Awanse i klapy sezonu zasadniczego

Cztery polskie kluby mogą liczyć na występy w eliminacjach europejskich pucharów, zatem wybierając najbardziej spektakularne awanse i klapy w rozegranej dotąd części sezonu nieprzypadkowo zdecydowaliśmy się na wskazanie właśnie kwartetów. Prym w kategorii odwrotów nieprzypadkowo wiodą przedstawiciele Legii, która z racji miażdżącej przewagi finansowej powinna być polskim Bayernem, tymczasem ogląda plecy rywali i na pewno nie jest w tym momencie głównym faworytem.

Oczarowania

 

1. Jerzy Brzęczek

Kiedy w kuriozalnych okolicznościach doszło w Wiśle Płock do zmiany trenera tuż przed sezonem, Brzęczek wcale nie został przyjęty z wielkim entuzjazmem przez płockich kibiców. W miarę upływu czasu szkoleniowiec przekonywał jednak do siebie już nie tylko piłkarzy, z Dominikiem Furmanem na czele, lecz i fanów. Trudno zresztą się dziwić, broniły go wyniki, które zaprocentowały czwartym miejscem na mecie sezonu zasadniczego, jak również coraz bardziej wyrazisty styl. Sensownie poukładał ofensywę Nafciarzy, która zaczęła być groźna dla najlepszych w kraju, ale znalazł też nową pozycję Arkadiuszowi Recy. Ustawiony na lewej obronie rosły piłkarz szybko dzięki temu trafił do notatników skautów Atalanty Bergamo i jest głównym kandydatem do pobicia transferowego rekordu Wisły. Nic zatem dziwnego, że jeszcze przed zakończeniem sezonu zasadniczego szefostwo płockiego klubu przedłużyło kontrakt skutecznego trenera. Czy Nafciarze włączą się do walki o podium?

2. Lech Poznań

Lechowi można sporo zarzucić po zakończonym niedawno sezonie zasadniczym, przede wszystkim 225 dni bez zwycięstwa w meczu wyjazdowym. Nie sposób jednak nie oddać Kolejorzowi, że cierpliwość, którą w stosunku do trenera Nenada Bjelicy wykazali właściciele i szefowie poznańskiego klubu na dłuższym dystansie okazała się opłacalna. Co prawda brakowało wygranych, ale Chorwat w sposób podręcznikowy budował zespół od tyłu. Na efekty w ofensywie, z których korzysta głównie Christian Gytkjaer trzeba było poczekać, natomiast defensywa jest już od dawna najszczelniejsza w lidze. Zaledwie pięć porażek na dystansie 30 kolejek wzbudza szacunek; zwłaszcza w sytuacji, kiedy obrońca tytułu przegrywał dwukrotnie częściej. Także liczba straconych goli jest dobrym świadectwem pracy Bjelicy; rywale wbili Lechowi 23 gole, czyli aż o osiem mniej niż drugiej w tej klasyfikacji Legii. Czy w Poznaniu są największe podstawy pod mistrzostwo w obecnym sezonie?

3. Igor Angulo

Pod adresem najlepszego snajpera Górnika nie tylko można, ale wręcz trzeba kierować zastrzeżenia dotyczące tegorocznej skuteczności. Nie wolno jednak zapominać, że sezon zasadniczy trwa 30 kolejek, a trafienia z początku rozgrywek są równie cenne jak te z finiszu. Hiszpan w 2018 roku zatracił pewność siebie, ale nadal miał sporo sytuacji i grał co najmniej przyzwoicie. Fani KSG mogą się więc pocieszać, że Angulo gorzej uderzać już nie może, zaś lepiej – jest w stanie. Nikt zresztą Igorowi nie odbierze, że zapewnił zabrzańskim kibicom o wiele więcej pozytywnych emocji niż spodziewali się przed rozpoczęciem sezonu w roli beniaminka; Górnik był przecież typowany walki o utrzymanie do ostatniej kolejki. Czy Bask będzie jeszcze w stanie odblokować się w trwających rozgrywkach i pomoże kolegom wywalczyć miejsce w pucharach?

4. Carlitos

Napastnik Wisły dzięki skutecznemu finiszowi został królem strzelców sezonu zasadniczego. Mimo buńczucznych zapowiedzi przed startem wiosennej części rozgrywek, w bieżącym roku zaskakiwał chyba także… samego siebie. Kulminacja formy przypadła na mecze ze Śląskiem Wrocław i Legią Warszawa, a sześć punktów zdobytych w tych spotkaniach pozwoliło Białej Gwieździe na – w miarę – bezstresowy awans do grupy mistrzowskiej. Problem Carlitosa polega jednak na tym, że ma kiepskie wsparcie partnerów, trafienia Hiszpana przykrywały słabości Wisły. Trudno prognozować, że zespół z Reymonta włączy się do walki o puchary. Czy brak wyraźnego celu nie przyczyni się do spowolnienia Carlitosa?

Rozczarowania

 

1. PZPN, Ekstraklasa SA

Wydawało się, że pod względem logistyki, marketingu i wizerunku nasz związek jest już (prawie) najlepszy na świecie, a ligowa spółka – plasuje się w ścisłej czołówce w Europie. Tymczasem organizacja była w tym sezonie zwyczajnie kiepska. Począwszy od dopuszczenia do udziału w rozgrywkach bezdomnego zespołu (Sandecja Nowy Sącz, która zresztą nawet nie zamierza budować siedziby) – co skutkuje kolizją terminu z Bruk-Betem w rundzie finałowej w grupie spadkowej – a na zamieszaniu z VAR w 30. kolejce kończąc. Do tego trzeba dodać przepychanki między Komisją Ligi Ekstraklasy, która mocno się wygłupiła orzekając w sprawie zamieszek na meczu Piasta z Górnikiem, a Najwyższą Komisją Odwoławczą w PZPN. A także brak porozumienia nawet w tak (teoretycznie) błahej kwestii, jaką wydaje się limitu obcokrajowców w najwyższej klasie. Nikomu niepotrzebna rywalizacja między dwoma ośrodkami piłkarskiej władzy doprowadziła do chaosu i niedociągnięć. Pytanie więc, czy w tym sezonie uda się zepsuć coś jeszcze?

2. Romeo Jozak

Zadziwiająca wydaje się niechęć właścicieli najbogatszego polskiego klubu do krajowych trenerów. Byłaby pewnie jeszcze zrozumiała, gdyby na ławce klubu z Łazienkowskiej zasiadali ludzie z uznanymi zagranicą nazwiskami. O ile jednak Stanisław Czerczesow spełniał to kryterium, o tyle Henning Berg i Beskik Hasi byli początkującymi szkoleniowcami. Natomiast Jozak jest nawet przy nich niczym królik wyciągnięty z kapelusza. OK., Chorwat może jeszcze ustrzelić nawet dublet, ale jego celem był triumf już w sezonie zasadniczym. Stołeczny zespół miał mieć komfort przed rundą finałową, kibice zapewnione najważniejsze widowiska na finiszu ESA 37 na własnym boisku, zaś właściciel związany z tym godziwy wpływ z organizacji spotkań. Tymczasem to fani w Białymstoku i Poznaniu obejrzą decydujące o podziale miejsce na podium mecze z udziałem Legii. A trener nadal szuka optymalnego składu, zaś zespół próbuje odnaleźć się w ustawieniu 1 – 4- 3-3. Czy zdążą jeszcze w tym sezonie?

3. Lechia Gdańsk

Po zakupie pakietu akcji przez Franza Josefa Wernze pod względem finansowym i marketingowym klub z Wybrzeża szybko wskoczył do czołowej trójki w Polsce, za to pod względem sportowym nie mógł przebić się na podium. Zaś w obecnych rozgrywkach rozczarował najbardziej spośród wszystkich uczestników rozgrywek. Kibice w Gdańsku mogą się cieszyć, że w lidze wciąż są prezentujące mizerny poziom Sandencja oraz Bruk-Bet, w przeciwnym wypadku to w zespole nieobeznanym ze stresem związanym z walką w tzw. grupie B należałoby upatrywać głównego kandydata do spadku. Identyfikacja czołowych zawodników z klubem w trudnym momencie bywa – czego dowodzi zawieszenie Marco Paixao – zerowa. Za kiepskie wyniki w sezonie zasadniczym zapłacił jednak w pierwszej kolejności dział prasowy, w komplecie zwolniony przez prezesa Adama Mandziarę. Jak nisko upadnie Lechia?

4. Eduardo

35-letni Brazylijczyk z chorwackim paszportem miał być marketingowym kołem zamachowym całej ekstraklasy i motorem napędowym Legii. Słynny przed laty gracz wystąpił nawet w 9 meczach Legii w 2018 roku, tylko jednak w dwóch od 1. do 90. minuty. W dorobku ma jedną żółtą kartkę, podczas gdy Dariusz Mioduski wykładając naprawdę duże w polskich realiach pieniądze na kontrakt doświadczonego napastnika liczył zapewne na dziewięć goli Eduardo w drugiej części sezonu zasadniczego. Urodzony w Rio de Janeiro w 1983 roku jest wolny, statyczny, wręcz dostojnie porusza się po boisku. Niczym rentier, który jest w pełni usatysfakcjonowany, że zdołał jeszcze kogoś przekonać dawną sławą, po której pozostały wyłącznie wspomnienia. Czy po sezonie zostanie synonimem najbardziej nierozważnie wydanych pieniędzy w polskim futbolu?