Nocoń: Druga liga tak silna jeszcze nie była

Po pracy w Podbeskidziu Bielsko-Biała miał pan propozycję objęcia IV-ligowej Polonii Bytom, która dopiero co przegrała baraże o III ligę z Ruchem Radzionków. Tymczasem wylądował pan w II-ligowcu z Elbląga. Jak to się stało?
Adam NOCOŃ: – Naprawdę nie wiem… Pod koniec września zeszłego roku Zatelefonował do mnie prezes Paweł Guminiak i zaproponował pracę w Olimpii. Nawet nie pytałem, skąd pomysł na mnie, czym go przekonałem. Zaskoczył mnie pan tym pytaniem, więc zapytam prezesa, bo sam jestem ciekawy.

W Bytomiu miałby pan pracę na długo i z ambitnymi planami szybkiego awansu. Olimpia, choć jest klubem wyżej notowanym, była wówczas w głębokim kryzysie i na ostatnim miejscu w tabeli. A jednak wybrał pan ryzyko i podróż w głąb kraju, daleko od Śląska, gdzie pan mieszka.
Adam NOCOŃ: – Po pierwsze – to jednak jest szczebel centralny, a nie IV liga, po drugie – lubię wyzwania, nawet jeśli są trudne i łączą się z ryzykiem.

Objął pan zespół z fatalną serią bodaj sześciu czy siedmiu porażek, z najgorszym bilansem bramkowym, ale – choć miejsce w tabeli jeszcze tego nie pokazuje – powoli wychodzicie z tego marazmu.
Adam NOCOŃ: – Naszym podstawowym i jedynym celem jest wyjście z trudnej sytuacji i utrzymanie w II lidze. Klub, jak na tę klasę rozgrywkową, jest bardzo dobrze poukładany. Mamy gdzie trenować, mamy boisko z oświetleniem, ładny budynek klubowy, więc walczymy.

Wiosnę zaczęliście od sporego sukcesu, bo pokonaliście 2:1 Radomiaka, ale tydzień później nie zdołaliście pójść za ciosem…
Adam NOCOŃ: – Wygraliśmy z liderem i do Częstochowy – na mecz ze Skrą – jechaliśmy po punkty. W 88 minucie zdobyliśmy wyrównującą bramkę, a i tak straciliśmy drugiego gola. Po „gongu” w ostatniej minucie nie byliśmy już w stanie się podnieść, choć tego meczu nie powinniśmy przegrać. Byliśmy bardzo źli na siebie. Proszę mi wierzyć, ciężko wracało się po takiej porażce.

W sobotę czeka was kolejny trudny i bardzo ważny mecz, tym razem z „Niebieskimi”.
Adam NOCOŃ: – To spotkanie jest na pewno bardzo ważne i to dla obu zespołów. To mecz za „sześć punktów”. W niedzielę byłem w Chorzowie i oglądałem konfrontację Ruchu z Olimpią Grudziądz, więc jakiś obraz najbliższych rywali mam. To silny przeciwnik, mający w składzie Tomasza Podgórskiego, Piotra Giela, Wojciech Kędziorę, Michała Walskiego czy Lukasza Duriszkę, a więc zawodników ogranych w wyższych ligach, włącznie z ekstraklasą.

Tylko że oni w ekstraklasie występowali już jakiś czas temu, a dziś ich nazwiska nie prezentują tamtego poziomu, skoro Ruch sytuuje się tak nisko. Wiosną nie ugrał nawet punktu…
Adam NOCOŃ: – Każdy mecz jest inny i wiem, jak trudne zadanie przed nami. Z drugiej strony, u nas nikogo nie trzeba mobilizować na ten mecz, bo Ruch to zawsze będzie wielka, medialna firma, ze wspaniałą historią i liczną rzeszą kibiców.

Pamiętacie jeszcze pechowo – w 90 minucie – przegrany mecz w Chorzowie po rzucie karnym Kędziory?
Adam NOCOŃ: – Oczywiście. Mnie co prawda jeszcze w Olimpii nie było, ale widziałem nagranie z tego jesiennego spotkania i porażkę po problematycznej – moim zdaniem – jedenastce. Chłopcy pamiętają, że po końcowym gwizdku leżeli na boisku i płakali. Chęć rewanżu to jeszcze jeden dodatkowo motywujący nas czynnik.

Olimpia ma tyle samo straconych bramek, ale sporo mniej strzelonych od Ruchu. Tylko że chorzowianie nie są już tak skuteczni, jak jesienią. Dlaczego?
Adam NOCOŃ: – Bo zimą stracili ważne ogniwa, które decydowały o sile ofensywnej zespołu. Maciej Urbańczyk, czy młodziutki Mateusz Bogusz asystowali i strzelali gole. Potrafili zachować się w polu karnym rywali, dobrze radzili sobie w sytuacjach jeden na jednego. To były bardzo mocne atuty „Niebieskich”.

Druga liga jest mocna?
Adam NOCOŃ: – Bardzo! Prowadziłem kiedyś Nadwiślana Góra w tej klasie, ale nie była to wtedy tak mocna liga. Moim zdaniem obecnie jest najmocniejsza w historii. Beniaminkowie Elana Toruń i Resovia czy spadkowicze z Łęcznej, Chorzowa i Siedlec prezentują nawet I-ligowy poziom. Dlatego musimy wygrać ten megaważny mecz z Ruchem.

 

Na zdjęciu: Jesienią Tomasz Podgórski (z lewej) i jego koledzy punkty Olimpii musieli wręcz wyszarpać. W Elblągu o tym pamiętają…