Odra Opole zderzyła się z walcem

Przetrzebieni urazami opolanie nie mieli nic do powiedzenia w starciu z dobrze dysponowanym spadkowiczem.

Rok temu z okładem ŁKS żegnał się z I ligą meczem w Opolu. Będąc już pewnym awansu prowadził z Odrą 3:0, by finalnie jedynie zremisować 3:3. Wczoraj po 15 miesiącach meczem w Opolu witał się z I ligą. Też wyszedł na prowadzenie 3:0, ale nie dość, że ani przez sekundę nie było ono zagrożone, to jeszcze zostało w doliczonym czasie gry podwyższone.

Wyeliminowanie z Pucharu Polski drużyny Śląska Wrocław, świetna inauguracja bojów o punkty – po spadku z ekstraklasy kibice w Łodzi mimo wszystko mają powody do optymizmu.

Lepsi od Lecha

Odra przystąpiła do tego spotkania przetrzebiona kontuzjami. Trener Dietmar Brehmer nie mógł skorzystać z Arkadiusza Piecha, Mateusza Gancarczyka, Łukasza Winiarczyka czy Mateusza Wypycha, a jakby mało było nieszczęść, po dwóch kwadransach murawę wskutek urazu po starciu z Corralem opuścić musiał bramkarz Mateusz Kuchta.

Między słupkami zastąpił go Tobiasz Weinzettel, dla którego był to pierwszy występ w opolskim zespole od grudnia 2018. Gospodarze mieli na murawie do powiedzenia dużo mniej, niż przed dwoma tygodniami w pucharowym starciu z Lechem Poznań (1:3). Wicemistrz kraju pozwolił im wtedy na więcej niż wczoraj łodzianie.

Nadzieje na dobry wynik kibice przy Oleskiej mogli mieć przez… 5 minut – aż do momentu, gdy Michał Trąbka zdecydował się na uderzenie z dystansu, a piłka odbiła się jeszcze od Piotra Żemły, delikatnie zmieniła tor lotu, myląc Kuchtę.

Od tamtej pory zawodnicy ŁKS-u panowali na boisku, grali szybko, składnie, górowali wyszkoleniem technicznym, wypracowywali sporo stałych fragmentów gry, praktycznie nie dopuszczając przy tym miejscowych w pobliże bramki Arkadiusza Malarza.

Podczas gdy Dietmar Brehmer miał na ławce sześciu rezerwowych, w tym dwóch młodzieżowców, Wojciech Stawowy mógł wprowadzić takich ligowych wyjadaczy jak Łukasz Sekulski, Jakub Tosik czy Dragoljub Srnić.

Próby „Czapli”

Do przerwy było 0:2. Krótko przed zejściem do szatni Pirulo dośrodkował z kornera, Samu Corral wygrał walkę powietrzną z Miłoszem Trojakiem, uderzył głową, a piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Może gdyby Weinzettel rzucił się nieco później, uprzednio robiąc krok do boku, miałby większą szansę na skuteczną interwencję… Najlepszy fragment gospodarze mieli na początku II połowy. Skoro nie było już nic do stracenia, ruszyli pressingiem i gra odrobinę się wyrównała.

Aktywny był Dawid Czapliński. 28-latek sprowadzony z III-ligowych Zdzieszowic debiutował na tak wysokim poziomie, zastępując Piecha. Dobrze wszedł w mecz, ładnie wygrywając pojedynek przy bocznej linii. W II połowie zaś pracował na gola. Jego „główkę” po dośrodkowaniu Krzysztofa Janusa z wolnego wyłapał Malarz.

W doliczonym czasie gry nieznacznie – również głową – pomylił się po centrze Konrada Matuszewskiego, zaś przy stanie 0:3 reklamował rzut karny, padając po starciu z Adrianem Klimczakiem, ale sędzia słusznie uznał, że wszystko odbyło się w zgodzie z przepisami.

ŁKS po przerwie dorzucił dwie kolejne bramki. Pirulo wykończył dogranie Domingueza, a Sekulski – Klimczaka. Nie brakowało nawet okazji na kolejne gole. Odra zderzyła się z walcem, z którym porażkę można było wręcz wkalkulowywać. Za tydzień ten sezon zacznie się dla niej na nowo.

Odra Opole – ŁKS Łódź 0:4 (0:2)

0:1 – Trąbka, 6 min, 0:2 – Corral, 42 min (głową), 0:3 – Pirulo, 71 min, 0:4 – Sekulski, 90+1 min.

ODRA: Kuchta (31. Weinzettel) – Tabiś, Kamiński, Żemło (70. Kostrzycki), Matuszewski – Trojak, Niziołek (72. Nowak) – Mikinicz, Bonecki, Janus (70. Szrek) – Czapliński. Trener Dietmar BREHMER.

ŁKS: Malarz – Wolski, Dąbrowski, Sobociński, Klimczak – Rozwandowicz (69. Tosik), Trąbka (85. Sajdak) – Pirulo, Dominguez (72. Srnić), Ratajczyk – Corral (46. Sekulski). Trener Wojciech STAWOWY.

Sędziował Grzegorz Kawałko (Białystok). Widzów 1000. Żółte kartki: Trojak, Bonecki – Dąbrowski, Pirulo, Srnić. Piłkarz meczu – PIRULO.



Na zdjęciu: Pirulo był jednym z ojców okazałej wiktorii ŁKS-u w Opolu.
Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus