Obrońca… napastnikiem?

Korespondencja własna z Budapesztu

Jeszcze w lutym były prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, Dawid Chwałka, przekonywał, że biało-czerwoni podczas mistrzostw świata Dywizji IA w Budapeszcie będą walczyli o awans do elity. Upłynęły zaledwie dwa miesiące, a realia mocno się zmieniły. Nad związek oraz w dużej mierze nad reprezentację nadciągnęły czarne chmury i teraz strach się bać, co będzie się działo podczas tego niezwykle trudnego turnieju. Włochy, Słowenia, Wielka Brytania, Kazachstan oraz gospodarze – Madziarzy to wymagający przeciwnicy. Wszyscy, może poza Wyspiarzami, pragną znaleźć się w elicie.

Przygotowanie teoretyczne

Po dwóch budapeszteńskich zwycięstwach, z Ukrainą 4:2 oraz Japonią 5:2, trener Ted Nolan zarządził środę wolną od zajęć na lodzie. Na kilka dni przed turniejem wolne? W kadrze obowiązuje kanadyjski styl, a Nolan jest wytrawnym szkoleniowcem i wie co robi – próbuje tłumaczyć jeden z jego współpracowników w sztabie. W kolejnych dniach podczas zajęć na lodzie ćwiczono wyjście z tercji, przewagi oraz pressing – te trzy elementy są podstawą powodzenia, według kanadyjskich szkoleniowców. Nie obyło się bez zajęć wideo – codziennie zawodnicy otrzymują odpowiednią porcję informacji o swoich rywalach. Wydaje się, że przygotowanie teoretyczne będzie przewyższało przygotowanie fizyczne, ale o tym już będziemy mogli się przekonać podczas niedzielnego, inauguracyjnego meczu.

Kadrowe niewiadome

Wokół kadry jest jeszcze kilka znaków zapytania, choć do turnieju pozostało już niewiele czasu. Kto jest bramkarzem nr 1? Kanadyjscy szkoleniowcy jeszcze nie podjęli decyzji, ale na tę chwilę wiadomo, że Ondrej Raszka zostanie odesłany na trybuny. Do dyspozycji trenerów pozostają John Murray oraz Przemysław Odrobny i jeden z nich stanie między słupkami przeciwko Włochom.

Dominikowie Jarosz i Paś, Mateusz Michalski, Kacper Guzik oraz Jan Steber znaleźli się poza kadrą i w sobotę wracają do kraju. Steber w meczu z Japonią dostał w kostkę i już było wiadomo, że nie będzie brany pod uwagę.
W kadrze natomiast mamy 9 obrońców oraz 11 napastników, licząc Alana Łyszczarczyka, który zameldował się w piątek pod wieczór. Niewyjaśniona jest sprawa przyjazdu Arona Chmielewskiego i jeżeli jego Ocelarzi Trzyniec w niedzielę przegrają z Kometą Brno, losy tytułu mistrza Czech będą rozstrzygnięte i wówczas nasz napastnik w poniedziałek przyjedzie do Budapesztu. W tej sytuacji w sobotę podczas posiedzenia dyrektoriatu nasi przedstawiciele zgłoszą niepełną, 21-osobową reprezentację.

Niecodzienny eksperyment

W sobotę zgłosimy 8 defensorów, zaś jeden pozostanie w rezerwie. Jeżeli finał ligi czeskiej nie zostanie rozstrzygnięty, wówczas Chmielewski na pewno już nie przyjedzie. W jego miejsce wskoczy kolejny obrońca i on się wcieli w rolę napastnika. Niezwykle oryginalne lub co najmniej niecodzienne, nieprawdaż? Próbowaliśmy rozwiązać zagadkę, kto ewentualnie będzie tym obrońcą-napastnikiem, ale nasi rozmówcy nie wyjawili lub nie chcieli wyjawić tej nominacji. Do tej pory często zdarzało się, że trenerzy świadomie rezygnowali z 8. obrońcy, by zwolnione miejsce przydzielić 13. napastnikowi. Tym samym zwiększało się pole manewru w ataku, ale w tej chwili zostało mocno ograniczone. Trudno sobie wyobrazić, by obrońca był pełnowartościowym atakującym.

Inauguracja najważniejsza

W ekipie biało-czerwonych wszyscy są zgodni: inauguracyjny mecz z Włochami jest najważniejszy. – Nie chcielibyśmy popełnić falstartu, bo wówczas wszystko wokół nas się komplikuje – przekonuje asystent selekcjonera, Krzysztof Majkowski. – Żelazna dyscyplina to podstawa i przede wszystkim musimy zadbać o naszą bramkę i szukać swoich szans. W tym turnieju niezbędne jest szczęście i – mam nadzieję – będzie z nami.

Po ewentualnej wygranej atmosfera zwykle się zmienia, zawodnicy są mocno podbudowani i wzajemnie się wspierają. Najlepiej w pierwszej fazie turnieju zapewnić sobie utrzymanie, a potem celować w ewentualną premię. Sezon reprezentacyjny do tej pory był przeciętny, ale może jego zakończenie będzie udane…