Odra Opole. Apetyty były większe

Jeśli do przedostatniej kolejki pozostaje się w grze o awans, to trudno, by po przegraniu tej walki nie było poczucia niedosytu.


Takowe właśnie towarzyszy opolanom, którzy mieli co prawda skrawek procenta szans na załapanie się do czołwej szóstki i baraży, ale dzięki niespodziewanym zwycięstwom z Miedzią Legnica i Bruk-Betem Termalicą Nieciecza marzenia zaczynały nabierać coraz realniejszych kształtów.

Odarci z nich zostali dopiero w niedzielę. Tak jak tydzień temu ówczesnemu liderowi z Niecieczy nie wpadło przy Oleskiej nic i przegrał 0:1, tak tyszanom wpadało wszystko i skończyło się 1:5.

Z przymrużeniem oka można by rzec, że jedyną osobą w Odrze zadowoloną z takiego rozstrzygnięcia jest… księgowa, skoro za miejsce w szóstce zawodnicy mieli zapewnioną niemałą premię. Nie zapracują na nią jednak, bo strata do Górnika Łęczna wynosi już 4 punkty i skończą sezon albo na 8. miejscu, na którym plasują się obecnie, albo „oczko” wyżej, ale tylko pod warunkiem, że wygrają w niedzielę na Widzewie, a żyjąca wciąż nadzieją na baraże Miedź nie zgarnie przed własną publicznością pełnej puli z Zagłębiem Sosnowiec.

Tak czy inaczej dla Odry to najlepszy sezon od rozgrywek 2000/01, gdy – po walce nie tylko boiskowej, ale też brudnej, finansowej – zajęli na zapleczu ekstraklasy 4. miejsce. Pozycję nr 10 uzyskali w 2007 roku, a odkąd w 2017 roku wrócili na poziom rozgrywkowy nr 2, zajmowali lokaty w drugiej dziesiątce – 11., 12. i 13.



– GKS Tychy wypunktował nas do bólu i musimy się po tej sromotnej lekcji podnieść – mówi trener Piotr Plewnia.

– Porażka nie powinna być aż tak wysoka. Mimo wszystko jestem pełen podziwu dla moich zawodników za cały sezon. Mam wrażenie, że nasze miejsce jest naprawdę dobre, choć teraz nikogo z nas nie satysfakcjonuje. To najwyższa pozycja Odry od lat, lecz nasze ambicje były dużo wyższe. Żałujemy bardzo, że nie udało się tego dokonać, ale wiem, że to perspektywiczny zespół. Czas pokaże czy przed nim wiele dobrego, ale ma potencjał i może grać jeszcze lepiej w piłkę. To jednak kwestia przyszłości, a teraźniejszość jest taka, że pojedziemy na Widzew, by zrewanżować się za niedzielny mecz z Tychami. Przede wszystkim za wynik, a nie za grę – dodaje szkoleniowiec.


Fot. Adam Starszynski / PressFocus