Nowy pomysł Zagłębia

W Sosnowcu cieszą się z udanej inauguracji sezonu.


Długo wyczekiwane przez Zagłębie zwycięstwo na początek sezonu stało się faktem. Sosnowiczanie przespali pierwszy kwadrans, dali sobie strzelić bramkę, a mogło być jeszcze gorzej, bo rzeszowianie mieli okazje na podwyższenie prowadzenia.

Po niemrawym początku gospodarze wzięli się w końcu do roboty, w czym m.in.: zasługa rutynowanego Szymona Pawłowskiego, którego doświadczenie okazało się niezbędnym czynnikiem potrzebnym do odniesienia zwycięstwa. Wprawdzie pierwszą bramkową okazję były reprezentant Polski zaprzepaścił, przegrywając pojedynek z bramkarzem Resovii, ale w końcówce I połowy po profesorsku zakończył akcję zainicjowaną przez Maksyma Niemca. Pawłowski, który ostatnim czasy występował głównie na skrzydle, tym razem został ustawiony na „dziesiątce” i było to dobre posunięcie trenera Artura Skowronka.

– Wystawienie Szymona Pawłowskiego na „10” wynikało z jego potencjału. On się tam dobrze czuje, daje dużo drużynie i tam też będzie grał – przyznał po meczu szkoleniowiec sosnowiczan.

To właśnie środkowa formacja Zagłębia przeszła latem największą „modernizację”. Na swojej pozycji ostał się tylko Patryk Bryła, który zaczął mecz na prawym skrzydle. W środku pola zobaczyliśmy dwóch nowych graczy, a więc pozyskanych przed sezonem Sebastiana Boneckiego oraz Maksymiliana Rozwandowicza. Obaj długo wchodzili w mecz, ale w odpowiednich momentach potrafili wziąć ciężar gry na siebie. Na lewej pomocy ujrzeliśmy z kolei debiutanta, wychowanka Zagłębia, Maksyma Niemca. Młodzieżowiec spisał się jak na debiut przyzwoicie, a co najważniejsze zaliczył asystę przy trafieniu Pawłowskiego.

Trener Skowronek, który w minionym sezonie preferował grę z trójką środkowych obrońców oraz wahadłowymi, latem zmienił system na 4-4-1-1. Formacje ofensywne zdały w poniedziałek egzamin, gorzej wypadła defensywa, której przytrafiały się proste błędy, podobnie jak to miało miejsce w poprzednim sezonie. Być może rozwiązaniem problemów będzie pozyskanie Ukraińca Ołeksyja Bykowa, gracza FK Mauriopol, który w ostatnim czasie grał na Islandii.

– Chcieliśmy pokazać nowy pomysł na grę i w wielu momentach nam się to udawało – mówił po meczu szkoleniowiec Zagłębia.

– Wiadomo, że wszyscy bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa. Było nam ono bardzo potrzebne, bo chcieliśmy bardzo dobrze wejść w to nowe rozdanie, czyli nowy sezon. To w tym wszystkim było kluczowe. Oczywiście, że mecz się rozpoczął dla nas fatalnie. O stałych fragmentach gry bardzo dużo sobie mówimy i przede wszystkim je trenujemy, ale tak to jest w futbolu. Dostaliśmy „dzwon” na „dzień dobry”, ale na pewno on nas nie podłamał – relacjonował trener Skowronek, którego szczególnie ucieszył fakt, że jego zespół potrafił odzyskać kontrolę nad wydarzeniami na boisku.

– Gratulacje dla drużyny, bo tu widać tę zmianę, o którą walczymy na co dzień. Szybko odzyskaliśmy kontrolę nad meczem i emocjami. Resovia dalej nieźle funkcjonowała, ale później przejęliśmy inicjatywę w środku pola i to wyglądało coraz lepiej. Napędzaliśmy się, tworzyliśmy sytuacje. To pokazuje charakter tej drużyny. Z trudnego położenia można dużo wyciągnąć. To jest bardzo budujące i tym bardziej to zwycięstwo cieszy – dodał trener Skowronek.

Szkoleniowiec Zagłębia po meczu mógł się dodatkowo cieszyć z faktu, że jedna z jego podwójnych zmian zakończyła się bramkową akcją rezerwowych. To po podaniu Maksymiliana Banaszewskiego gola dającego upragnioną inauguracyjną wygraną zdobył inny rezerwista, a zarazem debiutant, Słowak Marek Fabry.


Na zdjęciu: Marek Fabry (z prawej) „załatwił” Zagłebiu trzy punkty w meczu z Resovią.
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus