Obrona Częstochowy… to fundament sukcesu

Jastrzębianie zdołali oddać pół celnego strzału i Skra dzięki bombie Adama Mesjasza z rzutu wolnego wygrała trzeci mecz z rzędu.


W zupełnie odmiennych nastrojach przystąpiły do meczu drużyny z Jastrzębia-Zdroju i Częstochowy. Podopieczni Jacka Trzeciaka zepchnięci po porażce w Tychach w otchłań strefy spadkowej wybiegli na murawę, żeby przed nielicznymi już swoimi fanami zmazać plamę, natomiast drużyna Jakuba Dziółki podbudowana zwycięstwami w Olsztynie i Niepołomicach chciała kontynuować swoją serię.

Gospodarze z trzema retuszami w wyjściowej jedenastce, od razu po pierwszym gwizdku sędziego ruszyli do szturmu i przez 10 minut praktycznie nie wypuszczali rywali z ich polowy. Goście bronili się jednak na tyle skutecznie, że jastrzębianie zdołali oddać zaledwie jeden groźny strzał. W 5 minucie bowiem po dośrodkowaniu Dawida Witkowskiego z rzutu rożnego na 5 metrze do piłki doskoczył Daniel Rumin, ale uderzenie snajpera GKS-u 1962 było niecelne.

Animusz szybko się jednak skończył, a wyrachowanie beniaminka pozwoliło wypracować Skrze dwie sytuacje do oddania celnych strzałów. W 28 minucie kombinacyjną akcję zakończył Piotr Nocoń, ale płaskie uderzenie kapitana przyjezdnych Mariusz Pawełek sparował na rzut rożny. O wiele gorzej doświadczony bramkarz jastrzębian zachował się przy rzucie wolnym wykonywanym z 30 metra przed Adama Mesjasza. Fakt, że stoper Skry w drodze do szatni huknął jak z armaty, ale posłał piłkę tam gdzie powinien stać golkiper. Ten jednak zrobił krok w kierunku rogu zasłoniętego przez mur i gdy zorientował się, że piłka zmierza pod poprzeczką w środek bramki było już za późno na skuteczną interwencję.

Przegrywający 0:1 jastrzębianie wyszli na drugą połowę znowu mocno naładowani energią, ale nie potrafili zamienić jej na celne strzały. Dość powiedzieć, że mający dużą przewagę w posiadaniu piłki oraz przesiadujący na połowie gości piłkarze GKS-u 1962 oddali jeden celny strzał na bramkę Mateusza Kosa, a raczej „pół strzału”. W 51 minucie po szarży Dariusza Kamińskiego, który wdarł się w pole karne z lewego skrzydła, dograna w pole bramkowe piłka dotarła do Rumina, a ten z Rafałem Brusiłą na plecach zdołał jedynie piętą musnąć futbolówkę. Bramkarz Skry nie miał żadnych problemów żeby skutecznie interweniować. Poza tym dobrze wychodził do dośrodkowań, a cała linia defensywna, dyrygowana przez Mesjasza oraz wspomagana przez Szymona Szymańskiego, rozbijała wszystkie ataki przeciwników, albo ofiarnie blokowała strzały z dystansu. To wystarczyło, żeby częstochowianie cieszyli się z trzeciego zwycięstwa z rzędu, a jastrzębianie, choć do końca próbowali odmienić swój los na półmetku rozgrywek utknęli na dole tabeli.

GKS 1962 Jastrzębie – Skra Częstochowa 0:1 (0:1)

0:1 – Mesjasz, 45 min (wolny)

GKS: Pawełek – Słodowy, Bojdys, Witkowski – Borkała (61. Ali), Handzlik (90+1. Zejdler), Gulczyński, Feruga (61. Jadach), Gajda (61. Niewiadomski) – Kamiński (76. Balboa), Rumin. Trener Jacek TRZECIAK.

SKRA: Kos – Napora, Krzyżak, Mesjasz, Brusiło, Lukoszek (61. Winiarczyk) – Kwietniewski (90+1. Baranowicz), Szymański, Sajdak (76. Stromecki), Nocoń (76. Niedbała) – Wojtyra (61. Mas). Trener Jakub DZIÓŁKA.

Sędziował Marek Opaliński (Legnica). Widzów 400.

Żółte kartki: Feruga, Borkała, Witkowski, Jadach, Handzlik.

Piłkarz meczu – Adam MESJASZ.


Fot. ks-skra.pl/Natanael Brewczyński