Kamyk milowy

Bezcenne zwycięstwo opolan w walce o utrzymanie. Udowodnili, jak bardzo zależy im na uratowaniu pierwszej ligi, nie tylko jako drużyna, ale klubowa społeczność.


Niektórzy żartowali, że Odrze jeszcze bardziej zaczęło zależeć na utrzymaniu, skoro z ekstraklasą pożegnać mają się dawno niewidziani przy Oleskiej rywale z Wrocławia i Gdańska. Dobre humory nie dziwiły – niebiesko-czerwoni zaksięgowali w poniedziałek arcyważne 3 punkty. Po tym, jak w piątek Skra pokonała GieKSę, znaleźli się pod „kreską” i na musiku. Zasłużenie wybrnęli z tego, przeskakując w tabeli nie tylko częstochowian, ale też Resovię. Opolanie pokazali, jak się powinno walczyć o utrzymanie. Drużyna z determinacją i ofiarnością walczyła na boisku, a dopisała też frekwencja, mimo – nie czarujmy się – średnio atrakcyjnego przeciwnika i dość „wyjazdowego” majówkowego terminu.

Dobra robota

Jedyny gol, na którego Odra mocno pracowała, padł późno, bo dopiero w 78 minucie. Po dośrodkowaniu Macieja Makuszewskiego z rzutu rożnego piłka wypadła co prawda z głogowskiego pola karnego, ale wróciła tam za sprawą Jakuba Szreka. Przejął ją Mateusz Kamiński i mimo asysty Roberta Mandrysza uderzeniem w „długi” róg pokonał Damiana Węglarza. Radość przy Oleskiej była spora, na murawę wbiegła nawet część rezerwowych. Dla kapitana był to gol nr 4 w tym sezonie, co jak na stopera jest bardzo dobrym wynikiem. Co istotne – trafienia „Kamyka” przełożyły się na łącznie 10 zdobytych punktów. Swoją drogą – to dokładnie tyle, ile Odra zaksięgowała w ostatnich 4 kolejkach, pokonując GieKSę, Tychy i Chrobrego, a remisując w Częstochowie. Wiosną od zespołu trenera Adama Noconia lepiej punktują tylko 4 zespoły. Częściej wygrywają jedynie Wisła i Ruch, nikt nie traci mniejszej liczby goli. To wystawia szkoleniowcowi, jego sztabowi i drużynie jak najlepsze świadectwo.

Zablokowani

Chrobry miał trudności z wykreowaniem klarowniejszej okazji. Dopiero w samej końcówce dwukrotnie miejscowych postraszył Sebastian Stebiecki – raz po rykoszecie trafił w boczną siatkę, raz półwolejem przeniósł piłkę nad bramką, a trener Marek Gołębiewski aż przykucnął z niedowierzania. Nad szkoleniowcem zbierają się czarne chmury. Chrobry zimował tuż za podium. Zamiast walczyć o ekstraklasę. Na ostatniej prostej sezonu może jeszcze zostać wplątany w bój o utrzymanie, bo jego przewaga nad „kreską” stopniała do 6 punktów.

Stracił już 50 goli, nie wygrał żadnego z 9 ostatnich meczów. W tej rundzie pokonał tylko Chojniczankę i jest najgorszą drużyną wiosny. Odry mocniej nie postraszył, choć sędzia Sebastian Krasny zakończył to spotkanie dopiero w 100 minucie (pokłosie urazu Rafała Niziołka, który zderzył się z… Mateuszem Spychałą i opuszczał boisko z zakrwawioną twarzą oraz pokaźnym opatrunkiem). „Nigdy nie spadnie” – krzyczeli opolscy kibice, pewnie ze świadomością, jak niełatwy kalendarz – stanowiony przez Puszczę, Stal, Ruch, Chojniczankę i ŁKS – czeka jeszcze tej wiosny ich zespół.

Odra Opole – Chrobry Głogów 1:0 (0:0)

1:0 – M. Kamiński, 77 min.

ODRA: Haluch – Spychała, M. Kamiński, Pingot, Pikk (46. Szrek) – W. Kamiński, Niziołek (76. Urbańczyk) – Makuszewski, Czapliński, Nowak (76. Mikinicz) – Bednarski. Trener Adam NOCOŃ.

CHROBRY: Węglarz – Bogusz (82. S. Górski), Zarówny, Michalec, Mandrysz, Kuzdra – Ozimek (65. J. Górski), Mucha, Kolenc, Machaj (52. Jóźwiak) – Steblecki. Trener Marek GOŁĘBIEWSKI.

Sędziował Sebastian Krasny (Kraków). Widzów 2500. Żółte kartki: W. Kamiński, Bednarski – Jóźwiak.
Piłkarz meczu – Mateusz KAMIŃSKI.


Na zdjęciu: Gdy Mateusz Kamiński trafia do siatki, to zazwyczaj są to ważne gole. Tym razem zapewnił niesamowicie ważną wygraną z Chrobrym.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus