„Nowi” Polacy wracają do wielkiej gry

 

O medalach pamiętający nie tak dawne „złote czasy” kibic reprezentacji mężczyzn powinien raczej zapomnieć, choć jeszcze 5 lat temu w Katarze byli trzecią drużyną na świecie, a 3,5 roku temu grali w półfinale olimpijskim w Rio de Janeiro.

Od tego czasu z kadrą pracuje już trzeci trener, na dobre pożegnała się z nią kolejna generacja „orłów Wenty” (m.in. Sławomir Szmal, Michał Jurecki, Krzysztof Lijewski, Mariusz Jurkiewicz, Mateusz Jachlewski), której następcy mozolnie budują nową drużynę.

Biało-czerwonych zabrakło w mistrzostwach Europy 2018 i świata 2019, a awans na rozpoczynające się dziś Euro 2020 zapewnili sobie dopiero w ostatnich minutach ostatniego meczu eliminacji z Izraelem, wcześniej przegrywając w Tel Awiwie. I bardzo możliwe, że gdyby europejska federacja nie powiększyła liczby uczestników ME z 16 do 24 drużyn, znów naszych w głównej imprezie by zabrakło.

W oczekiwaniu na przełomowy mecz

Po zwolnionym wiosną w zadziwiających okolicznościach Piotrze Przybeckim (pół roku po klęsce w Izraelu…) kadrę przejął Patryk Rombel i poza samym awansem 36-letni szkoleniowiec na razie niczym szczególnym pochwalić się nie może.

Zaczął od wysokich porażek w eliminacjach ME z Niemcami, potem wygrał z Kosowem i Izraelem, ale w jesienno-zimowych sparingach przed Euro drużyna wygrała tylko raz, raz zremisowała i doznała aż 7 porażek, m.in. z niezaliczanymi – przynajmniej na razie – do potęg Argentyną, Białorusią, Rosją, Portugalią czy Hiszpanią B.

Dlatego do rywalizacji w fazie grupowej EHF Euro 2020 ze Słowenią (już jutro), Szwajcarią (w niedzielę) i współgospodarzem turnieju, wicemistrzem Starego Kontynentu, Szwecją (wtorek) polscy kibice powinni podejść ze spokojem i dużą dozą wyrozumiałości.

Tym bardziej, że o ile na Euro awansować nie było wielką sztuką, o tyle przejść w nim pierwszą rundę będzie znacznie trudniej niż wcześniej – dotąd wystarczyło zająć 3. miejsce w czterozespołowej grupie, teraz trzeba być w pierwszej dwójce. – Gdyby się udało, byłbym naprawdę w szoku – mówił na naszych łamach Artur Siódmiak, obrotowy dwukrotnych medalistów MŚ (2007, 09).

– Ta reprezentacja czeka na swój przełomowy mecz. Nie mam nic przeciwko, aby stało się to w mistrzostwach, już ze Słowenią – mówi kapitan drużyny Piotr Chrapkowski.

Maja być trzy finały

Rywale – może poza Szwajcarią, która w ME grała ostatnio w 2006 roku, gdy organizowała turniej, ale sparingi pokazały, że to solidna ekipa z wielką gwiazdą, Andym Schmidem – będą faworytami. Mają silniejsze kadry, lepiej też wypadli w testach. Do tego Szwedzi zagrają u siebie, w Goeteborgu. Nasi przekonują, że nie mają nic do stracenia, ewidentne braki mają nadrabiać „walecznością”, a Rombel motywująco zapowiada, że zespół zagra w grupie „trzy finały”, z których każdy chce wygrać…

– Wiem, że dla kogoś można to brzmieć irracjonalnie, ale właśnie taki mamy cel w tym turnieju. Na mistrzostwa Europy nie jedzie się po to, aby się uczyć. Uczyć można się w klubach. Mam nadzieję, że w każdym meczu będziemy walczyć i zostawimy zdrowie na boisku. Efekty naszej pracy na treningach w końcu nastąpią. Kadra Wenty czekała na przełomowe zwycięstwo, które pozwoliło wejść na salony, trzy lata. Mam nadzieję, że u nas nastąpi to zdecydowanie szybciej – przekonuje selekcjoner.

Wizja za trzy lata

Do Goeteborga Rombel zabrał 17 graczy, z których każdorazowo do meczowego protokołu może wpisać 16. Nie ma co ukrywać, że brakuje mu trzech zawodników, którzy zdrowi mieliby niemal pewne miejsce w zespole – Michała Daszka, Tomasza Gębali i Pawła Paczkowskiego.

Otwiera się jednak szansa dla innych. Obok tak doświadczonych już na międzynarodowej arenie graczy, jak Kamil Syprzak, Piotr Chrapkowski czy Przemysław Krajewski (cała trójka pamięta Katar i Rio), w kadrze są zupełni debiutanci, jak 23-letni Maciej Majdziński, o rok młodszy Szymon Sićko, 20-letni Krystian Bondzior, czy niespełna 19-letni Michał Olejniczak. Nawet uznawany niemal za „rutyniarza” snajper Arkadiusz Moryto ledwo skończył lat 22.

W sumie z pokoleniem „środka” (Łangowski, Przybylski, Pilitowski, Kondratiuk, Kornecki, Morawski) daje obiecujący grunt pod sukcesy… w mistrzostwach świata 2023, których Polska będzie współgospodarzem ze Szwecją. – Będziemy szukali swojej szansy w mocnej obronie i dobrej bramce. Postaramy się biec do każdej przechwyconej czy odbitej piłki. Obiecuję, że damy z siebie sto procent, a może jeszcze więcej – przekonuje Kamil Syprzak. Ale nawet „więcej” może jeszcze nie wystarczyć.

***

TEN PIERWSZY RAZ

Oficjalne otwarcie i pierwsze mecze EHF Euro 2020 odbędą się dziś w Grazu i w Trondheim. Po raz pierwszy w historii organizatorami mistrzostw Europy są trzy kraje – obok Austrii i Norwegii, także Szwecja. Także pierwszy raz w historii w turnieju wystąpią 24 drużyny, które zostały podzielone w pierwszej fazie na 6 grup po 4 zespoły. Do drugiej rundy awansują tylko po dwie najlepsze ekipy z każdej z nich.

Tytułu broni Hiszpania. Polska przed dwoma laty nie zakwalifikowała się do finałów w Chorwacji. Biało-czerwonym zwykle nie wiodło się za dobrze w czempionacie Starego Kontynentu. Jedynie w 2010 roku w Austrii otarli się o medal, przegrywając spotkanie o brąz z Islandią (26:29). Znacznie lepiej spisywali się w mistrzostwach świata, na których wywalczyli 1 srebrny i 3 brązowe medale.

Półfinały i decydujące o medalach spotkania zostaną rozegrane 24-26 stycznia na wielofunkcyjnym stadionie Tele2 Arena w Sztokholmie, z 22 tysiącami miejsc siedzących.