Socca World Cup. O krok od tytułu

Piłkarze, selekcjoner Klaudiusz Hirsch, a także szefowie naszej federacji – funkcjonującej podobnie jak całe rozgrywki w mini futbolu w naszym kraju pod nazwą playarena.pl – w komplecie byli debiutantami na mundialu. A mimo to nawet nie starali się ukryć rozczarowania po końcowym gwizdku. – Właściwie od wszystkich rywali podczas ceremonii rozdania medali i indywidualnych nagród usłyszałem, że tym razem tytuł nie trafił w ręce najlepiej grającej drużyny. Bo tą była Polska. Miłe słowa nie wynikały jedynie z kurtuazji, nasi zawodnicy też mają – i słusznie – przekonanie, że stanowili najlepiej poukładany zespół w Lizbonie. Nawet finał rozgrywaliśmy bardzo rozsądnie, tyle że decydującą akcję przeprowadzili Niemcy, a nasz jedyny błąd okazał się niezwykle kosztowny. Dlatego, zanim do wszystkich piłkarzy dotrze, że osiągnęli ogromny sukces, upłynie zapewne sporo czasu – ocenił trener biało-czerwonych.

Wielki finał Socca World Cup nie był pięknym widowiskiem, Niemcy koncentrowali się głównie na defensywie, natomiast nasi piłkarze – choć realizowali nakreśloną taktykę – byli nieskuteczni. Starali się prowadzić grę i kontrolować mecz, ale tym razem zabrakło błysku kapitana Bartłomieja Dębickiego, Krzystofa Elsnera, czy Mariusza Milewskiego, którzy w poprzednich spotkaniach fazy pucharowej potrafili w najtrudniejszych momentach wykreować nieszablonowe zaskakujące sytuacje. – Szkoda tego finału właśnie dlatego, że Niemcy nie byli od nas lepsi. Ba, byli zdecydowanie gorzej poukładani taktycznie, stąd dominującym po końcowym gwizdku odczuciem jest niedosyt – podsumował Miles.

Największe niespełnienie ma prawo odczuwać Dębicki, ponieważ kapitan naszej drużyny po półfinałach był głównym faworytem do zgarnięcia nagrody dla MVP Socca World Cup – Lisbon za najbardziej wartościowego gracza turnieju. Zasłużył na to wyróżnienie jak żaden z Niemców, ale organizatorzy – kierując się wyłącznie tak zwanymi względami dyplomatycznymi – statuetkę wręczyli ostatecznie mistrzowi, nie zaś wicemistrzowi świata. – Indywidualne nagrody są miłe, ale i tak zdecydowanie bardziej wolałbym tytuł wywalczony z drużyną – stwierdził wyraźnie niepocieszony Bartek. – Miałem oczywiście świadomość, że liczę się wśród kandydatów do miana MVP, bo w turnieju prezentowałem się naprawdę dobrze. Uczciwie trzeba jednak postawić sprawę, że na to, że ja się wyróżniałem, pracowała cała drużyna, w półfinale szczególnie Krzychu Elsner, który dał mi dwie bajeczne asysty. Oraz sztab. A ja tak naprawdę jedynie wykańczałem akcje. Dlatego gratuluję wszystkim członkom naszego zespołu tytułu wicemistrza świata. Gdybyśmy zdobyli tytuł, mógłbym zakończyć – i poważnie zastanawiałem się nad tym – przygodę w reprezentacji. W zaistniałej sytuacji, powalczę jeszcze, jak mi się wydaje, o marzenia, których spełnienie było w Lizbonie tak blisko…

Polski zespół w MŚ w Lizbonie wziął udział w następującym składzie; bramkarze – Mateusz Łysik, Norbert Jendruczek: zawodnicy z pola: Adrian Citko, Tomasz Golatowski, Bartłomiej Dębicki, Mateusz Gliński, Ariel Mnochy, Marcin Grzywa, Krzysztof Elsner, Wojciech Springer, Marcin Rosiński, Mariusz Milewski, Rafał Chorąży, Mateusz Lisowski.

Adam Godlewski z Lizbony