O jeden mecz za dużo

Uff, ełkaesowska część Łodzi odetchnęła z ulgą. Dani Ramirez, ulubiony przez kibiców ŁKS piłkarz tej drużyny, najlepszy w sezonie 2018/19, gdy zespół Kazimierza Moskala awansował do ekstraklasy i na tyle dobry, by trafić później do walczącego o mistrzostwo Polski Lecha, nie zostanie zawodnikiem Widzewa.


Jego powrotowi do polskiej ekstraklasy zaszkodził jeden mecz za dużo w barwach Lecha. Ramirez zagrał w meczu o superpuchar z Rakowem 9 lipca 2022 roku i chociaż Lech i Raków wywalczyły swoje ligowe i pucharowe trofea w sezonie 2021/22, lipiec to już jednak nowy sezon.

Ramirez grał w tym meczu 35 minut w drugiej połowie. Ten mistrzowski dla Lecha sezon miał słabszy niż poprzedni, stracił miejsce w podstawowym składzie, tylko ośmiokrotnie rozpoczynał ligowy mecz w wyjściowej jedenastce, a wiosną nie zawsze mieścił się w meczowej dwudziestce. Zdobył w lidze tylko jedną bramkę (i drugą w pucharze), a więc znalazł się niejako w tym samym punkcie, gdy zaczynał polską część swojej kariery.

30-letni obecnie Hiszpan, urodzony w podmadryckim Leganes, w siebie w kraju nie przebił się poza rezerwowe zespoły Realu i Valencii. W Polsce trafił na początek do Stomilu, gdzie też nie szło mu najlepiej (tylko jeden gol w sezonie), ale wyciągnięty do ŁKS wykorzystał wreszcie swój potencjał, zostając najlepszym zawodnikiem I ligi w sezonie 2018/19. Awansował z ŁKS do ekstraklasy, a po paru miesiącach znalazł się w Lechu. Dwa i pół sezonu w Poznaniu to najlepszy okres jego kariery, choć końcówka była już kiepska. Ale mistrzostwo Polski ma w swoim życiorysie!

Wyjazd do Belgii okazał się sportowym nieporozumieniem. Zulte Waregem to nawet nie ligowy średniak – broniąca się przed spadkiem drużyna rozpoczęła przerwę zimową na 16 miejscu wśród 18 zespołów, wygrywając jesienią tylko 3 mecze. Ramirez w niczym nie pomógł. Grał mało, a od połowy października w ogóle. W minioną środę zagrał jeszcze – wydawało się, że na pożegnanie – w meczu o puchar Belgii i pakował się już przed powrotem do Polski, ale okazało się, że jest to niemożliwe. Widzew – bo to lokalny rywal ŁKS, szukając ofensywnego pomocnika upatrzył sobie tego zawodnika – nie zaangażuje go już tej zimy, bo byłby trzecim jego klubem w sezonie 2022/23. Właśnie przez te 35 minut w meczu Lecha z Rakowem na początku lipca…

Ceniony w Łodzi i w Poznaniu piłkarz będzie więc teraz męczył się w Waregem, trenując pewnie tylko w tamtejszym „klubie Kokosa”, bo nigdzie innej zagrać już nie może. Widzew nie wyklucza jednak, że może podpisać z nim kontrakt ważny od 1 lipca, ale wszystko zależy od tego, w jakiej formie będzie ten zawodnik po tak długiej bezczynności.

Przygotowania do rundy wiosennej zespół trenera Janusza Niedźwiedzia rozpoczął już na początku grudnia. Drużyna ma za sobą dwa sparingi: z I-ligowcem z Ukrainy Ruchem Lwów 0:0 i z Chojniczanką 2:0 pod balonem w Toruniu. Po świątecznej przerwie drużyna pojedzie do Turcji. Na razie testowani byli bramkarz Jan Krzywański z Legionovii i Krystian Szymocha z ŁKS Łagów oraz Hubert Lenart i Łukasz Plichta z klubowych rezerw. Badania lekarskie przechodził Andriej Cyganik z Łotwy (poprzedni klub Dunajska Streda ze Słowacji), ale o angażu dla niego nic nie słychać. Jest jeden transfer, ale w rubryce „odeszli”: Karol Danielak przez półtora sezonu rozegrał 49 meczów, pięćdziesiątego już jednak nie będzie, gdyż widzewski do tej pory skrzydłowy przechodzi do Wieczystej. Klubu szuka sobie też Patryk Lipski, bo jego dotychczasowe występy w Widzewie nie zostały pozytywnie ocenione. Ligowy sezon Widzew wznowi 28 stycznia meczem z Pogonią na własnym stadionie.

Ten własny (bez cudzysłowu) stadion jest formalnie własnością miasta, a zawiaduje nim spółka Miejskie Areny Kultury i Sportu. Współpraca nie układa się dobrze: Widzew ma pretensje, że jest przez władze miejskie traktowany gorzej niż ŁKS, przed meczem z Legią prezes Mateusz Dróżdż tak energicznie usuwał z parkingu tabliczki z napisem „zarezerwowane dla Urzędu Miasta”, że interweniowała policja, później drogę do loży prezydenckiej gościom zaproszonym na mecz przez władze miejskie musiała torować straż miejska, a z drugiej strony to też nie jest normalne, że do tej „loży prezydenckiej” nie ma wstępu właściciel Widzewa…

Klub nie jest także zadowolony z warunków treningowych w również miejskim ośrodku „Łodzianka”, dlatego też sparing z lwowskim Ruchem odbył się w podłódzkiej Wiśniowej Górze. Bezpośrednim efektem tych nieporozumień jest podział na PiS i resztę w łódzkiej piłce: prezes Dróżdż nie ukrywa swoich politycznych sympatii i powiązań (jest wszak z Legnicy, gdzie rządzi KGHM) i na klubową wigilię zaprosił wojewodę łódzkiego (z PiS), podczas gdy na takiej samej uroczystości w ŁKS najważniejszymi gośćmi byli dwa senatorowie z opozycji oraz wiceprezydent z rządzącej w mieście PO. „Wojewoda był na Widzewie?” – usłyszałem w Urzędzie Miasta. –„To niech wojewoda da im teraz pieniądze”. W ratuszu mówią też, że mogą rozmawiać z każdym z władz Widzewa, byle nie był to prezes.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus