Obronić twierdzę i… marzenia

Mało kto wierzy jeszcze w to, że Legię stać w tym sezonie na zdobycie mistrzostwa. Ale gdyby udało się pokonać w najbliższym meczu Raków…


Tabela nie kłamie i mówi wyraźnie, że częstochowianie w swojej olśniewającej formie są zespołem nie do zatrzymania dla każdego klubu ekstraklasy. Legia robi co może, ale nie potrafi zniwelować 9-punktowej straty do lidera, co nie napawa optymizmem na 9 kolejek przed końcem. Udział w europejskich pucharach warszawiacy mają już właściwie zapewniony (9 punktów przewagi nad trzecim Lechem), ale przecież każdy doskonale wie, że w stolicy liczy się tylko mistrzowski tytuł.

Pozostać w grze

Szanse na niego są w tym sezonie nikłe, choć rzecz jasna jeszcze nie równe zeru. Aby jednak zachować jakąkolwiek nieabstrakcyjną nadzieję na spełnienie marzenia o powrocie na ligowy tron, „wojskowi” muszą pokonać dzisiaj Raków. Ostatnio co prawda ta sztuka im się nie udawała, ale należy podkreślić, że na swoim terenie Legia jest niezwykle groźna. Jeszcze tam nie przegrała, tylko cztery razy dała wywieźć przeciwnikowi punkt, a w tym aspekcie lepszy od niej jest w ekstraklasie… tylko Raków. Zakładając jednak, że jeśli miejscem gubienia punktów przez tych w Polsce najmocniejszych mają być gry wyjazdowe – Łazienkowska wydaje się dla częstochowian idealną pułapką.

Warszawiacy są mocno zmotywowani na to spotkanie. Może i przez większość czasu zerkając w tabelę zdawali sobie sprawę, że ponad srebro w tym sezonie podskoczyć będzie trudno, ale im bliżej meczu z częstochowianami, tym nadzieja mocniej wracała. „Pozostać w grze o mistrza” – tak najbliższe spotkanie zapowiadał stołeczny klub, który ostatnie dni, a także całą przerwę reprezentacyjną spędził na przygotowaniu do meczu.

Który bramkarz?

Trener Kosta Runjaić stracił kilku zawodników na rzecz kadr narodowych, stąd późno do Warszawy wrócił Filip Mladenović, który jeszcze w poniedziałek grał w reprezentacji Serbii z Czarnogórą i zanotował asystę. Ogólnie jednak sytuacja zdrowotna w Legii zdaje się być dobra, a poza Blażem Kramerem nie było w zespole poważniejszych absencji. Nikt też nie pauzuje za kartki.

W trakcie przerwy reprezentacyjnej do pełnych treningów wrócił Kacper Tobiasz, który w ostatnich kolejkach nie grał z powodu kontuzji. Między słupkami zastępował go Dominik Hładun, zbierając dobre recenzje. Teraz Runjaić ma w głowie zagwozdkę, na kogo postawić i niezależnie od zapowiedzi czy spekulacji ostateczną decyzję podejmie zapewne w dniu meczu. – Myślę, że czułbym piłkarską złość – mówił kilka dni temu Hładun o potencjalnej sytuacji, w której to Tobiasz, a nie on wyszedłby na boisko od pierwszej minuty. – Ale oczywiście trzeba szanować decyzję trenera. Dalej zostanę tym samym Dominikiem i nic się nie zmieni. Nie zamierzam się obrażać, tylko dalej robić swoje. Wiem, że tylko wtedy moja praca zostanie doceniona – powiedział Hładun, który zagrał w 4 spotkaniach ekstraklasy i w 3 z nich zachował czyste konto.

Plus dla Muciego

Przygotowując się na podjęcie Rakowa, Legia zagrała sparing z GKS-em Katowice, który bez najmniejszych kłopotów wygrała 3:0, po trafieniu Ernesta Muciego oraz dwóch golach Patryka Sokołowskiego. Były piłkarz Piasta Gliwice raczej na rolę inną niż rezerwowego w dzisiejszym spotkaniu nie powinien się nastawiać, ale w Warszawie wskazywano na dobry występ Albańczyka. Wiadomo, że GieKSa nie jest dla wicelidera ekstraklasy żadnym wyznacznikiem, ale to nie pierwszy w minionym czasie raz, kiedy Muci jest jedną z aktywniejszych postaci w ofensywie Legii. W trzech poprzednich kolejkach ligowych 22-latek zanotował dwie asysty – z Górnikiem Zabrze oraz Stalą Mielec.

Ostatnio legioniści w treningach skupiali się głównie na dwóch aspektach: taktyce skoncentrowanej na postawie Rakowa oraz konstruowaniu akcji ofensywnych. Jeśli dobrze wykonali swoją pracę, może to zwiastować ciekawe widowisko w sobotę.


Na zdjęciu: Kosta Runjaić musi zdecydować, na którego bramkarza postawi w meczu z Rakowem. Wybór nie będzie łatwy.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus