkurs, całkiem inny Tomek Jaszczuk – obiecał Polak, który dwa tygodnie temu w Lublinie skoczył 8,10. Najdalej, na odległość 8,15 m skoczył w kwalifikacjach Grek Miltiadis Tentoglou.

 

Na zdjęciu: Mogę tu nawet wygrać – powiedział po eliminacjach kuli Michał Haratyk. Święta prawda.

 

Wtorek, 7 sierpnia

(7 finałów)

  • 8.35 – Chód na 50 km M, F (Rafał Augustyn, Adrian Błocki, Rafał Sikora)
  • 8.35 – Chód 50 km K, F (Joanna Bemowska, Agnieszka Ellward)
  • 9.30 – 10-bój 100 m (Paweł Wiesiołek)
  • 9.40 – Dysk M, el. gr. A (Piotr Małachowski)
  • 10.00 – 400 m pł K, el. (Joanna Linkiewicz, Justyna Saganiak)
  • 10.10 – Kula K, el. (Paulina Guba i Klaudia Kardasz)
  • 10.30 – 10-bój w dal (Wiesiołek)
  • 10.35 – 400 m M, el. (Dariusz Kowaluk, Łukasz Krawczuk)
  • 11.05 – 800 m K, el. (Angelika Cichocka, Anna Sabat)
  • 11.10 – Dysk M, el. gr. B (Robert Urbanek)
  • 11.40 – 3000 m z przeszk. M, el. (Krystian Zalewski)
  • 11.50 – 10-bój kula (Wiesiołek)
  • 18.30 – 10-bój wzwyż (Wiesiołek)
  • 18.45 – Młot M, F (Paweł Fajdek, Wojciech Nowicki)
  • 19.05 – 100 m K, półfinały (Ewa Swoboda)
  • 19.05 – Tyczka K, el. (Justyna Śmietanka)
  • 19.30 – 100 m M, półfinały (Dominik Kopeć)
  • 19.55 – 400 pł M, półfinały (Patryk Dobek)
  • 20.20 – 10 000 m M, F
  • 20.33 – Kula M, F (Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk)
  • 21.00 – 10-bój 400 m (Wiesiołek)
  • 21.30 – 100 m K, F (ew. Swoboda)
  • 21.50 – 100 m M, F (ew. Kopeć)