Nowakowski twierdzi, że nie było zbyt trudno

Piotr Nowakowski to jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w talii trenera Vitala Heynena. Już dwukrotnie brał udział w igrzyskach olimpijskich – w Londynie w 2012 roku i cztery lata później w Rio de Janeiro. Kwalifikacje olimpijskie nie były więc dla niego żadną nowością, ani powodem do nadmiernego stresu. To było widać na parkiecie. Grał pewnie i nie sposób było go wyprowadzić z równowagi. Imponował wręcz stoickim spokojem.

Środkowy biało-czerwonych przyznał jednak, iż gra w meczu ze świadomością, że do awansu do igrzysk brakuje wygrania tylko seta, jest trudna z psychicznego punktu widzenia. – Czasem to potrafi zjeść człowieka w sferze mentalnej i lekko sparaliżować. Zwłaszcza, gdy rywal nie podaje nam ręki tylko ciśnie bardzo mocno. Trzeba się było nastawić na walkę i my tę walkę wygraliśmy – zaznaczył.

Witajcie w Tokio!

– Na początku było w naszych szeregach trochę za dużo nerwowych ruchów. Trzeba jednak przyznać, że Słoweńcy grali wówczas bardzo dobrze. Świetnie sobie radzili na zagrywce, w ataku i nawet na początku także w bloku. Zasłużyli na wygranie tej partii – dodał i zwrócił uwagę, że na szczególne słowa uznania zasługuje postawa rywali w polu serwisowym. – Bardzo dobrze im to wychodziło. Mieli też trochę szczęścia, bo stawialiśmy dobry blok, ale piłka nam uciekała. Oczywiście, możemy powiedzieć, że to kwestia szczęścia, oni – że ich umiejętności. W drugiej partii już tak łatwo im nie było. Postawiliśmy się im, a potem te dwa asy Wilfredo Leona miały ogromne znaczenie – przyznał.

Zdaniem Nowakowskiego zarówno do sobotniego meczu z Francuzami (3:0), jak i dzień później do starcia ze Słoweńcami trzeba było podejść tak samo. – Tak, jak byśmy jeszcze nic nie osiągnęli – zastrzegł.

Nowakowski uznał też, że gdański turniej nie był tak trudny, jak tego oczekiwał. – Był łatwiejszy niż zakładałem, a przeważnie nastawiam się pesymistycznie – ocenił. – Czy był najłatwiejszy, w których brałem udział? Trudno powiedzieć, ale na pewno jeden z łatwiejszych. Może łatwiej było tylko w zawodach kwalifikacyjnych w Espinho przed igrzyskami w Londynie (Polacy rywalizowali w nim z Wenezuelą i Portugalią – przyp. red). Ale teraz udało się za pierwszym razem – odparł.

Zapytany, kiedy do niego dotarło, że wraz z kolegami z kadry wywalczył przepustkę do przyszłorocznych zmagań olimpijskich, odparł, że nastąpiło to zaraz po wygraniu drugiej partii ze Słoweńcami. – Do każdego wówczas chyba już dotarło, że mamy awans, chociaż trochę się zastanawialiśmy, czy na pewno to nam wystarczy. Dlatego na wszelki wypadek wygraliśmy całe spotkanie, żeby nie było niejasności – skwitował z uśmiechem.

W Gdańsku bardzo mocnym punktem Polaków był blok. Piotr Nowakowski przyznał, że w tym elemencie biało-czerwoni są obecnie najlepsi na świecie. – Kiedyś była rosyjska ściana, a teraz jest polska. Dla rywali to ściana płaczu – ocenił.

 

Michał Micor, Włodzimierz Sowiński

 

Na zdjęciu: Piotr Nowakowski to ostoja spokoju w biało-czerwonej ekipie.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ