Odra Opole. Nie tak łatwo postawić na swojego

W ostatnich okienkach transferowych na Oleską trafiali piłkarze związani z regionem, ale daleka droga do tego, by zaczęli odgrywać w I-ligowym zespole ważniejszą rolę.


Za mało wychowanków, za mało zawodników czy pracowników związanych z regionem – jeśli w ostatnich latach formułowano względem Odry zarzuty, to te przez nas wymienione zajmowały w tym gronie mocną pozycję. Od jakiegoś czasu w klubie próbują to zmieniać. Zaczął jeszcze poprzedni zarząd, pod szefostwem Karola Wójcika, a politykę tę kontynuuje Tomasz Lisiński, czyli prezes należącej do miasta spółki władającej dziś klubem. O efekty nie jest jednak łatwo.

W kilku ostatnich okienkach transferowych na Oleską zaczęli trafiać zawodnicy kojarzeni z Opolszczyzną. Dziś w Odrze jest ich naprawdę spora liczba, bo obok mających ugruntowaną pozycję na szczeblu centralnym Rafała Niziołka czy Mateusza Kamińskiego są jeszcze ściągnięci z niższych lig Jakub Czajkowski, Dawid Czapliński i Konrad Kostrzycki, a także zawodnicy, którzy po czasie wrócili do Opola, jak Tobiasz Weinzettel, Sebastian Bryłka czy Michał Sparwasser. Prócz Niziołka i Kamińskiego, nie odgrywają jednak w zespole istotniejszej roli.

To już nie „Zdzichy”

Trudne zderzenie z nowymi realiami ma trio, które przez lata stanowiło o sile III-ligowego Ruchu Zdzieszowice: Czajkowski, Czapliński i Kostrzycki. Najwcześniej w Opolu wylądował ten ostatni, czyli rosły środkowy obrońca. 24-latek w rundzie wiosennej zanotował na zapleczu ekstraklasy 7 występów. Z nim w składzie, świetnie spisująca się w drugiej połowie poprzedniego sezonu Odra wygrała tylko 2-krotnie, i również tylko 2-krotnie zachowując czyste konto.

Były to jednak mecze o wielkim ciężarze gatunkowym, bo decydujące o utrzymaniu: z Wigrami Suwałki oraz Olimpią Grudziądz. Tej jesieni Kostrzycki zanotował już tylko krótkie wejście z ławki w inauguracyjnej konfrontacji z ŁKS-em Łódź (0:4) i nie zmienił tego fakt, że długo z powodu kontuzji grać nie mógł Mateusz Wypych. Trener Dietmar Brehmer na środku obrony stawia na Kamińskiego i Piotra Żemłę.

Czapla jeszcze czeka

Jeszcze bardziej epizodyczną rolę odgrywa Czajkowski. Defensywny pomocnik kojarzony jest z regionem, ale do Opola trafił latem po rocznym pobycie w Polonii Bytom. Na razie nie jest w stanie podjąć rywalizacji z dobrze spisującymi się Miłoszem Trojakiem czy Sebastianem Boneckim. Jego dorobek to… 8 minut w pucharowym spotkaniu z Lechem Poznań (1:3). Poza tym zanotował 5 występów i zdobył 1 bramkę w IV-ligowych rezerwach Odry.

Najwięcej przy Oleskiej obiecywano sobie po Czaplińskim, który w przeszłości był przymierzany do klubu już kilkukrotnie. Nie brakowało wręcz opinii, że jeśli tylko 28-latek będzie zdrowy, to powinien wyróżniać się w I lidze, ale nie jest to takie proste. Rosły napastnik wciąż czeka na debiutancką bramkę, mimo że zaliczył już 10 występów. 3 razy – w pierwszym składzie i żadnego z tych spotkań Odra nie wygrała.


Czytaj jeszcze: Muszą sobie pomagać

Wrócił z Legii

Daleko też do grania Weinzettelowi. Bramkarz, który wrócił do Odry po okresie spędzonym w Wiśle Kraków czy niższej lidze niemieckiej, był pierwszym wyborem sztabu po kontuzji Mateusza Kuchty. To on wskoczył między słupki w meczu z ŁKS-em, gdy golkiper nr 1 doznał urazu, ale miejsca nie wywalczył i musiał oddać je Kacprowi Rosie. W zamian „Tobi” sporadycznie uczestniczy w meczach IV-ligowych rezerw, które pozostają też opolskiej młodzieży.

Czołowym strzelcem drugiej drużyny jest 18-letni Michał Sparwasser. Gdy wracał do Opola z Legii Warszawa, oczekiwania były całkiem spore, ale przez blisko 1,5 roku nie zdołał nawet zadebiutować w I drużynie Odry. Tej jesieni zdobył dla rezerw 6 bramek w 16 występach.

Chęci są

Choć województwo opolskie to obszar Polski legitymujący się największą liczbą klubów w stosunku do liczby mieszkańców, to o narybek nie jest łatwo. Prócz Odry nie ma już przedstawiciela na szczeblu centralnym, w III lidze grają tylko zespoły z Brzegu, Nysy i Kluczborka, z kolei na poziom IV ligi, rozdmuchanej w tym roku aż do 22 drużyn, narzeka się na Opolszczyźnie, odkąd można tylko sięgnąć pamięcią.

Grę w I lidze i posiadanie własnych ambicji trudno połączyć z otwarciem się na region, ale Odrze nie można dziś zarzucić, że nie chce i nie próbuje. Czego dowodem również parafowanie kolejnych umów partnerskich z małymi klubami: Piomar Przywory, OKS Olesno, Pomologia Prószków – to tylko przykłady pierwsze z brzegu. Daje się szansę zawodnikom z okolicy – vide Czajkowski, Czapliński, Kostrzycki – a także wychowankom, podpisując profesjonalne kontrakty z nastolatkami.

Na razie kibiców muszą cieszyć drobne rzeczy, jak np. debiut 17-letniego Macieja Wróbla, który zagrał 2 minuty w spotkaniu z Koroną Kielce. Na coś więcej jeszcze przyjdzie czas.


Na zdjęciu: Mateusz Kamiński to rzadki w ostatnich latach przykład zawodnika zarówno związanego z Opolszczyzną (pochodzi z Prudnika), jak i mającym mocną pozycję w drużynie Odry.
Fot. Adam Starszynski/Pressfocus


Głogów znów przełożony?

Z naszych informacji wynika, że nie dojdzie do skutku zaplanowany na piątek wyjazdowy mecz Odry Opole z Chrobrym Głogów. Przepadnie już jego drugi termin – pierwotnie miał odbyć się ostatniej niedzieli, ale został przełożony na 30 października wskutek wykrycia zakażeń w drużynie Chrobrego. Głogowianie musieli zawiesić treningi, udać się na izolację, przejść testy.

Wczoraj okazało się, że łącznie zakażonych jest 3 zawodników, a wyniki 2 innych są niejednoznaczne. Zespół wrócił do zajęć, ale w okrojonym składzie, przez co mecz z Odrą miałby mały sens.