Nikt nie ustąpi

Cierpią na tym zwykli kibice, bo inaczej nie można nazwać odwołania prezentacji drużyny, która miała odbyć się w centrum handlowym położonym niedaleko stadionu przy ul. Okrzei. Zarówno do klubu, jak i do przedstawicieli centrum handlowego, dotarły sygnały, że w trakcie prezentacji może pojawić się grupa kibiców, która zamiast oklaskiwać piłkarzy, będzie chciała w dosadny i niecenzuralny sposób wykrzyczeć, co myśli o władzach klubu i działaczach. Jako że na prezentacji miały przede wszystkim pojawić się  rodziny z dziećmi, to Piast wolał się wycofać. W dodatku, mocno zaniepokojeni byli także przedstawiciele galerii handlowej, którzy pytali klub, czy jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo. Ucierpieli na tym zwykli kibice, którzy swoją drużynę pierwszy raz zobaczą… dopiero w sierpniu, gdy Piast zagra pierwsze domowe spotkanie z Zagłębiem Lubin.

Czują się pokrzywdzeni

Relacje na linii klub-stowarzyszenie są fatalne od feralnych marcowych derbów z Górnikiem. Niedokończony mecz i niszczenie własnego stadionu sprawiły, że najpierw miasto, a potem klub zakończyły współpracę z zorganizowaną grupą kibiców. Prezydent Gliwic, Zygmunt Frankiewicz, momentalnie oświadczył: „Domagam się zawieszenia wszelkich kontaktów, współpracy i wsparcia dla stowarzyszenia kibiców Piasta; ponowne ich nawiązanie uzależniam od pomocy stowarzyszenia w identyfikacji sprawców zajść oraz od publicznego potępienia karygodnych zachowań na stadionie miejskim 3 marca br.” – napisał kilka miesięcy temu prezydent.

Od tamtego momentu stowarzyszenie „Piastoholicy” czuje się pokrzywdzone, choć samo nie przeprosiło za derbowe wydarzenia. „Cała wina została przerzucona na SK i nikt nie zadał sobie trudu, by zakwestionować tragiczne w skutkach zabezpieczenie meczu, za co odpowiedzialny jest kierownik ds. bezpieczeństwa i podległe mu służby. Nakładane zakazy klubowe, całkowite zerwanie współpracy, odebranie pomieszczenia gospodarczego, brak możliwości przeprowadzania zbiórek i sprzedaży gadżetów. Można wyliczać bez końca represje, które zostały zainicjowane przez prezydenta i przyjęte bez cienia sprzeciwu przez władze Piasta” – piszą rozgoryczeni kibice, którzy w kolejnym sezonie nadal mają zamiar bojkotować domowe mecze gliwiczan, na czym znów ucierpią najmniej winni, czyli piłkarze.

Przyznać się do błędów

Niezadowolony z kierunku, w jakim idzie ów konflikt, jest były prezes gliwiczan, Józef Drabicki. – Oczywiście, winnych trzeba wskazać i uczciwie ukarać. Trzeba jednak być samokrytycznym i nie karać tylko kibiców, bo ktoś dopuścił do wniesienia flag i ich spalenia, a także do niszczenia mienia. Służby wykazały się moim zdaniem niemocą. Asymetria w karaniu nie może występować – uważa były szef Piasta, który jest zmartwiony rysującym się scenariuszem na nadchodzący sezon. – Bojowa atmosfera i głośny doping zawsze pomaga. Najlepszym i najświeższym przykładem niech będą zachowania trenerów podczas mundialu w Rosji, gdy wręcz wymuszają na trybunach i kibicach doping, który dodaje sił ich drużynom. Jakie widzę rozwiązanie? Spotkać się, usiąść i uczciwie porozmawiać. Każdy musi przyznać się do winy i powiedzieć, co zrobił źle. Kibice i klub muszą stanowić jedność – przekonuje Józef Drabicki. W Gliwicach na razie o jedności nie ma mowy…