NMC Górnik Zabrze. „Glina” szuka swojej drogi

Z końcem sezonu miał zakończyć karierę i przejąć nową rolę w NMC Górniku, ale jeden z najbardziej utytułowanych zawodników NMC Górnika wciąż jest głodny gry.

Rafał ma pierwszorzędny kontakt z wszystkimi: zawodnikami, trenerem i zarządem. Widzę go w roli menadżera, łącznika między nami a zespołem. Z głowy trenera zdjąłby sprawy formalne, Marcin Lijewski mógłby wtedy poświęcić się tylko prowadzeniu zespołu. Odciążyłby także mnie w zarządzaniu drużyną, wyszukiwaniu nowych graczy, byłby pośrednim ogniwem, ma doświadczenie, know-how. Pytanie tylko, czy on nie chce jeszcze grać – zastanawia się myśląc o Rafale Glińskim prezes NMC Górnika Bogdan Kmiecik.

Popularny „Glina” stoi dziś na sportowym rozstaju. 37-letni rozgrywający to – obok czeskiego bramkarza Martina Galii – najbardziej doświadczony zawodnik zespołu brązowych medalistów minionego sezonu. Obok obecnego trenera zabrzan Marcina Lijewskiego zawieszał na szyi brązowy medal mistrzostw świata 2009; to jego trafienie dało biało-czerwonym „życie” w pamiętnym meczu z Norwegią, zakończonym chwilę potem zwycięską bramką Artura Siódmiaka przez całe boisko. Z Vive Kielce zdobył też dwa tytuły mistrza Polski (2009, 10).

Furtki otwarte

Na Śląsk trafił pięć lat temu, przez pewien czas był kapitanem drużyny, ale do dziś w zespole cieszy się niekłamanym autorytetem i zaufaniem, można skwitować, że jest jego dobrym duchem. Z Zabrzem łączy go kontrakt do czerwca 2021 roku. Latem poprzedniego oficjalnie został także grającym asystentem Lijewskiego, a ten bardzo chwali sobie współpracę z kolegą z kadry. – Rafał widzi chłodnym okiem rzeczy, które w trakcie meczu mnie umykają, zawsze podpowie coś ciekawego – przekonuje „Lijek”.

Czytaj jeszcze: „Dzidziuś” nie dla NMC Górnika

– Wciąż wszystkie furtki na dziś są otwarte, ale na decyzje musimy poczekać, ostatnio z wiadomych względów to nie był czas na ich podejmowanie. A przed pandemią nie zawracaliśmy sobie głowy, wszyscy koncentrowaliśmy się na naszej grze i przygotowaniach zespołu do fazy play off, która ostatecznie się nie odbyła – podkreśla „Glina”.

Przyznaje, że wciąż czuje głód gry, zwłaszcza, że w minionym sezonie nie miał ku temu wielu okazji. Przez pierwsze pół roku ostrożnie wracał do pełnej dyspozycji po kontuzji ścięgna Achillesa, której nabawił się na mecie sezonu 2018/19, po której niezbędny okazał się zabieg. Na parkiet wrócił dopiero na przełomie stycznia i lutego, a już po miesiącu rozgrywki zostały zawieszone, a następnie definitywnie zakończone. Ostatecznie wystąpił tylko w sześciu ligowych meczach (2 bramki, 18 asyst).

Ważny w obronie

Na pytanie, czy po zakończeniu kariery bliżej mu do roli – wywołanej przez prezesa – „menadżera” drużyny czy też trenera, wskazuje na pracę szkoleniowca. – W przyszłości chciałbym spróbować pracy trenera na własną rękę – przekonuje. – Mentalnie i fizycznie wciąż jednak czuję się na siłach pobiegać na boisku, ale to już bardziej pytanie do Marcina, czy widzi dla mnie jeszcze miejsce w zespole – dodaje Gliński.

Marcin Lijewski nie ma wątpliwości – „Glina” to dla Trenera Sezonu 2019/20 ważny element jego zabrzańskiej układanki. – Rafał to zawodnik, który wciąż ma jakość, zwłaszcza w obronie, której jest jednym z szefów. Oczywiście warunki, na jakich miałby w klubie funkcjonować to już kwestia do ustalenia między nim a prezesem. Na dziś nie wiadomo, jak będzie kształtowała się nasza sytuacja kadrowa w przyszłym sezonie, kogo będę miał do dyspozycji. Na dzisiaj tych zagadek jest dużo – podkreśla „Lijek”.

Z łopatą w ogrodzie

Gliński nie stawia swojej roli w trzecim zespole superligi na ostrzu noża. – Wszyscy z utęsknieniem czekamy aż sytuacja się unormuje, aż będziemy mogli porozmawiać, ale musimy na to jeszcze poczekać. Gdy już będzie to możliwe, usiądziemy z prezesem i Marcinem i wspólnie na pewno się dogadamy – podkreśla „Glina”.

Czas sportowej kwarantanny spędza z najbliższymi – w domu na obrzeżach Kielc. – Właśnie wykopałem dziury w ogrodzie pod huśtawkę dla córki, pomachałem trochę łopatą – uśmiecha się. – Wypożyczyłem też rower spinningowy, kręcę regularnie, by nie zgnuśnieć, ale nie mogę się już doczekać, kiedy z kolegami z drużyny wspólnie będziemy mogli się przepocić – dodaje Rafał Gliński.

Na zdjęciu: Przed popularnym „Gliną” wciąż kilka otwartych furtek, także ta boiskowa…

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus