Odra była wielkim światem

W szeregach Chrobrego jest zawodnik, któremu podczas dzisiejszej wizyty w Opolu serce z pewnością zabije nieco szybciej niż innym. To Przemysław Trytko, który urodził się w tym mieście, do dziś ma w nim wielu znajomych i właśnie tam jego piłkarska kariera – albo „przygoda z piłką” – nabrała rozpędu.

Na Oleską na piechotę

– W Opolu spędziłem najwcześniejsze dzieciństwo. Miałem rok, może dwa, gdy przenieśliśmy się do Strzelec Opolskich. W tamtejszych Budowlanych grałem przez siedem lat. Jako 13-latek trafiłem do Odry. Trenowałem pod okiem trenerów Janusza Wygasia i Dariusza Kaniuki, a półtora roku później przeniosłem się do Gwarka Zabrze – opowiada 31-letni dziś napastnik, który jako młody chłopiec zawsze marzył o tym, by przenieść się do klubu z Opola.
–  Na podwórku w Strzelcach traktowaliśmy Odrę jako wielki świat. Gdy usłyszeliśmy o kimś, że gra w Odrze, był dla nas bohaterem. Wtedy to był taki odnośnik; coś, do czego chcieliśmy dążyć – przyznaje Trytko, który na Oleską trafił nieco z… przypadku. Jako 13-latek, był z rodzicami na wakacjach w pobliskiej Turawie. „Zahaczyli” też o klub, gdzie usłyszeli, że może stawić się na treningu. Zaprezentował się z na tyle dobrej strony, iż został. Budowlani Strzelce Opolskie czynili co prawda problemy w przeprowadzce, dlatego przez pół roku Trytko tylko trenował w Odrze, zamiast grać, ale koniec końców wszystko skończyło się pomyślnie.

– Dojeżdżałem ze Strzelec codziennie. Wsiadałem w pociąg, a potem szedłem na Oleską na piechotę. Przez rynek, obok uniwersytetu… I tak dzień w dzień, od poniedziałku do niedzieli. Często zdarzało się, że w sobotę grałem w trampkarzach, a w niedzielę – u trenera Wygasia w juniorach. Lata minęły, trochę się pozmieniało, miasto jest remontowane, ale teraz też bez problemu trafiłbym z dworca na stadion. Gdy grałem w Budowlanych, strzelałem gole, ale do kadry województwa byli powoływani chłopaki z opolskich klubów, a od nas – nikt, nigdy. Gdy zacząłem grać w Odrze, bardzo szybko okazało się, że w kadrze może też spokojnie dać sobie radę chłopak spoza Opola – mówi Trytko.

Nie ma co planować

31-latek kilka sezonów temu mógł nawet wrócić na stare śmieci. – Gdy zacząłem profesjonalnie grać w piłkę, Odra akurat znalazła się na niskim szczeblu. Znam dobrze Dariusza Żurawia. Gdy był trenerem Odry, zadzwonił do mnie z zapytaniem, czy nie chciałbym się stać dla Opola taką ważną postacią, która by wróciła. No, ale grałem wtedy w ekstraklasie i nie brałem pod uwagę możliwości zejścia dwie czy trzy ligi niżej – zdradza. I nie wyklucza, że po zakończeniu kariery przeniesie się na Opolszczyznę na stałe. –  W Strzelcach Opolskich mam mieszkanie. To taka moja baza. Jasne, że są myśli, by spiąć to wszystko klamrą i wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło. Czas pokaże. W życiu nie ma co planować – zaznacza napastnik, który w ekstraklasie – w barwach Korony Kielce, Arki Gdynia czy Jagiellonii Białystok zanotował ponad 130 występów.

– Coś tam zdobyłem, wygrałem Puchar Polski, pokopałem w ekstraklasie, zadebiutowałem w Bundeslidze. Szanuję to, co osiągnąłem, ale – jak chyba każdy sportowiec – nie jestem do końca zadowolony. Nie czuję się wypalony, nasycony. Triumfu w Lidze Mistrzów już nie planuję, ale jeszcze pocieszyć się z kilku wygranych – jak najbardziej – mówi Trytko, który ostatnio leczył drobny uraz, ale możliwe, że dziś pojawi się na boisku.