Odra Wodzisław. Na przekór przeciwnościom

Choć o beniaminku z Wodzisławia częściej mówi się w kontekście problemów finansowych, to dzięki heroicznej postawie w ostatnich minutach sięgnął po trzecie z rzędu zwycięstwo.


Niski ukłon przed wodzisławianami. Odnieśli 3. z rzędu, a 4. w sezonie zwycięstwo, umacniając się w szerokiej czołówce. W uzyskiwaniu dobrych wyników najwyraźniej nie przeszkadza im fakt, że częściej niż o sferze sportowej dyskutuje się w kontekście Odry o problemach organizacyjno-finansowych.

Tydzień wcześniej, na spotkanie z Górnikiem II, drużyna wybiegła z 10-minutowym opóźnieniem, zarzucając bierność udziałowcom i miastu, które nie wypłaciło jeszcze 40 tys. zł ostatniej transzy z tytułu umowy promocyjnej i nie rozpisało przetargu na kolejne świadczenia, wytykając klubowi niedopełnienie formalności. Zespół od trzech miesięcy nie dostaje pensji, dyrektor Damian Wróbel grozi odejściem, zawodnicy – niewychodzeniem na kolejne mecze, a kibice mają pretensje do prezydenta Mieczysława Kiecy. Mimo tak ciężkiego powietrza, w pięciu ostatnich kolejkach beniaminka dał radę powstrzymać jedynie lider z Goczałkowic.

Korekty w przerwie

W sobotę Odra walczyła heroicznie do samego końca, odwracając losy meczu w ostatnich 10 minutach.

– Zagraliśmy dwie odmienne połowy, ale nieważne, jak zaczynasz – ważne, jak kończysz. Niezmiernie cieszę się, że dopisujemy kolejne 3 punkty – przyznał Damian Nowak, szkoleniowiec zespołu z Bogumińskiej, który – jakby było mało problemów – musiał sobie radzić bez kontuzjowanych Damiana Tarki i Pawła Zdunka.

Przed przerwą dominowali brzeżanie, co udokumentowali w 26 min za sprawą Pavlo Kovala. Ukraiński napastnik pobujał w polu karnym Michałem Wiśniewskim i przymierzył w „długi” róg, a piłka wpadła do siatki po rękach Michała Antkowiaka. Goście stworzyli jeszcze kilka niezłych okazji i mogli prowadzić wyżej.

– Na pierwszą połowę nie wyszliśmy z szatni. Nie były realizowane żadne działania, czy to w fazie ataku, czy obrony. Przeciwnik szczególnie nie zaskoczył, ale nasza determinacja była na niskim poziomie, nie stwarzaliśmy okazji, broniliśmy się zbyt nisko. W przerwie dokonaliśmy szybkich korekt i na drugą część wybiegliśmy tak zaangażowani, że zdominowaliśmy grę. Gdyby policzyć posiadanie piłki – to byłoby pewnie 85 do 15 procent dla nas. Nie wiem, czy Stal wyszła chociaż 3-4 razy z własnej połowy… To pokazuje, jaki drzemie w nas potencjał. Gole były kwestią czasu – opowiadał trener Odry.

Wisienka na torcie

Obie bramki były naprawdę ładne. Wyrównanie padło za sprawą Wojciecha Wenglorza, który mocnym strzałem do „pustaka” zwieńczył świetną centrę Jakuba Białasa z lewej flanki. W doliczonym czasie gry z kolei Kamil Chiliński kropnął z pierwszej piłki pod poprzeczkę, a asystował mu kilkudziesięciometrowym wykopem… bramkarz Antkowiak.

– Rzadko zdarzają się takie sytuacje, ale to nie był przypadek, bo staramy się je realizować. Szacunek dla Michała, że szybko zareagował, otwierając grę, i brawa dla Kamila za ustawienie. To była wisienka na torcie, nagroda za drugą połowę – cieszył się Damian Nowak. W szatni wodzisławian było głośno, odśpiewali utwór „Gołymbiorze”, licząc pewnie, że przewijająca się przez refren fraza „im już nic tu nie pomoże” nie dotyczy ich drużyny…


Na zdjęciu: Na polu karnym wodzisławian (czerwone stroje) sporo się działo, ale tylko w pierwszej połowie…

Fot. Facebook/Stal Brzeg