Noc Zemsty w Częstochowie. Wygra ten, kto nie padnie

– Dobrze przygotowany i pewny siebie, skoncentrowany Joey Abell, to rywal trudny dla każdego – powiedział Ron Lyke przed wylotem do Polski, na galę Polsat Boxing Night, która odbędzie się 21 kwietnia w Częstochowie trener najbliższego rywala Tomasza Adamka (52-5, 30 KO).

Przylatujemy po najlepszym jak dotąd obozie treningowym. Joey chyba nigdy nie miał też tak dobrych sparingów. Najważniejszego sparingpartnera znaleźliśmy w najważniejszym momencie – na ostatnie dziesięć dni przygotowań. To był młody „ciężki” z Atlanty, mający 191 cm wzrostu i 105 kg wagi, doskonale ruszający się na nogach, opierający swój boks na szybkim lewym prostym, po prostu twardziel. Kogoś ci przypomina?

Przemysław GARCZARCZYK: Ale nie ma kilku tytułów mistrza świata, bo masz na myśli Tomka Adamka…

Ron LYKE: – Dokładnie. Nie jest łatwo, w świecie wielkich ciężkich, poszukać kogoś, kto przypomina stylem Adamka. Próbowaliśmy z cruiserami, ale wszystko było dobrze do czasu, gdy przyjęli cios od Joeya. Później już się tylko go bali, a takie sparingi nie mają sensu. Nasz człowiek z Atlanty nie miał oczywiście doświadczenia Adamka, jego sprytu, umiejętności, wyczucia co robić i kiedy…, ale był znakomity. I pełen energii.

To według ciebie są największe zalety Adamka? Lewy prosty, ciągła zmiana pozycji?

Ron LYKE: – Moim zdaniem tak. To te, które widać gołym okiem. Bo twardości i doświadczenia się nie zmierzy. Oglądałem Adamka w junior ciężkiej i później w ciężkiej, kiedy bił się z dużo większymi od siebie. Na pewno nie pęknie przed Abellem, ale Joey przed nim też nie.

Podczas dwóch ostatnich obozów były przygotowania na Polaków. Porównaj tamten, przed walką z Krzysztofem Zimnochem, do tego przed Adamkiem.

Ron LYKE: – Tamten był bardzo dobry, a ten był znakomity. Joey miał walczyć już 13 kwietnia na gali Premier Boxing Champions w Minneapolis, więc znacznie wcześniej zaczął dużo biegać. I nigdy nie przestał, odkąd było wiadomo, że wystąpi w Częstochowie, a nie w Minneapolis. O sparingach już mówiłem.

Najczęściej powtarzany przez polskich kibiców, a także sporą grupę dziennikarzy, scenariusz na 21 kwietnia: niebezpiecznie dla Adamka tylko w pierwszych czterech rundach, później Abell się zmęczy i będzie łatwo…

Ron LYKE: – Dokładnie na taki sposób myślenia liczymy. Oby Adamek i jego trenerzy myśleli tak samo. Nie chcę mówić, że Zimnoch był słaby, bo to na pewno przyzwoity pięściarz, ale stał prosto przed Joey’em. Na co więc miał Abell czekać? Po co miał rozkładać siły na kolejne rundy? Dałem mu sygnał, żeby poszedł do przodu i skończył walkę. Tak się też stało, był nokaut w pierwszej rundzie.

Tomek to jednak inny pięściarz i nie da się tak zaskoczyć. Dlatego mieliśmy sporo wielorundowych sparingów. Ja tylko żałuję, że 7-8 lat temu Joey nie był taki jak dziś. Wtedy miał głowę gdzieś indziej, w jego życiu boks był tylko przy okazji. Jechał na tym, że jest wybitnym atletą, ale nie traktował sportu tak poważnie ja teraz.

Abell będąc młodym sportowcem był przyzwyczajony do wygrywania; był mistrzem USA w superciężkiej, wygrał pięć turniejów Złotych Rękawic – wygrywał prawie wszystko. Może to było za łatwo, za szybko, zapomniał, że nokautuje bumów. Dziś znowu, po tych trzech wygranych przez KO, to się w nim obudziło. Jest bardzo mocny psychicznie, potrafi zachować pełną koncentrację.

Masz w głowie przebieg walki w Częstochowie?

Ron LYKE: – Mam, ale… zobaczycie go w Polsce. Kto wygra – Adamek czy Abell? Wygra ten, kto nie padnie. Wychowałem się w północno-wschodniej części Minneapolis. Sporo tam Polaków i emigrantów z Europy Wschodniej. To twardziele i Adamek też nim jest. Jednak dobrze przygotowany, pewny siebie i skoncentrowany Abell, to rywal trudny dla każdego.

Nie lubię robić planów, co będzie po walce, bo najpierw trzeba wygrać z Adamkiem, żeby tak myśleć. Ale jestem pewien, że nawet ten Joey, którego polscy kibice zobaczą już niedługo, to jeszcze nie najlepszy z możliwych. Po gali w Częstochowie będzie jeszcze lepszy. Dlatego wzięliśmy walkę. Po co nam nokautować kogoś przeciętnego na PBC w USA, jak można zrobić to samo – i tak wiele się nauczyć – w Polsce?