Odra Opole. Ostatni raz Plewni?

Piotr Plewnia po raz 79. poprowadzi dziś samodzielnie zespół z Oleskiej, na bardzo nielubianym przez opolan terenie w Tychach. Jeśli nie wygra, może być różnie…


Po poniedziałkowej porażce (0:1) z GKS-em Katowice trener Piotr Plewnia powiedział na gorąco na antenie Radia Opole, że wyznacza sobie ultimatum i jeśli drużyna nie wygra w Tychach, odejdzie z klubu. Na konferencji prasowej szkoleniowiec zwykle bardzo zimnokrwisty, stonowany, kontrolujący emocje sprawiał zaś wrażenie przygnębionego, wręcz bezradnego, niewiedzącego, czemu start sezonu – 7 punktów w 9 meczach – nie układa się po myśli Odry. W szatni miał powtórzyć, że brak zwycięstwa w najbliższym spotkaniu oznaczać będzie koniec jego pracy.

W sztabie od 2013 roku

Prezes Tomasz Lisiński podkreślił w czwartkowym „Sporcie”, że klub nie wyznaczył szkoleniowcowi ultimatum i wyraził nadzieję, iż z tego trudnego momentu uda się wybrnąć z obecnym sztabem, ale jednocześnie nie wykluczył żadnego scenariusza. Plewnia ma pełne prawo czuć się zmęczony, może i wypalony. W sztabie Odry pracuje od niemal 10 lat, w tym czasie 3-krotnie przejmował drużynę samodzielnie, obecna kadencja trwa już 1,5 roku, obejmując 60 meczów. Poprzedni sezon był bardzo udany, niebiesko-czerwoni zakończyli go na 5. miejscu i w półfinale baraży o awans, a po letniej przebudowie i odmłodzeniu kadry nie potrafią wskoczyć na odpowiedni tor. Spekuluje się, że kandydatem na następcę Plewni jest Ireneusz Mamrot, pozostający bez zatrudnienia odkąd w grudniu rozstał się z ekstraklasową Jagiellonią Białystok, z którą nie tak dawno sięgał po wicemistrzostwo Polski czy grał w finale krajowego pucharu. W międzyczasie prowadził też I-ligowce zespoły Arki Gdynia i ŁKS-u Łódź. W ostatnim czasie przymierzano go do Wieczystej Kraków czy Resovii. Portal goal.pl informował o Mamrocie już kilka tygodni temu, kiedy Piotr Plewnia rzekomo ostudził swój coraz gorętszy fotel zwycięstwem z Sandecją Nowy Sącz. Potem opolanie zremisowali jeszcze z Resovią, wygrali w Gdyni, by następnie ponieść 3 porażki: w Łęcznej i z GieKSą, przedzielone pucharową (po dogrywce) z Jagiellonią. Z naszych informacji wynika jednak, że nikt z Opola z Mamrotem na razie się nie kontaktował.

Zawsze tu przegrywają

Przed dzisiejszym meczem w Tychach niebiesko-czerwoni mieli wyjątkowo krótki mikrocykl: z katowiczanami grali w poniedziałek, teraz grają już w piątek, taka sytuacja zdarza im się po raz drugi w sezonie (w 2. kolejce grali w poniedziałek z Podbeskidziem, a w piątek z Zagłębiem, przegrali oba te spotkania). Przyjdzie im zagrać na wyjątkowo niewdzięcznym terenie. Odkąd w 2017 roku Odra i Tychy wpadły na siebie w I lidze, na stadionie przy Edukacji 7 każdorazowo wygrywał GKS. Zwykle – wysoko. 3:0, 4:2, 4:1, 2:0… Rok temu, w październiku, było 2:1, a o zwycięstwie tyszan przesądził rzut karny Łukasza Grzeszczyka z 83 minuty. Dla Odry będzie to dopiero czwarty wyjazd w tym sezonie, żaden inny I-ligowiec nie zaliczył ich tak niewielu. Przegrali w Niecieczy i Łęcznej, wygrali w Gdyni. Tyskiej publiczności nie przypomni się dziś Oskar Paprzycki. Pomocnik, który w latach 2020-22 zaliczył w GKS-ie 50 występów, a latem przeniósł się do Opola, będzie pauzować za 4 żółte kartki, mimo że ostatnio… stracił miejsce w składzie. W końcówce spotkania z GieKSą ujrzał na ławce rezerwowych dwa „żółtka” za krytykowanie decyzji arbitra.


Fot. Piotr Matusewicz / PressFocus