O złocie już nie myślą?

W piątek wieczorem zdołała awansować do play offów, a już w niedzielę praktycznie z gry o złoto wypadła. Brak wytchnienia pomiędzy zaległym meczem z MrGarden GKM-em a półfinałem z Cash Broker Stalą Gorzów oraz kłopoty kadrowe i sprzętowe (najlepszy silnik stracił Adrian Miedziński) – to zdaniem działaczy forBet Włókniarza Częstochowa przyczyny niepowodzenia w rywalizacji z gorzowianami.

Twierdza padła

Twierdza przy ul. Olsztyńskiej padła po raz pierwszy w tym sezonie i wydaje się, że 8-punktowa zaliczka, którą goście zbudowali sobie przed rewanżem, praktycznie przesądza sprawę. – Musimy powoli myśleć o walce o brąz – przyznał Marek Cieślak, trener forBet Włókniarza. – I ten brąz jest bardzo realny, bo wtedy Fredrik Lindgren powinien już dojść do siebie – dodał.

– Wierzyłem w zwycięstwo nad Stalą, ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że to może być szalenie trudne. Wszyscy wiedzą, że Lindgren jeździ na pół gwizdka po upadku w Tarnowie. Na dobrą sprawę mógłby powiedzieć, że nie przyjedzie i nikt z nas nie mógłby mieć do niego pretensji. Wtedy nie byłoby nas w ogóle w play offach, bo nie przyjechałby już na mecz z GKM. Swoje zrobił też właśnie horror z Grudziądzem. Musiał odcisnąć jakieś piętno na naszej drużynie – zauważył Cieślak.

Ten nieszczęsny upadek

Przełomowy dla losów meczu był upadek Mateja Żagara w 6. biegu. – Z nim w składzie pewnie byśmy wygrali, ale nieznacznie. Słoweniec jednak bardzo źle się czuł – przyznał szkoleniowiec. – Zagar, bardzo mocno uderzając w bandę, uderzył także w swój motocykl. Po chwili zemdlał, a po odzyskaniu przytomności, przez pewien moment, nie do końca wiedział gdzie się znajduje – dodał Michał Świącik, prezes forBet Włókniarza.

Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobył junior Michał Gruchalski. Gdyby nie jego fantastyczna postawa i 11 punktów, spotkanie mogłoby się skończyć dla miejscowych prawdziwą klęską. – To tylko obrazuje, że liderzy zawiedli. Nawet Madsen nie pojechał tego, do czego nas przyzwyczaił – ocenił Cieślak.

Duńczyk i pozostali do toru nie byli tak dobrze dopasowani jak zwykle. Madsen i Lindgren w kolejnych biegach, w swoim stylu, próbowali się napędzać po zewnętrznej, ale ta nie „chodziła” tak jak zwykle. – Mały problem zafundowała nam PGE Ekstraliga. Uznała, że mecz ma status zagrożonego, choć prawdopodobieństwo opadów było niewielkie. Komisarz od soboty rana nie robił więc nic innego, tylko ubijał na twardo tor, bo taka jest procedura.

Może jednak niespodzianka?

Częstochowianie mieli jeszcze nadzieję, że twardą nawierzchnią uda im się zaskoczyć gorzowian, którzy właśnie w ostatniej kolejce rundy zasadniczej sromotnie przegrali właśnie na przygotowanym bardzo twardo torze w Toruniu. – Podobno poszła fama, że nie potrafimy jeździć na torze twardym. To się teraz gospodarze przekonali! Coś trzeba przegrać, ku uciesze innych, żeby później coś wygrać – mówił po spotkaniu wyraźnie rozpromieniony Stanisław Chomski, trener Cash Broker Stali.

– Liczymy, że jak pojedziemy na rewanż do Gorzowa, to komisarz zrobi wszystko, aby tamtejszy tor też nie stanowił atutu dla zawodników Stali. Przy dobrej postawie Mateja Żagara i podejściu na luzie, bez presji, możemy pokusić się o niespodziankę. Budująca dla mnie jest postawa zespołu. Oni są podrażnieni tym co się stało. Lindgren jest wręcz wściekły, że nie wyszło. Na pewno się nie poddamy przed meczem w Gorzowie. To nie leży w naturze Lwów – zakończył prezes Świącik.