O „Sierpika” nie pytają?

30-latek zdobył osiem bramek i zanotował tyleż samo asyst. Wraz ze swoim kolegą z drużyny, Valerijsem Szabalą, został najlepszym strzelcem rozgrywek. Był też najlepszym podający i – rzez jasna – najlepszym zawodnikiem w klasyfikacji kanadyjskiej wśród pierwszoligowców. „Sierpik” uczestniczył bezpośrednio przy 16 z 30 strzelonych przez „górali” goli, co stanowi 53 procent wszystkich zdobytych bramek. Strach pomyśleć, a jakim miejscu byłoby dziś Podbeskidzie, gdyby nie wpływ na grę tego zawodnika? Łatwo sobie to wyobrazić. Tej jesieni Podbeskidzie zagrało Sierpiny jedno spotkanie.

Przegrało 0:1 w Niecieczy, a po meczu trener Krzysztof Brede przyznał, że kapitana i lidera drużyny zastąpić się nie udało.

Szkoleniowiec „górali”, z pewnością, nie byłby szczęśliwy, gdyby jakiś klub – najpewniej ekstraklasy – wyciągnąłby ręce po „Sierpika”. Od razu podkreślmy, że zawodnik ten rok temu podpisał z Podbeskidziem nowym 2,5-letni kontrakt, co oznacza, że obowiązująca go umowa wygasa dopiero 20 czerwca 2020 roku. Wydaje się, że właśnie ten element, jak na razie, odstrasza potencjalnych kupców. Wiemy doskonale, że nasze kluby nie są skłonne płacić za 30-letnich piłkarzy, nawet jeżeli ci wyróżniają się na niższym poziomie rozgrywkowym. Nikt nie ma bowiem najmniejszych wątpliwości, że Łukasz Sierpina poradziłby sobie w ekstraklasie. Nie jest jednak do końca tak, że kapitan Podbeskidzia, swoją znakomitą postawą, nie wzbudził zainteresowania. Pogaduje się, że chętnie u siebie widziałaby go Arka Gdynia, która interesuje się również Valerijsem Szabalą, a także Miedź Legnica. Drugi kierunek byłby o tyle zrozumiały, że piłkarz pochodzi z dolnośląskiej Złotoryi. Miałby zatem blisko do domu.