Odbili się od dna

Ci którzy uważnie śledzili grę Skry wiosną nie są zaskoczeni tym, że częstochowianie wygrali dwa mecze z rzędu i opuścili ostatnie miejsce w tabeli.


Gdy po przegranych minimalnie meczach z ŁKS-em i Bruk-Betem Termalicą trener Skry Jakub Dziółka podkreślał, że jego zespół gra w rundzie wiosennej coraz lepiej, niewielu fachowców dostrzegało te zmiany na lepsze. Dlatego po pierwszym tegorocznym zwycięstwie częstochowian przede wszystkim padały słowa o słabej dyspozycji Podbeskidzia i podkreślano głównie, że to bielszczanie przerwali swoją passę 12 spotkań bez porażki. W dodatku skazywana już na pożarcie drużyna spod Jasnej Góry po tym zwycięstwie – pierwszym 11 porażkach i 1 remisie – nie opuściła jeszcze wtedy ostatniego miejsca w tabeli.

Tej sztuki dokonała jednak po drugim z rzędzie wygranym spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec i zgodnie z obietnicami składanymi przez zawodników oraz sztab szkoleniowy „skrzacy” włączyli się do walki o utrzymanie. Plasują się wprawdzie jeszcze w strefie spadkowej, ale mają tylko punkt straty do Odry Opole, która po 23 kolejkach jest pierwszym zespołem „nad kreską”.

Jak równy z równym

– Jeżeli po przedostatniej kolejce będziemy mieć 4 punkty straty do miejsca zapewniającego utrzymanie to dopiero wtedy się poddamy – stwierdził na koniec lutego Jakub Bursztyn, bramkarz Skry. – Z matematyką bowiem nie wygramy. Ale jeżeli chodzi o boisko, co pokazały nawet te przegrane mecze z ŁKS-em Łódź i w Niecieczy, zawsze będziemy wychodzić na spotkanie żeby wygrać. Jesteśmy w stanie walczyć jak równy z równym z każdym i będziemy się starali grać na zero z tyłu oraz o 3 punkty.

Duża radość

Potwierdzeniem tych zapowiedzi były dwa kolejne spotkania, w których golkiper częstochowskiego zespołu zachował czyste konto, a w meczu z Podbeskidziem Jakub Sangowski oraz w spotkaniu z Zagłębiem Jan Flak, zadali ciosy decydujące o wynikach.

– Czujemy dużą radość – powiedział strzelec gola w starciu z bielszczanami i asystent przy trafieniu w potyczce w Sosnowcu. – Długo czekaliśmy, żeby w końcu poczuć smak zwycięstwa i przeżyć tę radość po wygranym meczu. A ja tym bardziej się cieszę, że przełamałem się i strzeliłem swojego pierwszego gola dla Skry więc mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Długo nie grałem w pierwszym składzie więc ucieszyłem się, że dostałem szansę gry od pierwszej minuty i myślę, że ją wykorzystałem. Starałem się grać jak najlepiej i myślę, że mogę być zadowolony. Zadowoleni możemy być jednak także jako zespół, bo byliśmy konsekwentni w swoim działaniu. Byliśmy bardzo dobrze ustawieni taktycznie i zorganizowani w defensywie co okazało się kluczem do sukcesu.

Oby tak dalej

Jakub Bursztyn broni, Jakub Sangowski atakuje, ale przede wszystkim cała drużyna Skry angażuje się na sto procent i każde ogniwo w tym „łańcuszku Jakuba” odgrywa bardzo ważną rolę.

– Pokazaliśmy charakter – zapewnił obrońca Mateusz Machała, który po spotkaniu z Zagłębiem, z którego zimą został wypożyczony do Skry, miał podwójną satysfakcję. – Na boisku było widać, że to nie jest łatwy mecz, ale potwierdziliśmy, że defensywa jest naszą mocną stroną, a z przodu też daliśmy radę. To było dla mnie szczególne spotkanie, bo Zagłębie jest moim macierzystym klubem, ale gram dla Skry i wychodząc na boisko pamiętałem o słowach mojego byłego trenera, który powiedział: „gdy przekraczasz białą linię na murawie to sentymenty i przyjaźnie się kończą”. Zagrałem najlepiej jak potrafię i w szatni Skry cieszyłem się z kolegami ze zwycięstwa. Mam nadzieję, że ta dobra seria będzie kontynuowana. Atmosfera w zespole jest bardzo fajna. Jeden drugiego wspiera i oby tak dalej.


Na zdjęciu: Jakub Sangowski sporo pomógł swojemu zespołowi w ostatnich zwycięstwach.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus