Obowiązkowe zwycięstwo

W ostatnim czasie gracze MKS-u mocno spuścili z tonu. Jeszcze nie tak dawno nikt nie podważał ich udziału w play offie. Teraz po porażkach z Arką Gdynia i Kingiem Szczecin ich awans stanął pod dużym znakiem zapytania. Nie same porażki bolą najbardziej. Arka to bowiem czołowa ekipa w kraju, która zbudowana została po to, by bić się o medale, King z kolei we własnej hali jest groźny dla najlepszych. Dąbrowianie przede wszystkim w obu spotkaniach zaprezentowali się bardzo słabo. Fatalnie rzucali. Przeciwko Arce trafili zaledwie 20 z 73 oddanych rzutów z gry. Żaden z graczy nie zdobył więcej niż 15 punktów. Najlepszy Mathieu Wojciechowski miał ich na koncie 14, ale przy zaledwie niewiele ponad 33-procentowej skuteczności. Słabo było też w Szczecinie. Praktycznie tylko Cleveland Melvin nie zawiódł. – Zagraliśmy kompromitująco – krótko podsumował starcie z Kingiem Jacek Winnicki, szkoleniowiec MKS-u.

Dąbrowianie muszą szybko zapomnieć o ostatnich niepowodzeniach i zacząć grać lepiej. Grupa pościgowa bowiem mocno naciska. King Szczecin, Legia Warszawa i Polpharma Starogard Gdański są tuż, tuż. Kolejna porażka może spowodować, że MKS „wypadnie” z czołowej ósemki. Wygrana z Treflem jest więc obowiązkiem. To przecież najsłabsza drużyna w lidze, która od początku rozgrywek spisuje się słabiutko i jest najpoważniejszym kandydatem do spadku. Wygrała tylko 4 z 21 meczów. Nie pomagają też zmiany trenerów. Obecnie prowadzi ją Marcin Stefański i jest to już trzeci szkoleniowiec w bieżących rozgrywkach. Wcześniej w Treflu pracowali Marcin Kloziński oraz Jukka Toijala, z marnym skutkiem. Zwłaszcza z Finem wiązano ogromne nadzieje. Toijala poprawił atak, ale obrona wciąż była tragiczna i cały trud szedł na marne. Pierwszy Fin w naszej lidze pożegnał się więc z pracą. Stefański też zaczął od falstartu. Sopocianie przegrali arcyważny mecz z również zagrożonym degradacją Miastem Szkła Krosno.

Choć najbliżsi rywale do krajowych tuzów się nie zaliczają, gracze MKS-u pewni sukcesu być nie mogą i nie tylko chodzi o ich słabą dyspozycję. W tym sezonie grać przed własną publicznością nie potrafią. Przegrali cztery ostatnie spotkania i to z przeciętymi drużynami, m.in. GTK Gliwice oraz Legią Warszawa.

 

Na zdjęciu: Adris De Leon (z prawej) i jego koledzy muszą szybko znaleźć sposób na wygrywanie.