Odra Opole. Mistrzowie końcówek

Choć Podbeskidzie ostatnie kilkanaście minut grało w osłabieniu, nikt nie przypuszczał, że Odra tak skompromituje bielskich gospodarzy.


Przyjezdni ze stolicy Górnego Śląska prowadzili 1:0, ale dzięki bramce Konrada Nowaka w 90 i Miłosza Trojaka w 93 minucie rozbili „Górali” aż 3:0. To nie pierwszy przypadek, kiedy opolanie golami w końcówce zadecydowali o losach spotkaniach.

W pierwszym meczu poprzedniego sezonu, pucharowym z Lechem Poznań, Odra uratowała honor po trafieniu z 90 minuty nieobecnego już w klubie Sebastiana Boneckiego. Nie miało ono jednak większego znaczenia przy porażce 1:3. Inaczej sprawy się miały w 4. kolejce I ligi, kiedy Dawid Kort wykorzystał w ostatniej minucie rzut karny przeciwko Sandecji Nowy Sącz, dzięki czemu jego drużyna wygrała 2:1. Najbardziej poszkodowany przez „opolskiego farta” był jednak Chrobry Głogów.

W pierwszym ich spotkaniu działo się dużo. W 85 minucie Maksymilian Banaszewski odpowiedział golem na bramkę zdobytą chwilę wcześniej przez Konrada Nowaka, ratując remis dla głogowskiego zespołu. Sęk w tym, że Odra miała Arkadiusza Piecha, który w 90. minucie dał swojej ekipie 3 punkty. Doświadczony napastnik zaciął się potem ze strzelaniem aż do… kolejnego meczu z Chrobrym. W Opolu długo było 1:1, ale Piech trafił do siatki w 85 i 89 minucie, przesądzając o tym, że komplet „oczek” został przy Oleskiej!

Kilka meczów później – po golu Mateusza Wypycha – „niebiesko-czerwoni” wywalczyli w ostatniej minucie remis z Górnikiem Łęczna. Jeśli powiększymy nieco zakres czasu i dołożymy do tego wszystkiego gola Piotra Żemły z 80 minuty spotkania z Puszczą Niepołomice (jedynego tamtego dnia), wyjdzie nam, że Odra dzięki bramkom w samych końcówkach ugrała w zeszłym sezonie aż 10 punktów. Łącznie opolanie mieli ich 49, więc – teoretycznie – można założyć, że gdyby nie walka do końca, zamiast 8. na koniec rozgrywek byłoby 13. miejsce. Warto się tego trzymać.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus