Odra Opole. Żal po Słabym


Obrońca opolskiego I-ligowca to kolejny zawodnik, który w ostatnim czasie zerwał więzadła krzyżowe.


Kamil Słaby w tym sezonie już nie zagra. W ubiegłym tygodniu zerwał więzadła krzyżowe.

– To stało się w czasie treningu, bez kontaktu z przeciwnikiem. Nasz doktor od początku miał duże obawy, które potwierdził rezonans i diagnoza. Wielka tragedia dla nas i Kamila. Jako zespół, cały klub, jesteśmy z Kamilem i już pracujemy nad tym, by ustalić termin operacji, by wszystko dobrze przebiegło. Jest mi bardzo przykro, ale wspieramy Kamila, jesteśmy z nim – mówi Dietmar Brehmer, trener Odry.

Kamil Słaby trafił do Opola przed sezonem z Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. Ściągali go jeszcze trener Mariusz Rumak i dyrektor Dariusz Motała. Zdołał rozegrać tylko cztery mecze. Wystąpił w pierwszych trzech kolejkach sezonu (4 żółte i 1 czerwona kartka), a potem wybiegł na boisko jeszcze tylko w przegranym pucharowym starciu z III-ligowymi rezerwami Legii Warszawa. 

– Na całe szczęście nasza kadra jest szeroka, znajdziemy dla Kamila zastępstwo, ale w obecnej sytuacji, przy takim natłoku meczów, naprawdę każdy zawodnik jest na wagę złota. Musimy sobie z tym poradzić – przyznaje Brehmer.


Zobacz jeszcze: Porządki czas zacząć



Słaby mógł grać na środku albo lewej stronie defensywy. W gronie stoperów Odra ma Mateusza Kamińskiego, Konrada Kostrzyckiego, Mateusza Wypycha i Piotra Żemłę, zaś na lewym boku przed pandemią występował nominalny… prawy obrońca, czyli Patryk Janasik, którego notowania stały wyżej niż Łukasza Winiarczyka.


Sytuacja Słabego jest skomplikowana o tyle, że 30 czerwca wygaśnie jego kontrakt z klubem. 26-latek to kolejny polski zawodnik, który jeszcze przed wznowieniem rozgrywek miał wielkiego pecha. Wcześniej więzadła zrywali Miłosz Szczepański (Raków), Igor Łasicki (Pogoń), Rafał Wolski (Płock) czy Michał Góral (Zagłębie Sosnowiec). Przypadek czy potwierdzenie, że po 2,5-miesięcznej przerwie urazy mogą sypać się jak z rogu obfitości?

– To w jakiś sposób bardzo trudny okres dla piłkarzy, trenerów. Zawodnicy nie mieli bezpośredniego nadzoru trenerskiego. Oczywiście, w każdym klubie dawano rozpiski, które realizował zespół, wykonując zalecane ćwiczenia, ale brakowało oka trenerów podczas bardzo dużej liczby ćwiczeń funkcjonalnych. Taki nadzór nad techniką wykonywanych ćwiczeń jest bardzo ważny. Niestety, wszyscy musimy sobie z tym radzić, ale dla każdego szkoleniowca to trudna sprawa – przekonuje szkoleniowiec I-ligowca z Opola.


Zobacz jeszcze: „Zielonostolikowcy” grubo się mylą



Jak się zabezpieczać, by kontuzji było jak najmniej?

– Musimy bardzo mądrze do tego podejść. Balansujemy między dwiema sferami: przygotowaniem funkcjonalnym zawodników, prewencją, a intensywnością treningów. Mamy bardzo krótki okres, by doprowadzić zawodników do odpowiedniej dyspozycji motorycznej. W piłce nożnej liczą się dziś krótkie przyspieszenia, zrywy, zmiany kierunku biegu czy jego tempa. To wszystko obciążenia dla stawów. Musimy to wszystko ważyć na bardzo dokładnej wadze. Z drugiej strony, gdybym przygotowując zespół do końcówki sezonu nie poszedł w wysoką intensywność, to na pewno nie bylibyśmy gotowi na 12 kolejek. Jak wtedy prezentowalibyśmy się po piątym, ósmym czy dziesiątym meczu, w dodatku pod presją? Spotkała nas rzecz, która dotąd w futbolu się nie zdarzyła, dlatego dopiero z niektórymi kwestiami się zapoznajemy – tłumaczy Brehmer.


Odra Opole pandemię spędziła w strefie spadkowej I-ligowej tabeli. Walkę o utrzymanie rozpocznie w czwartek wyjazdowym starciem z Radomiakiem.


Zobacz jeszcze: Problem sztucznie podgrzewany