Odra Opole. Jeszcze myślą o przodzie

Koniec okna transferowego nie musi oznaczać końca ruchów kadrowych przy Oleskiej, mimo że nie wypalił pomysł sprowadzenia pomocnika z ekstraklasy.


W końcówce okna transferowego w Odrze nie należy już spodziewać się żadnych ruchów kadrowych. Opolanie pracowali nad jednym ciekawym wzmocnieniem, ale ostatecznie nie dojdzie ono do skutku. Mowa o zakontraktowaniu Adriana Łyszczarza ze Śląska Wrocław, który z pewnością byłby w stanie wnieść trochę ożywienia i świeżości do linii pomocy drużyny z Oleskiej.

Ma doświadczenie ekstraklasowe, a nawet gdy w niej nie grał, to mógł liczyć na regularne występy w silnych, bo drugoligowych rezerwach wrocławskiego klubu. Ale skoro tematu już nie ma, to nie ma też co rozwodzić się nad tą kwestią.

Nikt drużyny już nie opuści ale zamknięcie okna transferowego niekoniecznie musi jednak oznaczać końca zbrojeń Odry. Dostępni na rynku nadal będą zawodnicy z kartą na ręku i możliwe, że na któregoś z nich I-ligowiec się zdecyduje. Nie ma co ukrywać, że drużynie przydałby się bramkostrzelny napastnik i o tej pozycji muszą przy Oleskiej myśleć długofalowo.

Dawid Czapliński nadal w pełni nie odpalił, a gol strzelony w majowej konfrontacji z Miedzią Legnica pozostaje jedynym, jakiego doczekał się 29-latek w ponad 30 występach w opolskim zespole. Po Arkadiuszu Piechu coraz mocniej widać, że wieku i peselu się nie oszuka, zaś Adam Żak nawet nie znalazł się wśród rezerwowych na ostatnie wyjazdowe spotkanie z Arką Gdynia. Zagrał w meczu IV-ligowych rezerw z Unią Krapkowice, wpisał się na listę strzelców, opolanie wygrali 1:0…

W klubie liczą, że to też będzie impuls dla napastnika, którego kontrakt wygaśnie już w najbliższej przyszłości, bo z końcem roku kalendarzowego. Mimo posiadania trzech „dziewiątek” trudno wykluczyć, że coś jeszcze w tej materii w najbliższej przyszłości w Opolu się zadzieje.

W klubie mogą patrzeć w przód ze spokojem. Drużyna zaczęła ligę nieźle, 3 mecze wygrała, 3 przegrała, plasuje się w środku stawki i gra ładny dla oka futbol, a już widać, że strzałem w dziesiątkę okazało się pozyskanie tuż przed startem sezonu Mateusza Marca, który pozytywnie wpłynął na ofensywę. Odra grała ładnie nawet w tym ostatnim meczu, wysoko przegranym (0:3) w Gdyni.

– To był świetny mecz dla kibiców i cieszę się, że jako całokształt nie zawiedliśmy 3,5 tysiąca ludzi na trybunach. Z perspektywy trenerskiej jednak, zabrakło nam… Tu musiałbym użyć niecenzuralnego słowa, ale mam na myśli taką złość, aktywność w finalizacji naszych sytuacji. Nie przypominam sobie, byśmy w kilku poprzednich spotkaniach byli tyle razy pod polem karnym przeciwnika, mieli naprawdę dogodne okazje.

Niestety, zabrakło tej jakości, dzięki której chcemy zdobywać punkty. Cieszy, że drużyna pokazała się z dobrej strony, jeśli chodzi o grę w piłkę, ale skoro w newralgicznych momentach zawodzi się, popełnia błędy, to niestety głowy trochę opadają. Arka odniosła zasłużone zwycięstwo, wypunktowała nas, a my przygotowujemy się już na Widzew – zadeklarował Piotr Plewnia, trener Odry.

Niedzielna konfrontacja z łodzianami, plasującymi się na pozycji wicelidera tabeli z dorobkiem 5 zwycięstw i 1 porażki (w… Gdyni) ma być małym piłkarskim świętem w Opolu. Na frekwencję przy Oleskiej nie można w tym sezonie narzekać, bo jest stabilna dzięki sprzedawanym za złotówkę karnetom, dofinansowanym z budżetu obywatelskiego Opola. Możliwe, że trener Plewnia będzie miał szersze pole manewru niż ostatnio, bo do gry po kontuzji może wrócić Mateusz Kamiński.

Kapitan i środkowy obrońca powinien wzmocnić defensywę. Drobny uraz leczy Piotr Żemło, a nieustannie na problemy z biodrem i plecami uskarża się Jakub Szrek, dlatego jego w niedzielnej konfrontacji z Widzewem z pewnością spodziewać się na placu gry nie należy.



Na zdjęciu: Możliwe, że lipcowe zakontraktowanie Mateusza Marca wcale nie okaże się transferem „last minute” Odry.
Fot. Mateusz Porzucek/Pressfocus