Od klasy A na szczebel centralny

Jerzy DUSIK: Kiedy został pan prezesem Skry?

Artur SZYMCZYK: – To był czas, kiedy bezdomna drużyna, grająca swoje mecze na stadionie Włókniarza, albo na obiekcie Politechniki Częstochowskiej, wreszcie zadomowiła się na boisku przy ulicy Loretańskiej. Chociaż słowo „boisko”w tamtych czasach to była przesada, bo bardziej pasowałoby określenie „łąka”. Trafiłem na nią w połowie 2006 roku, bo drużyna reprezentująca moją firmę w lidze zakładowej, w formularzu zgłoszeniowym musiała wpisać boisko, na którym będzie podejmować rywali. Spotkałem się więc z działającymi wtedy w Skrze Piotrem Wierzbickim i Tomkiem Musiałem, którzy… zarazili mnie swoją pasją i zostali moimi najbliższymi współpracownikami. Spodobała mi się szczególnie myśl trenerska oraz pomysł na pracę szkoleniową Tomka. Wszedłem do klubu niejako z ulicy, jako petent, a wyszedłem jako prezes.

Pomyślał pan wtedy, że za 12 lat wywalczycie awans do II ligi?

Artur SZYMCZYK: – Graliśmy wtedy w klasie A i w pierwszym sezonie mojej prezesury wyprzedził nas Pająk Wąsosz. Rok później zaczął się jednak nasz marsz w górę i drużyna, w której grali Mateusz Woldan i Adrian Musiał awansowała do „okręgówki”. 23 zwycięstwa, 3 remisy i bilans bramkowy 118:11 pozwoliły nam świętować awans z 26-punktową przewagą. Mateusz i Adrian nadal grają w naszym zespole, w którym jako dzieciak zaczynał też Dawid Niedbała. To są „dzieci Skry” i dla nich ten awans, a przede wszystkim perspektywa meczów z Ruchem, Chorzów, Widzewem Łódź, Górnikiem Łęczna czy GKS-em Bełchatów, jest czymś najbardziej niezwykłym.

Kiedy dotarło do pana, że jesteście w II lidze?

Artur SZYMCZYK: – Po ostatnim meczu sezonu, gdy wszystko ułożyło się po naszej myśli. Byliśmy w euforii, a ja jeszcze dzień po meczu nie miałem świadomości, co się tak naprawdę stało. Ale od poniedziałku, czyli od momentu, w którym zaczęliśmy myśleć o budżecie na nowy sezon i przygotowaniach do rozgrywek, w pełni uświadomiłem sobie, co się stało.

Zabrzmiało to tak, jakby awans pana zaskoczył?

Artur SZYMCZYK: – Zaskoczyły mnie wyniki rundy jesiennej, a jeszcze bardziej… decyzja Jakuba Dziółki, który zimą opuścił drużynę lidera. Podziękowaliśmy trenerowi za jego pracę i rozumiejąc jego wybór, życzyliśmy powodzenia w GKS-ie Katowice, stawiając jednocześnie na przygotowywanego u nas do tej roli Pawła Ścieburę. Kiedy 10 lat temu wypatrzyliśmy go jako szkoleniowca młodzieży w Pogoni Kamyk i ściągnęliśmy do Skry, wiedzieliśmy, że kiedyś zajmie to miejsce, ale nie myśleliśmy, że to nastąpi tak szybko. Piłkarskie życie przyśpieszyło jednak w styczniu i postawiliśmy na swojego człowieka. Paweł dostał swoją szansę i choć na początku nie było łatwo, to finisz był skuteczny. Dajemy mu więc szansę dalszej pracy z zespołem, bo – choć nie ma licencji UEFA Pro, to po awansie nadal może prowadzić zespół, z którym osiągnął sukces. W pełni spłacił kredyt zaufania, którym go obdarzyliśmy.

Miał pan w trakcie rundy wiosennej chwile zwątpienia?

Artur SZYMCZYK: – Wierzyłem w zespół, ale gdy Polkowice „odpaliły”, włączając się do walki o awans, pojawiły się obawy. To, co nas martwiło przez długą część rudy wiosennej, na koniec okazało się naszym sprzymierzeńcem. Siła polkowiczan – w ostatniej kolejce sezonu – sprawiła, że Ślęza Wrocław straciła punkty, co zapewniło nam mistrzostwo III grupy III ligi.

Komu zadedykował pan ten awans?

Artur SZYMCZYK: – Śląskiemu Związkowi Piłki Nożnej, który w minionym sezonie mógł się cieszyć z trzech awansów: Zagłębia Sosnowiec do ekstraklasy, GKS-u 1962 Jastrzębie do I ligi i naszego do II ligi. To jest także sukces naszych przyjaciół, którzy byli z nami w dniu walki o awans i pobili rekord frekwencji, bo 850 widzów na naszym obiekcie to coś niesamowitego. Andrzej Szarmach przyjechał na zaproszenie naszego Klubu Seniora, któremu przewodzi Jerzy Miedziński. Cieszyła nas obecność „starych skrzaków” oraz przedstawicieli władz miasta, które teraz może się chwalić niezwykłym osiągnięciem. Na palcach jednej ręki można przecież policzyć polskie miasta, w których są co najmniej dwie piłkarskie drużyny na szczeblu centralnym.

Będziecie na nim grać na swoim boisku?

Artur SZYMCZYK: – W tym sezonie wygraliśmy u siebie 14 razy i zanotowaliśmy 3 remisy, a ostatnią porażkę ponieśliśmy 27 maja ubiegłego roku. Nadal więc chcemy tu grać, dlatego jesteśmy na etapie przystosowywania „Lorety” do wymogów II ligi. Poprosiliśmy PZPN, byśmy na początkowe kolejki sezonu zostali wpisani jako goście i zostaliśmy wysłuchani. Cztery pierwsze spotkania rozegramy na wyjazdach i dopiero w drugiej połowie sierpnia zadebiutujemy u siebie. Ten czas wykorzystamy na dostosowanie obiektu przy Loretańskiej do wymogów licencyjnych. Myślę, że wspólnie z MOSiR-em, który administruje obiektem, damy sobie radę ze wszystkimi problemami i nasz stadion nadal będzie naszą twierdzą.

 

Rozmawiał Jerzy Dusik