Nowy trener Pniówka Pawłowice: Obowiązuje mnie umowa… dżentelmeńska

BOGDAN NATHER: Nie miał pan żadnych wątpliwości, gdy otrzymał propozycję objęcia funkcji trenera Pniówka?

GRZEGORZ ŁUKASIK: – Miałem, i to duże, bo sytuacja drużyny w tabeli była nieciekawa. Pniówek miał po prostu bardzo mało punktów. Konsultowałem decyzję zarówno z zarządem klubu z Pawłowic Śląskich, jak i z zarządem GKS-u 1962 Jastrzębie. Przyjechałem na jeden trening, potem dobrałem sobie współpracowników. Wątpliwości były do samego końca, bo przyjechaliśmy we trzech na trening, staliśmy przed bramą wejściową i można powiedzieć, że jeszcze wahaliśmy się. Jak to się mówi, raz się żyje, więc zaryzykowaliśmy. Po tygodniu pracy i dwóch meczach mamy sześć punktów, więc nie jest najgorzej. Daj Boże, by udało nam się utrzymać w III lidze.

 

Podjęcia decyzja ułatwiła panu znajomość zawodników Pniówka? Rywalizował pan z tym zespołem, prowadząc GKS 1962 Jastrzębie. Są wprawdzie teraz nowi zawodników, a duża część „starej gwardii” została.

GRZEGORZ ŁUKASIK: – To prawda i to samo powiedziałem chłopakom w szatni. Nie zdecydowałbym się objąć drużyny, gdybym ich nie znał. To zespół, który był mocny w III lidze, doszło kilku młodzieżowców, których mam okazję dopiero poznawać. Ale trzon drużyny – mogę powiedzieć – znam dobrze. Myślę, ze ta wiedza pomogła nowemu sztabowi trenerskiemu.

 

Na jak długo związał się pan z Pniówkiem? Wiceprezes klubu do spraw sportowych Rafał Wadas przed kilkoma dniami powiedział, że długość kontraktu nie jest jeszcze sprecyzowana. Zrobiliście krok do przodu w tej materii?

GRZEGORZ ŁUKASIK: – Na razie związaliśmy się umową dżentelmeńską, czyli słowną.

 

Jest ona uzależniona od wyniku sportowego drużyny Pniówka?

GRZEGORZ ŁUKASIK: – Nie. Niezależnie od tego, czy się utrzymamy, czy spadniemy do IV ligi, w czerwcu usiądziemy do stołu i porozmawiamy. Mam nadzieję, że nikomu krzywda się nie stanie. Dlatego w tej chwili nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, jak długo będę pracował z drużyną Pniówka.

 

W ostatnim meczu z BKS-em Stalą Bielsko-Biała już po 45 minutach zdjął pan z boiska Michała Szczyrbę, który wiosną gra grubo poniżej oczekiwań i możliwości. Powodem była jego słaba dyspozycja, czy kontuzja?

GRZEGORZ ŁUKASIK: – Myślę, że z obu tych powodów. Michał jest zawodnikiem, który potrafi grać w piłkę i nikogo nie trzeba o tym przekonywać. Ma naprawdę duże możliwości. Wrócił do składu po urazie i w I połowie nie biegał tyle, ile oczekujemy od pomocnika. Poza tym BKS trochę nas zaskoczył, grając trójką obrońców i zagęszczając środek pola. Michał już nie jest tym zawodnikiem, który walczy, stąd decyzja o jego zmianie. Dodam, że wspólna decyzja, bo rozmawiam z zawodnikami i konsultuję z nimi pewne sprawy. Pracuję w Pawłowicach dopiero tydzień i taka wymiana poglądów akurat w tym momencie jest niezbędna.