Obita Skra wraca do swojej twierdzy

Bez punktu, po sześciu porażkach, z raptem jedną zdobytą i aż 15 straconymi bramkami – ale zarazem ze sporymi nadziejami na nowe otwarcie. Drużyna Skry Częstochowa wróci dziś na stadion przy ul. Loretańskiej. Beniaminek dotąd występował wyłącznie na wyjazdach i boleśnie zderzył się z II-ligowymi realiami. Specyficzny, kameralny obiekt i sztuczna nawierzchnia mogą jednak okazać się jego atutem – tak jak miało to miejsce w poprzednim, zakończonym awansem sezonie, kiedy to „Loreta” była prawdziwą twierdzą, z której tylko trzech rywali wróciło z punktem, a aż 14 poległo.

Wziąć się w garść

– Pewnie o stworzenie twierdzy łatwo nie będzie, ale niech to będzie boisko, z którego regularnie będziemy podnosić punkty. Zerowy dorobek po sześciu kolejkach to dla każdego z nas szok. Nie tego się spodziewaliśmy, powinniśmy mieć już na koncie kilka „oczek”. W wielu tych meczach graliśmy zbyt sinusoidalnie. Musimy ustabilizować naszą dyspozycję, byśmy przez 90 minut mogli konkurować z każdym zespołem – obojętnie, czy z dołu, czy góry tabeli. Tu nie będzie łatwych przeciwników. Teraz tak naprawdę nie mamy niczego do stracenia. Trzeba zebrać się w garść, bo czasu wbrew pozorom nie ma wiele – podkreśla Kamil Zalewski, defensywny pomocnik Skry, dla którego dzisiejszy mecz będzie inny niż pozostałe. 29-latek w Rozwoju spędził 2,5 sezonu (2011-13) i zaliczył bodaj najlepszy okres w przygodzie z piłką, świętując awans do II ligi zachodniej. Potem wrócił do Polonii Bytom, której jest wychowankiem, bronił jeszcze barw Zagłębia Sosnowiec, ale nie był w stanie wykorzystać w pełni swojego potencjału. Do Skry trafił latem ze Stali Brzeg.

Głęboko w sercu

– Gdyby inaczej życie się potoczyło, gdybym poszedł innymi drogami, może nie poznałbym swojej żony i nie miałbym dziś wspaniałej rodziny… Piłkarsko, niedosyt jest, z pewnością, ale nie to jest w życiu najważniejsze. Cieszę się z tego, gdzie byłem, kogo poznałem, co po sobie pozostawiłem, a przecież nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Rozwój? Zawsze będzie głęboko w moim sercu. Przeżyłem tam bardzo fajne chwile z punktu widzenia zarówno piłkarskiego, jak i ludzkiego, bo niektóre znajomości zostały na dłużej – opowiada Zalewski.

Pomocnik Skry spodziewa się dziś po Rozwoju przede wszystkim solidności. – To bardzo wymagający przeciwnik. Tak jak to powiedział trener Siarki Włodzimierz Gąsior – z Rozwojem każdy musi się liczyć. Podpisuję się pod tym obiema rękami – mówi 29-latek.

Katowiczanie w środę przełamali niemoc, w dobrym stylu pokonując Radomiaka (1:0), ale przed dzisiejszym meczem panuje pełna mobilizacja. – By wygrana z Radomiakiem miała wartość, musimy zapunktować w Częstochowie. Nie ma co patrzeć w tabelę. Skrze sezon ułożył się specyficznie, ale to groźny zespół. Trzeciej ligi nie wygrywa się przez przypadek, u siebie Skra jest od dawna niepokonana. Czeka nas ciężkie zadanie – nie ukrywa Rafał Bosowski, jeden z trenerów Rozwoju. By lepiej przygotować się do dzisiejszego meczu, wczoraj katowiczanie odbyli treningi na boisku MOSiR „Kolejarz” ze sztuczną nawierzchnią.

 

Liczba

19

MECZÓW z rzędu nie przegrała u siebie Skra. Ostatnią porażkę poniosła 27 maja 2017 roku z Miedzią II Legnica.

 

Na zdjęciu: W ostatniej, sparingowej konfrontacji Skry z Rozwojem górą (1:0) byli częstochowianie.