Odra Opole. Nie zostawili go samego

Stanisław Hrebeń wieczorem dośrodkował na wagę remisu z Zagłębiem Sosnowiec, a rano wsiadł w auto i ruszył na Ukrainę po trójkę swojego młodszego rodzeństwa.


Społeczność opolskiego klubu solidaryzuje się w pomocy dla Stanisława Hrebenia. 22-letni środkowy pomocnik z Ukrainy w piątek przyczynił się do wywalczenia remisu z Zagłębiem Sosnowiec na inaugurację I-ligowej wiosny, a w sobotę jechał do ojczyzny po trójkę młodszego rodzeństwa – 7- i 17-letnią siostrę oraz 13-letniego brata. Rodzice oraz starszy brat zostali, by walczyć o kraj.

Kibice pomagają

– Rodzinna miejscowość Staszka leży około 300 km od naszej granicy a 50 km od granicy białoruskiej. Opowiadał, że są tam złoża bursztynu, a mieszkańcy są przygotowani na przyjazd wojsk okupacyjnych. To charakterny chłopak, dlatego sam też chciałby walczyć, ale ma teraz inne zadanie do wykonania. Rodzice i brat bronią swojej ojczyzny, a on broni bytu młodszej części rodziny. To chłopak 22-letni, dopiero wchodzący w dorosłość. Nie tak dawno sam przyjechał do Polski, a już spoczywa na nim tak duża odpowiedzialność za inne osoby. Nie chcemy zostawiać go z tym samego, to przecież zawodnik zupełnie na dorobku, dlatego wystosowaliśmy apel do kibiców, który został dobrze odebrany – mówi Tomasz Lisiński, prezes Odry.

Bardzo szybko dla Hrebenia i trójki jego rodzeństwa znalazło się mieszkanie, sprzęt komputerowy, udzielono wsparcia finansowego. Klub chce zapewnić też lekcje języka polskiego czy okazjonalną opiekę dla najmłodszej dwójki, jako że starsza siostra piłkarza deklaruje chęć podjęcia pracy.

– Wielkie podziękowania dla kibiców za tak duży odzew; ale też dla sztabu szkoleniowego i drużyny, która mocno wspiera Staszka, członka naszej niebiesko-czerwonej rodziny. To budująca historia, podobnie jak zachowanie Polaków podczas tego trudnego czasu dla naszej części Europy – przyznaje szef klubu z Opola.

Latem się popłakał

Choć Hrebeń w Polsce występuje dopiero pierwszy sezon, to przeżył już bardzo wiele. 22-latek przed przyjazdem do naszego kraju nie miał styczności z seniorską piłką. Po pierwszym występie w Odrze – w sparingu z Ruchem Chorzów – inni piłkarze zastanawiali się, skąd klub wytrzasnął tego chłopaka. Pracował fizycznie w jednej z opolskich firm, poszedł na trening do Orła Źlinice, ale usłyszał, że na „okręgówkę” jest… zbyt dobry i skierowano go do IV-ligowych rezerw Odry.

Tam szybko zasłużył na zaproszenie do pierwszego zespołu. Otrzymawszy je na dwa tygodnie przed rozpoczęciem letniego okresu przygotowawczego, po prostu popłakał się ze szczęścia. Jesienią trenował z ekipą Piotra Plewni, grał w rezerwach (strzelił 7 goli), a w ostatnim jesiennym meczu – w Nowym Sączu – zaliczył kilkuminutowy debiut w I lidze. Przewidywano, że po przepracowanej zimie jego pozycja w drużynie wzrośnie.

Determinacja i charakter

Tak też się stało, bo w inaugurującym ją wyjazdowym spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec w 67 minucie Hrebeń zmienił Rafała Niziołka, a nieco ponad kwadrans później po jego dośrodkowaniu Adam Żak powalczył o piłkę, którą do siatki wpakował Mateusz Kamiński, zapewniając Odrze punkt.

– Miał z tyłu głowy to, co dzieje się w jego ojczyźnie, ale kompletnie nie było tego po nim widać – przekonuje prezes Lisiński. – Wszedł na boisko bez kompleksów, zdeterminowany i wniósł ożywienie, dał trochę jakości. Jesienią zagrał kilka minut w Nowym Sączu, teraz w Sosnowcu było ich znacznie więcej, a kolejne szanse to tylko kwestia czasu. Jeśli nadal będzie tak ciężko pracował, to wkrótce przełoży się to też na liczby w ofensywie, których jesienią w IV lidze miał sporo. Jest zdeterminowany, na każdym kroku pokazuje, jak jest charakterny i jak bardzo mu zależy, by zostać w Opolu na dłużej.



Na zdjęciu: Stanisław Hrebeń jest w Polsce od niedawna, a musiał już pokonać niejedną przeszkodę…
Fot. Mirosław Szozda/odraopole.pl