Odra Opole. Kontuzja nauczyła go pokory

W pięciu meczach puścił tylko jedną bramkę, w dodatku z rzutu karnego, a gdyby nie ważny kontrakt, Kacpra Rosy zapewne nie byłoby dziś w Opolu!

Można nie grać o ligowe punkty blisko 300 dni, długo leczyć kontuzję, znajdować się nawet poza ławką rezerwowych, a mimo to wrócić z wielkim przytupem? Można, bo futbol nie takie rzeczy widział. Kacper Rosa, bramkarz Odry, między 22 listopada 2019 a 11 września 2020 nie występował na zapleczu ekstraklasy.

Teraz stał się pewnym punktem rewelacyjnie spisujących się opolan i dołożył sporą cegiełkę do tego, że mogą pochwalić się dziś serią pięciu zwycięstw. Odkąd wskoczył między słupki, pokonał go tylko Maciej Małkowski z Sandecji Nowy Sącz – w dodatku z rzutu karnego.

Silniejszy człowiek

Jesienią poprzedniego sezonu Rosa był podstawowym golkiperem Odry. Dość szybko wygrał rywalizację z Arturem Krysiakiem. W listopadzie wyhamowała go kontuzja. – To zdarzyło się na treningu, po kontakcie z kolegą z drużyny. Mniejsza już o nazwisko… Niefortunna interwencja, pechowe zderzenie i stało się, uraz lewego kolana.

Wstępne diagnozy były przerażające, ale na szczęście wyszło z tego tylko lekkie złamanie. Dość szybko, bezboleśnie i bezzabiegowo wyzdrowiałem. Z treningów wypadłem na trzy miesiące. Potem była pandemia, czyli nic przyjemnego, ale w moim przypadku zadziałała na korzyść, bo miałem dłuższy czas, by się przygotować, wzmocnić niektóre partie mięśni, które tego potrzebowały – opowiada Kacper Rosa.

I dodaje: – Kontuzja nauczyła mnie pokory, szacunku do zdrowia, do pracy, Wpłynęła na to, że jestem teraz silniejszym zawodnikiem, ale i człowiekiem. Psychicznie, fizycznie… Sądzę, że wcześniej tej pokory też mi nie brakowało, ale z wiekiem każdy jej nabiera. Gdy pod nogami pojawia się jakaś kłoda, to bardziej zaczynasz szanować to, co masz.

Nie składał broni

Gdy wyzdrowiał, zastał już inną Odrę. Mocniejszą. Jako że wcześniej uraz leczył też Artur Krysiak, jeszcze przed zakończeniem jesieni, na dwie ostatnie kolejki, zakontraktowano Mateusza Kuchtę z Zagłębia Lubin, znanego i cenionego przy Oleskiej. Zimą zaś dokonał się kolejny powrót, bo z Niemiec do Polski zjechał Tobiasz Weinzettel. Pełnił rolę zmiennika Kuchty, którego pozycja Kuchty była się niepodważalna.

Wydawało się, że dla Rosy przy Oleskiej miejsca nie ma – zwłaszcza że w inaugurującym ten sezon pucharowym meczu z Lechem Poznań trenerzy postawili na juniora Błażeja Sapielaka, Rosa, mający ważny kontrakt, skory do odejścia nie był – tak jak choćby Krysiak, z którym za porozumieniem stron rozstano się jeszcze wiosną.

– Jestem sportowcem, więc zakładam, że ciężką pracą zawsze można do czegoś dojść. Nie zamierzałem składać broni. Moim celem podczas rehabilitacji było jak najlepsze przygotowanie się i pokazywanie na treningach z jak najlepszej strony. Nieszczęście Mateusza sprawiło, że wskoczyłem do bramki. Mam nadzieję, że w każdym meczu będę udowadniał swoją wartość – podkreśla Rosa.

Trzeba zachować spokój

Sezon zaczął na trybunach. Gdy w pierwszym ligowym spotkaniu, z ŁKS-em, mięsień czworogłowy naderwał Kuchta, z ławki wskoczył Tobiasz Weinzettel. Odra przegrała z kretesem 0:4. Kolejne spotkanie w podstawowej jedenastce zaczął już Rosa. Zakończyło się zwycięstwem 1:0 z Zagłębiem Sosnowiec, 26-latek zebrał bardzo pochlebne recenzje.

– Bardzo się cieszyłem, że decyzją trenera dostałem szansę. Najtrudniejsze w pierwszym meczu po tak długiej przerwie jest to, by przede wszystkim… zachować spokój. Im większy spokój, chłodniejsza głowa, tym lepsze efekty – w każdej dziedzinie życia, nie tylko w sporcie. Gdy zawodnik wchodzi w mecz dobrą interwencją, dobrym podaniem, to potem łatwiej się gra. Ja akurat z Zagłębiem ten pierwszy kontakt z piłką miałem poprawny, poczucie pewności wzrosło – mówi Rosa.


Czytaj jeszcze: Zwycięska oszczędność

Gdy do pełni sił wróci Kuchta, trener golkiperów Odry Adam Kania może mieć dylemat, na kogo z czwórki bramkarzy postawić. – Wychodzę z założenia, że tam, gdzie dobra konkurencja, są lepsze efekty pracy. Z chłopakami wspólnie w czwórkę pracujemy, wspieramy się nawzajem, każdy współtworzy sukces tego, który gra – przekonuje nasz rozmówca.

Konsekwencja w defensywie

Odra może uchodzić dotąd za rewelację I-ligowego sezonu. Pięciu zwycięstw z rzędu nikt by nie przewidział. – Cieszymy się bardzo, że punktujemy i nie tracimy bramek. Jesteśmy konsekwentni w defensywie, ciężko i mocno pracujemy, każdy mecz jest przez chłopaków wybiegany. Mam nadzieję, że będziemy na takiej fali jak najdłużej.

Zachowujemy jednak spokój, pamiętając, że to dopiero początek sezonu. Do każdego kolejnego spotkania chcemy przystępować z nastawieniem, jakby było tym ostatnim, najważniejszym – mówi Rosa. W jego CV, obok Celulozy Kostrzyn, UKP Zielona Góra, Jagiellonii Białystok, Stilonu Gorzów, Świtu Skolwin czy ROW-u 1964 Rybnik znajdziemy też pobyt w Lechii Gdańsk.

Czy w związku z tym niedzielny mecz z Arką Gdynia jest dla niego szczególny?
– Nie, bo każdy ma taką samą wagę. Nie wywieramy na sobie sztucznej presji. Czy gramy z Arką, czy z kimś innym, musimy być skupieni na sobie i gotowi do ciężkiej pracy – podkreśla 26-latek.


4 BRAMKARZY broniło już w tym sezonie bramki Odry (Błażej Sapielak z Lechem, Mateusz Kuchta i Tobiasz Weinzettel z ŁKS-em, zaś Kacper Rosa w pozostałych 5 spotkaniach).


Na zdjęciu: Kacper Rosa nie złożył broni w walce o wyjściowy skład Odry i dziś godnie zastępuje Mateusza Kuchtę.
Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus