O co ta kłótnia podczas meczu z Górnikiem?

– Myślę, że nasz zespół nie jest rozbity i podzielony – mówił po meczu piłkarz Legii Luquinhas, nawiązując do sytuacji, którą widziała cała piłkarska Polska.


W drugiej połowie spotkania doszło bowiem do awantury między kapitanem Arturem Jędrzejczykiem oraz wprowadzonym z ławki Bartoszem Sliszem – pochodzącym z rybnickiej rodziny, w której kibicuje się… Górnikowi Zabrze. Miała ona miejsca tuż po bramce Krzysztofa Kubicy – tej nieuznanej z 90 minuty. Nie do końca wiadomo, jaka była przyczyna takiego spięcia. Interweniować musieli pozostali legioniści, Josue przytrzymał Jędrzejczyka, mówił coś także Filip Mladenović.

Z powtórek, które pokazała telewizja, można tylko wywnioskować, że „Jędza” mówi do 12 lat młodszego kolegi: „Zobaczysz!”. Doświadczony kapitan „Wojskowych” za swoją nadpobudliwość zobaczył zresztą żółtą kartkę.

– Nie zauważyłem, żeby komuś w tej sytuacji stała się krzywda. W każdym meczu staramy się, ale nie zawsze to wychodzi – tłumaczył Luquinhas, a wiele więcej światła na tę sprawę nie rzucił trener Legii, Marek Gołębiewski. – Nie rozmawiałem jeszcze z nimi na ten temat. Widziałem tylko jakiś tłok. Wyjaśnię sobie z chłopakami, co się tam stało. Pewnie odbyła się jakaś męska rozmowa – powiedział na pomeczowej konferencji warszawski szkoleniowiec.

Czy jednak na pewno drużyna Legii – jak twierdzi Luquinhas – nie jest podzielona? Od kilku tygodni ze stolicy dochodzą różne niepokojące doniesienia związane z nie najlepszą atmosferą wewnątrz zespołu. Zresztą nie trzeba daleko szukać. Na krótko przed spotkaniem z Górnikiem można było przeczytać o treningowym sporze między Lirimem Kastratim a… Bartoszem Sliszem.



Polski zawodnik miał krytykować Kosowianina za to, że ten w trakcie gierki nie realizuje założeń taktycznych. Doszło między nimi do spięcia, a rozdzielać ich musiał sam trener Gołębiewski. Kastrati podczas treningu doznał zresztą urazu kostki i finalnie do Zabrza na mecz z Górnikiem nie pojechał.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus