Obronił dwa rzuty karne, ale i tak są bez punktów

Bramkarz Zagłębia Sosnowiec został bohaterem meczu, ale to tyszanie świętują zwycięstwo.


Zagłębie sprawiło GKS-owi Tychy sporo problemów. Artur Skowronek postanowił zaskoczyć rywali dwoma roszadami personalnymi i zmianą ustawienia. Trójka środkowych obrońców z debiutującym wyjściowej jedenastce sosnowiczan pozyskanym z Radomiaka Mateuszem Bodziochem została obudowana dwójką wahadłowych oraz Wojciechem Kamińskim grającym w roli defensywnego pomocnika.

Do zadań ofensywnych przeznaczeni zostali natomiast rozgrywający Wojciech Szumilas oraz trzej napastnicy. Z tym, że Szymon Sobczak i Szymon Pawłowski w fazie obrony szybko zajmowali miejsce na bokach pomocy i tylko środkowy Vamara Sanogo, który po zimowym powrocie z Górnika Zabrze pierwszy raz pojawił się w pierwszym składzie Zagłębia miał w rozpisce przede wszystkim grę do przodu, którą sfinalizował Pawłowski. To 17-krotny reprezentant Polski w 35 minucie spotkania po zagraniu Borowskiego wbiegł dynamicznie w pole karne tyszan, przyjęciem ustawił sobie piłkę na strzał i mając dużo miejsca oraz czasu trafił z 10 metra w długi róg, ustalając wynik pierwszej połowy.

Patrząc jednak na przebieg gry można stwierdzić, że ten wynik był zaskoczeniem. To gospodarze, grając w niemal takim takim samym składzie jak tydzień temu w Nowym Sączu – kartkowicza Macieja Mańkę zastąpił Dominik Połap – do przerwy znacznie dłużej byli w posiadaniu piłki, a na jedyny celny strzał rywali odpowiedzieli czterema uderzeniami w światło bramki. Aktywny Marcin Kozina raz po raz wbiegał bowiem pod bramkę Michała Gliwy, ale Daniel Rumin nie potrafił się wstrzelić. W 7 minucie przestrzelił z 5. metra.

W 25 minucie także z pola bramkowego „piętką” posłał futbolówkę wprost w ręce bramkarza, który również w 28 minucie nie dał się zaskoczyć nowemu napastnikowi GKS-u Tychy i instynktownie odbił piłkę uderzoną zza linii bocznej. Najlepszą okazję na wyrównanie zmarnował jednak Krzysztof Wołkowicz. Bohater poprzedniego spotkania trójkolorowych, po faulu Borowskiego na Kozinie, w 41 minucie gry podbiegł bowiem do piłki ustawionej na wapnie i… podał ją golkiperowi.

Wystarczył jednak kwadrans przerwy, żeby Wołkowicz i Rumin przemyśleli swoją grę i błyskawicznie doprowadzili do wyrównania. Pierwszy podłączył się do ataku niczym rasowy lewoskrzydłowy i dośrodkował w pole bramkowe, a drugi w polu bramkowym uprzedzi golkipera i 48 minucie z najbliższej odległości skierował futbolówkę do siatki. Pierwsze trafienie w nowych barwach nie dało jednak pełnej satysfakcji wychowankowi Lotnika Kościelec, bo 10 minut później zmarnował rzut karny.

Gdy Sanogo po wrzutce Mateusza Czyżyckiego z rzutu wolnego sfaulował Kamila Szymurę tyszanie mieli bowiem drugą w tym spotkaniu jedenastkę i choć tym razem uderzenie było trudniejsze to Gliwa popisał się rzutem w tempo i wybił płasko uderzoną piłkę na rzut rożny.

Niewykorzystana sytuacja mogła się zemścić w 62 minucie, bo po centrostrzale Pawłowskiego Konrad Jałocha wykorzystał swoje 2 metry wzrostu, żeby wybić piłkę na rzut rożny. Chwilę później tyszanie najedli się natomiast strachu po gwizdku Piotra Lasyka, który wskazał na „wapno”, ale po analizie akcji na ekranie stwierdził, że Nemanja Nedić wybił piłkę, a Sobczaka ukarał za symulowanie.

Stoper z Czarnogóry nie tylko pod swoją bramką okazał się jednak szybszy od rywali. W 3 minucie doliczonego czasu gry, po wrzucie piłki z autu przez Połapa, odbita od Wiktora Żytka i Gracjana Jarocha piłka spadła na nogę jedynego w tyskim zespole obcokrajowca, który w polu bramkowym okazał się najsprytniejszy i ulokował futbolówkę w siatce, ustalając wynik.


GKS Tychy – Zagłębie Sosnowiec 2:1 (0:1)

0:1 – Pawłowski, 35 min, 1:1 – Rumin, 48 min, 2:1 – Nedić, 90+3 min.

GKS: Jałocha – Połap, Nedić, Szymura, Wołkowicz – Biel (75. Kargulewicz), Żytek, Czyżycki (90+6. Paprzycki), Kozina (82. Wachowiak) – Malec (75. Grzeszczyk), Rumin (82. Jaroch). Trener Artur DERBIN.

ZAGŁĘBIE: Gliwa – Borowski, Jończy, Dalić (46. Banaszewski), Bodzioch, Seedorf (86. Masłowski) – Sobczak, Kamiński, Szumilas, Pawłowski – Sanogo (60. Bryła). Trener Artur SKOWRONEK.

Sędziował Piotr Lasyk (Bytom). Widzów 1800. Żółte kartki: Połap, Szymura, Rumin, Jaroch – Borowski, Seedorf, Sanogo, Szumilas, Sobczak.

Piłkarz meczu – Michał GLIWA.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus