Nowy Jork zaprasza na tańce

Tym razem pokaże się na prestiżowej scenie. W Madison Square Garden walczyli najlepsi, ale nie wszyscy. Floyd Mayweather Jr i Manny Pacquiao wybierali inne miejsca.

Wasyl Łomaczenko o swój trzeci mistrzowski tytuł, w trzeciej kategorii wagowej, powalczy wreszcie w głównej arenie, wcześniej prezentował swój kunszt w mniejszej, Madison Square Garden Theater.

Rywala będzie miał godnego, Jorge Linaresa, do którego należy pas WBA w wadze lekkiej. Wcześniej Wenezuelczyk mieszkający w Japonii zdobywał mistrzowskie tytuły podobnie jak Łomaczenko, w kategorii piórkowej i junior lekkiej.

Obaj walczą pięknie dla oka, więc będzie to artystyczna gorączka sobotniej nocy. Ale obaj potrafią też nokautować. Ostatni rywale Ukraińca byli tak sfrustrowani umiejętnościami Łomaczenki, że rezygnowali z kontynuowania pojedynku. Nawet słynny Guillermo Rigondeaux się poddał. Dwukrotny mistrz olimpijski i zawodowy czempion tłumaczył się wprawdzie kontuzją, lecz nie była to jedyna i główna przyczyna rejterady Kubańczyka.
Ale Rigondeaux nie jest tu najlepszym przykładem, bo to jednak pięściarz niższej kategorii. Teraz będzie inaczej. To Łomaczenko idzie wyżej, by sięgnąć po kolejny pas.

Ukrainiec w amatorskich czasach wygrywał w wadze piórkowej (57 kg) i lekkiej (60 kg). Na zawodowym ringu najpierw zdobył pas WBO w kategorii piórkowej, a później superpiórkowej. Przejście do lekkiej nie jest więc zaskoczeniem. Myślę, że w przyszłości zaskoczy nas śmielszym posunięciem

Na razie jednak musi pokonać Linaresa, który przecież też nie jest fizycznym gigantem. Jest wprawdzie nieco wyższy od Łomaczenki, ale nie warunki fizyczne będą decydować o wyniku sobotniego pojedynku.

Myślę, że decydująca będzie praca nóg. Łomaczenko porusza się między linami genialnie. Kiedyś, za namową ojca, który od dzieciństwa jest jego trenerem, cztery lata uczęszczał na zajęcia tańca ludowego. Dziś tańczy w ringu, a zaczarowani rywale nie wiedzą o co chodzi.

Ale Linares też potrafi tańczyć i zadawać przy tym ciosy w różnych płaszczyznach. Bije atakując, bije cofając się. Problem w tym, że z kimś takim jak Łomaczenko jeszcze nie walczył. I będzie zaskoczony jego umiejętnościami, jak każdy z jego rywali.

Ukraińca zobaczyłem pierwszy raz podczas igrzysk w Pekinie (2008) i z miejsca wiedziałem, że to ktoś wyjątkowy. Zdobył złoty medal w wadze piórkowej i otrzymał Puchar Barkera przyznawany najlepszym zawodnikom turnieju olimpijskiego w boksie.

Cztery lata później, gdy zdobywał drugie olimpijskie złoto w Londynie, tym razem w wadze lekkiej, już tak nie czarował. Czyżby waga lekka nie była dla niego stworzona?

O tym przekonamy się już w nocy z soboty na niedzielę (polskiego czasu).
Lubię Linaresa, podziwiam jego umiejętności, ale moim zdaniem nie będzie miał wiele do powiedzenia w starciu z Wasylem Łomaczenką, mistrzem wyjątkowym, jakich niewielu dziś w zawodowym boksie.