O wynik drżeli do końca

Zaczęło się świetnie, ale im dalej w las, tym więcej drzew – i coraz gorszej gry piłkarzy GKS-u. Ostatecznie katowiczanie pokonali Olimpię, ale „nerwówka” pod koniec była spora.


Po raz pierwszy od listopada piłkarze GKS-u podchodzili do meczu nie znajdując się na miejscu premiowanym bezpośrednim awansem do I ligi. Ich ostatnia forma pozostawiała wiele do życzenia, bo w przeciągu niecałego miesiąca przegrali aż 3 ligowe spotkania. Katowiccy kibice mieli prawo obawiać się tego, jak ich zawodnicy spiszą się w meczu z Olimpią Elbląg – mimo że ta zamykała tabelę razem ze swoją grudziądzką imienniczką.

Witan znów na Bukowej

Od samego początku wszystko jednak szło po myśli gospodarzy. Niespełna 4 minut potrzebowała „GieKSa”, aby wyjść na prowadzenie, kiedy po płaskim dograniu z prawej strony Adriana Błąda lekki, ale celny strzał oddał Dominik Kościelniak. Urodzony w Zakopanem ofensywny piłkarz GKS-u zdobył swoją 4. bramkę w tym sezonie, a był to gol bardzo optymistyczny, ponieważ Kościelniak wpisał się na listę strzelców także w niedawnym meczu ze Skrą Częstochowa, dając drużynie zwycięstwo.

Gospodarze byli lepszą stroną, a Olimpia ograniczała się głównie do przeszkadzania, rzadko decydując się na stosowanie pressingu. GKS starał się spokojnie rozgrywać piłkę, szukając przestrzeni między formacjami obrony a pomocy ekipy z Elbląga, gdzie najlepiej odnajdywał się wszędobylski Błąd. W 11. minucie „GieKSa” miała kolejną sytuację, kiedy nieźle po rzucie rożnym główkował Michał Kołodziejski. W 21. minucie natomiast fantastyczny rajd środkiem pola zaliczył Kościelniak, dograł do Arkadiusza Woźniaka, lecz ten w dogodnej sytuacji strzelił za słabo i wprost w Andrzeja Witana – którego nazwisko nadal budzi w Katowicach strach po pamiętnym golu w ostatniej kolejce sezonu 2018/19 roku, kiedy bramkarz grał jeszcze w Bytovii Bytów i przyczynił się do spadku „GieKSy”.

Stłamszeni gospodarze

Dopiero koło 40. minuty Olimpia spróbowała zdziałać coś w ataku. Aktywny Tomasz Sedlewski dograł do wbiegającego w „szesnastkę” Aleksandra Wańka, który jednak skiksował i posłał piłkę daleko od bramki. Chwilę później elblążanie znów uderzali, ale w ostatniej chwili zblokował ich Arkadiusz Jędrych. GKS prowadził w pełni zasłużenie, ale wynik 1:0 nie dawał poczucia pewności – tym bardziej że w drugą połowę Olimpia weszła z większą dawką odwagi i gdyby w 53. minucie zamykający akcję Michał Ressel dostał lepsze podanie, goście mogliby wyrównać. Chwilę później niebezpiecznym strzałem w Witana odpowiedział Błąd, ale w kolejnych minutach dużo więcej roboty miał bramkarz GKS-u, Bartosz Mrozek, który musiał kilka razy bronić groźne strzały gości – w tym potężny z dystansu, lecący prosto pod poprzeczkę.

Gospodarze po przerwie wyglądali dużo słabiej niż w pierwszej połowie. Elblążanie – czyli zespół z najmniejszą liczbą zwycięstw w II lidze – częściej prowadzili grę, spokojniej operowali piłką. Choć większość ich ataków koniec końców bazowała na 35-letnim Januszu Surdykowskim, który często przytrzymywał futbolówkę, to GKS i tak dawał się tłamsić. Wynik był niepewny, chociaż w 82. minucie podwyższyć powinien Patryk Szwedzik, który przegrał z wychodzącym poza pole karne Witanem, a w doliczonym czasie nieznacznie pomylił się Kościelniak. Fakty jednak były takie, że gdyby Olimpia strzeliła na 1:1, nikt nie mógłby mieć szczególnych pretensji o taki wynik, bo przyjezdni po przerwie mieli przewagę i okazje do wyrównania.

GKS Katowice – Olimpia Elbląg 1:0 (1:0)

1:0 – Kościelniak, 4 min

GKS: Mrozek – Wojciechowski, Jędrych, Kołodziejski, Rogala – Jaroszek (82. Gałecki), Figiel (64. Urynowicz) – Kościelniak, Błąd (72. Sanocki), Woźniak (64. Kiebzak) – Kozłowski (72. Szwedzik). Trener Rafał GÓRAK.

OLIMPIA: Witan – Kamiński, Lewandowski, Wenger, Sedlewski – Zyska (76. Bartlewski) – Ressel (72. Tkaczuk), Krasa, Waniek, Filipczyk (64. Kordykiewicz) – Surdykowski. Trener Jacek TRZECIAK.

Sędziował Robert Marciniak (Kraków). Żółte kartki: Jaroszek – Krasa, Zyska, Wenger.
Piłkarz meczu – Dominik KOŚCIELNIAK


Na zdjęciu: Dominik Kościelniak (z lewej) rozsiadł się wygodnie i obserwował, jak piłka po jego uderzeniu wpada do siatki Olimpii.
Fot. Tomasz Kudala/Press Focus