Faworyt nie zawiódł

Raków cały czas marzy o dublecie.


Częstochowianie w Łęcznej rywalizowali w swoim praktycznie najlepszym zestawieniu personalnym. Marek Papszun nie zdecydował się na eksperymenty. Do pierwszej jedenastki powrócili Jean Carlos Silva oraz Vladislavs Gutkovskis, ponadto w składzie zameldowali się Tomasz Petraszek i Gustav Berggren. Rolę młodzieżowca pełnił Kacper Trelowski. Co ciekawe, szkoleniowiec Rakowa nie zdecydował się na wzięcie nawet na ławkę rezerwowych choćby jednego gracza z tym statusem. Lider ekstraklasy był zdecydowanym faworytem rywalizacji z Górnikiem, choć zespół Ireneusza Mamrota pod jego wodzą na razie nie tylko nie przegrywał, ale nawet nie tracił goli.

Miało to przełożenie na wynik w pierwszej odsłonie rywalizacji. Częstochowianie radzili sobie w niej bardzo dobrze. Gospodarze nie potrafili w żaden sposób zagrozić bramce Trelowskiego. Ofensywa Górnika została praktycznie wyłączona z gry. Inaczej zupełnie było w przypadku defensorów. Obrona Górnika miała trudne zadanie – powstrzymać jedną z najlepszych ofensyw w Polsce. Choć wydawało się to niemożliwe, Maciej Gostomski i spółka radzili sobie z nimi wyjątkowo dobrze. Częstochowianie napierali praktycznie przez całą pierwszą odsłonę, jednak nie byli w stanie pokonać bramkarza gospodarzy.

Gostomski bronił jak w transie. Nawet Ivan Lopez, mimo kilku prób, nie był w stanie go zaskoczyć. 34-letni golkiper swoją postawą przypomniał czasy, gdy razem z Lechem sięgał po mistrzostwo Polski w 2015 roku. Był zdecydowanie jednym z bohaterów pierwszej odsłony, na którą Górnik schodził zadowolony, bo nie dał sobie strzelić bramki, a Raków wściekły, bo przed przerwą nie wyszedł na prowadzenie, choć na to zasłużył. Było jednak kilka elementów, które raziły szkoleniowca częstochowian w postawie jego podopiecznych.

Dlatego też trener Papszun już w przerwie wysłał na ławkę Berggrena, a jego miejsce zajął Władysław Koczergin. Zmiana dała pozytywny impuls. Raków potrzebował niecałych 120 sekund drugiej odsłony, aby otworzyć wynik. Dobrą akcję lewą stroną boiska przeprowadził Jean Carlos. Brazylijczyk dograł do dobrze ustawionego w polu karnym Bartosza Nowaka, a ten skierował piłkę do siatki bezradnego Gostomskiego. Defensywa gospodarzy przy trafieniu rywala mogła zachować się zdecydowanie lepiej. Obrońcy Górnika zostawili Nowakowi tyle przestrzeni, że ten bez problemu zaparkowałby w niej średnich rozmiarów samochód.

Plan Górnika i trenera Mamrota legł więc w gruzach. Gospodarze, podobnie jak dzień wcześniej KKS Kalisz, musieli gonić wynik. Przewaga Rakowa była jednak większa niż we wtorkowy wieczór Legii. Przecież częstochowianie zdobyli bramkę w drugiej odsłonie rywalizacji, tak więc Górnik miał zdecydowanie mniej czasu, jak i sił, by losy rywalizacji odwrócić na swoją korzyść. Szkoleniowiec zespołu z Łęcznej dokonywał zmian, które miały ożywić grę jego drużyny. Te jednak nie przynosiły żadnego efektu. Częstochowianie z kolei parli do przodu i chcieli jeszcze podwyższyć prowadzenie, by uspokoić sytuację na murawie i potwierdzić swoją dominację.

Mimo usilnych prób zespół gospodarzy nie zdołał już zagrozić bramce Trelowskiego. Częstochowianie umiejętnie bronili przewagi do ostatniego gwizdka sędziego. Tym samym Raków zmazał plamę po ostatnim ligowym pojedynku z Legią Warszawa. Właśnie „wojskowi” będą rywalem częstochowian w finale Pucharu Polski. Raków do decydującego spotkania zameldował się po raz trzeci z rzędu. Podobnie jak przed rokiem w decydującym starciu zmierzą się najlepsze ekipy sezonu ligowego. W poprzednim sezonie Raków zdobył Puchar Polski, a Lech okazał się najlepszy w lidze. Być może podobny podział będzie miał miejsce w tym roku. Biorąc pod uwagę ostatnie spotkanie w Warszawie nie jest to takie pewne.

PÓŁFINAŁ PP

Górnik Łęczna – Raków Częstochowa 0:1 (0:0)

0:1 – Nowak, 47 min.

ŁĘCZNA: Gostomski – Dziwniel, De Amo, Cisse, Zbozień – Krykun (62. Gąska), Kryeziu, Pawlik (74. Łychowydko), Tkacz (58. Szramowski), Kozak – Podliński (74. Sobol). Trener Ireneusz MAMROT.

RAKÓW: Trelowski – Arsenić, Petraszek, Svarnas – Jean Carlos (90+1. Kun), Berggren (46. Koczergin), Papanikolaou, Tudor – Lopez (79. Cebula), Gutkovskis (79. Musiolik), Nowak (66. Lederman). Trener Marek PAPSZUN.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 6185. Żółte kartki: Dziwniel, Zbozień – Arsenić.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus