O medal nad Bałtykiem

Przyszłoroczne finały Ligi Narodów mężczyzn po raz pierwszy odbędą się w Polsce, ale nasz kraj ma bogate doświadczenie w organizacji finałów komercyjnych imprez pod egidą FIVB.


Co roku, bez wyjątku, Polska jest organizatorem jednej z poważniejszych imprez siatkarskich. W ostatnich latach w naszych halach odbywał się czy to czempionat Europy, czy świata. Regularnie Polski Związek Piłki Siatkowej jest również organizatorem jednego z turniejów interkontynentalnych Ligi Narodów. Dlatego też wielki niepokój kibiców wzbudziła informacja, która pojawiła się kilka tygodni temu, że w przyszłym roku te komercyjne, mające na celu popularyzację siatkówki, rozgrywki ominą Polskę. Nasz kraj nie znalazł się na liście rundy interkontynentalnej LN.

Oddech ulgi można było usłyszeć dopiero kilka dni temu, gdy FIVB podała, że turniej finałowy Ligi Narodów odbędzie się w Gdańsku! Trójmiejska Ergo Arena ugości najlepsze zespoły tych rozgrywek w dniach 19-23 lipca 2023 roku. Tym samym po raz pierwszy w Polsce odbędą się finały Ligi Narodów. Trzeba pamiętać, że to nowy format rozgrywek, który w kalendarzu obecny jest dopiero od 2018 roku. Prekursorem była Liga Światowa, którą siatkarscy kibice wspominają z wielkim sentymentem. Finały tej imprezy odbywały się w Polsce aż czterokrotnie. Więcej (sześć razy) organizowały je jedynie Brazylia i Włochy. Przypomnijmy sobie zatem te siatkarskie święta, które odbywały się w Katowicach, Gdańsku i Krakowie.

Trzy edycje i finał

Polska zadebiutowała w Lidze Światowej w 1998 roku. Z uwagi na ówczesną infrastrukturę sportową jedną z nielicznych hal, która spełniała wymogi FIVB do goszczenia tych rozgrywek, był „Spodek”. Katowicka hala stała się zatem domem polskich siatkarzy, którzy gościli tu przy okazji edycji 1998, 1999 i 2000. Doskonała atmosfera na trybunach sprawiła, że władze FIVB na dobre zaufały polskiej siatkówce. Na tyle, aby po udziale w trzech edycjach powierzyć nam organizację turnieju finałowego Ligi Światowej. Oczywiste było, że turniej odbędzie się w „Spodku”.

Gospodarz turnieju finałowego miał zagwarantowany udział, ale mimo to w fazie interkontynentalnej Polacy zdołali awansować sportowo, zajmując drugie miejsce w grupie B. Turniej finałowy był prawdziwym świętem siatkówki. Do Katowic przyjechało bezsprzecznie osiem najlepszych ekip na świecie, które zostały podzielone na dwie grupy. Przez tydzień rywalizowano o końcowy triumf. Tym razem po raz pierwszy „Spodek” prawdziwie odleciał. Biało-czerwoni toczyli wielkie boje z Brazylią, pokonali Francję i dopiero ostatni mecz, z Jugosłowianami, zabrał im nadzieje na awans do półfinału.

Narodziny legendy

Mimo braku swoich idoli, polscy kibice nie zawiedli i na decydujące mecze zjawili się w komplecie. W tej edycji zwyciężyła Brazylia. Był to jej pierwszy triumf pod wodzą trenera Bernardo Rezende. To właśnie w Katowicach narodziła się drużyna, która przez kolejną dekadę była niemal nie do pokonania. W finale „kanarkowi” ograli Włochów, a trzecie miejsce zajęli Rosjanie po wygraniu z Jugosławią. Katowicki turniej zebrał doskonałe recenzje. Cały świat zachwycał się polskimi kibicami, którzy nawet podczas porannych sesji stawiali się w „Spodku” nadzwyczaj licznie.

– Nie mam najmniejszych wątpliwości, że był to najlepszy turniej finałowy w historii Ligi Światowej. Czekamy na kolejne – powiedział w Katowicach Ruben Acosta, ówczesny prezydent FIVB wyraźnie zauroczony wyjątkowością tego miejsca i dający jasny sygnał, że finały popularnej „światówki” wrócą nad Wisłę.

Sześć lat czekania

Temat kolejnych finałów Ligi Światowej w Polsce powracał jak bumerang, ale władze międzynarodowej federacji wbrew szumnym zapowiedziom nie śpieszyły się z przyznaniem nam kolejnego wydarzenia tej rangi. Spojrzenie na polską siatkówkę zmienił dopiero rok 2006. Po zdobyciu przez naszą reprezentację wicemistrzostwa świata w Japonii cały kraj wpadł w siatkarski szał. FIVB postanowiła to wykorzystać i wskazała Polskę jako organizatora turnieju finałowego edycji 2007. Wybór był oczywisty i najlepsze ekipy znów zjawiły się w Katowicach.

Tym razem w turnieju finałowym brało udział sześć ekip podzielonych na dwie grupy. Polacy zwyciężyli w grupie E, pokonując Francuzów i Amerykanów. Półfinałowy mecz z Brazylią toczył się na styku w każdym secie, ale lepsi okazali się rywale. W meczu o brąz nie udało się po raz drugi pokonać Stanów Zjednoczonych. Polacy otarli się o historyczny medal Ligi Światowej, ale na swój sukces musieli czekać do kolejnych edycji. W Katowicach po raz drugi triumfowali Brazylijczycy.

Przeprowadzka do Trójmiasta

Kolejne lata to czas, gdy nad Wisłą jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać nowoczesne obiekty sportowe. Pierwsza była łódzka Atlas Arena, ale tuż po niej pojawiła się Ergo Arena, zbudowana na granicy Gdańska i Sopotu. Ultranowoczesna hala i najlepsi kibice na świecie tworzący niepowtarzalną atmosferę – Międzynarodowa Federacja Siatkówki znów nie miała najmniejszych wątpliwości, że finały Ligi Światowej znów powinny pojawić się w Polsce, choć teraz na północy, a nie na południu kraju.

Kibice biało-czerwonych przeżywali w trójmiejskiej hali prawdziwą huśtawkę nastrojów. Po zwycięstwie nad Bułgarią 3:2 i porażce z Włochami 0:3 losy ich awansu do półfinału ważyły się do ostatnich chwil starcia z Argentyną. Prowadzonym przez Andreę Anastasiego Polakom udało się pokonać siatkarzy z Ameryki Południowej 3:2 i wraz z nimi awansować do półfinału kosztem Bułgarii i Włoch.

W półfinale podopieczni Andrei Anastasiego musieli uznać wyższość Rosji, która nazajutrz wygrała całe rozgrywki, pokonując po tie-breaku Brazylijczyków. Polakom pozostała walka o trzecie miejsce. W meczu o brąz biało-czerwoni w trzech setach pokonali Argentynę i zdobyli swój pierwszy medal w historii występów w Lidze Światowej. Czekali na to 13 lat!

Pechowy Kraków

O ile „Spodek” i Ergo Arena okazały się szczęśliwe dla biało-czerwonych, bo po raz pierwszy brali udział w finałach i meldowali się w czołowej czwórce, a w końcu wywalczyli medal, o tyle kibice niemile wspominają rok 2016 i turniej finałowy LŚ, który odbywał się w Tauron Arenie. Najnowocześniejszy obiekt sportowy w Polsce miał przynieść szczęście naszej reprezentacji. Tak się jednak nie stało, a w Krakowie Polacy rozegrali zaledwie dwa mecze. Początek był obiecujący, bo pokonaliśmy Francję 3:2, ale następnie ulegliśmy Serbii 1:3.

Pech chciał, że w ostatnim meczu Serbia przegrała z Francją 2:3. Gospodarze turnieju znaleźli się poza półfinałową czwórką, bowiem mieli najgorszy bilans setów. W Krakowie triumfowali Serbowie, dla których była to swego rodzaju nagroda pocieszenia – jako jedyni z finałowej szóstki nie grali bowiem w docelowej imprezie sezonu, w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.

Powtórka mile widziana

Jak więc widać, cztery edycje Ligi Światowej kończyły się w Polsce z różnym skutkiem dla naszej reprezentacji. Teraz z całą pewnością zespół Nikoli Grbicia należy do faworytów do walki o medale. Kto wie, może trójmiejski obiekt znów przyniesie szczęście naszym zawodnikom, jak w 2011 roku? Nie mamy nic przeciwko.

Michał Kalinowski


Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus