Oblicze Górnika musi być inne

 

Górnik ma ostatnio ogromne problemy z wygrywaniem. Od początku sezonu, konkretnie od 22 lipca, drużyna prowadzona przez Marcina Brosza triumfowała w ledwie trzech ligowych spotkaniach i jednym pucharowym – z trzecioligową Polonią Środa Wielkopolska.

Liczyli na więcej

Zła passa miała być przełamana 20 października w meczu z ostatnim wtedy w tabeli ekstraklasy ŁKS-em Łódź. Nie udało się wygrać, spotkanie zakończyło się remisem. Na dodatek beniaminek z Łodzi okazał się lepszy również w minioną środę, w pucharowej konfrontacji.

– Po takim meczu trudno powiedzieć coś dobrego. Liczyliśmy na zadecydowanie więcej. Chcieliśmy poprawić wyczyn z poprzedniego roku, kiedy to graliśmy w ćwierćfinale, ale nie udało się. Przed nami derby, więc trzeba patrzeć na to, co przed nami, a nie wstecz. Na pewno wrócimy do wszystkiego już po derbach – komentuje Marcin Brosz i dodaje: – W Łodzi nie stwarzaliśmy sobie sytuacji, brakowało wychodzenia na pozycje… Była taka prosta gra, co nie dawało nam możliwości w grze ofensywnej. Żeby strzelić bramkę, musimy sobie tych sytuacji stwarzać znacznie więcej. Z ŁKS-em oddaliśmy dziesięć strzałów, z czego sześć celnych. To za mało – podkreśla szkoleniowiec Górnika.

W środowym spotkaniu trener Brosz nie eksperymentował ze składem i wystawił do gry ligowy skład. Inaczej niż Kazimierz Moskal.

– Przed meczem w Łodzi mówiliśmy, że Puchar Polski stawiamy na równi z ligowymi rozgrywkami. Wystawiliśmy najsilniejszy skład, jaki mieliśmy do dyspozycji. Kluczem do wszystkiego jesteśmy my, gdybyśmy inaczej rozwiązywali sytuacje, być może mecz byłby się ułożył inaczej. Chcieliśmy bardzo awansować, ale nie udało się. Teraz przed nami derby i najlepsza możliwość pokazania innego oblicza, niż pokazaliśmy to w Łodzi – mówi trener Brosz.

Remisy nic nie dają

Jak będzie z Piastem, który przecież ostatnio złapał wiatr w żagle i wygrał trzy ligowe spotkania z rzędu z Legią, Wisłą Kraków i ostatnio z Koroną? W meczu z gliwiczanami na pewno nie zagra pauzujący za żółte kartki Mateusz Matras.

W Łodzi zastąpił go w środku pomocy Daniel Ściślak i być może właśnie młodzieżowego reprezentanta Polski zobaczymy w wyjściowym składzie na starcie z mistrzem Polski. Tym bardziej to prawdopodobne, że Górnikowi brakuje jakości w drugiej linii. O ile w defensywie jest w porządku – drużyna nie traci wiele goli – to już w pomocy, a co za tym idzie w ataku, są problemy. Jak je rozwiązać?

Nad tym głowi się sztab szkoleniowy. Na pewno trzeba się zastanowić, czy tacy zawodnicy, jak Argentyńczyk Juan Bauza lub David Kopacz, powinni grać od pierwszej minuty. Czy nie lepiej postawić na sprawdzonych i zaprawionych w bojach Kamila Zapolnika na prawym skrzydle czy Łukasza Wolsztyńskiego, który częściej w tym sezonie wybiega na murawę z ławki niż jest w podstawowym składzie.

– Remisy w tak ciężkich meczach, jak na Cracovii czy na Lechii, byłyby dobrymi wynikami, gdybyśmy nie tracili punktów u siebie. Pora na przełamanie. Przed nami w niedzielę ważny mecz zarówno dla nas, jak i dla wszystkich kibiców. Dlatego musimy się sprężyć i koniecznie go wygrać – mówi Kamil Zapolnik.

Na zdjęciu: Daniel Ściślak (z lewej) jest w Górniku powiewem świeżości. Ale potrzebuje wsparcia starszych kolegów.