Odra Wodzisław Śląski. Zasłona dymna

Tak naprawdę kibice Odry Wodzisław nie wiedzą, na czym stoją. Z jednej strony są uspokajające wypowiedzi prezesa klubu Tomasza Stolarskiego, że sytuacja jest pod kontrolą, z drugiej fakty, które nijak nie przystają do słów sternika trzecioligowca z Wodzisławia Śląskiego.


Sympatycy klubu z Bogumińskiej muszą się martwić, czy klub w ogóle wystartuje w rundzie wiosennej. A jeżeli tak, to w jakim składzie? Trzon drużyny będą stanowili juniorzy? Ostatnie pytanie tylko z pozoru jest idiotyczne, skoro warunkiem zatrzymania „weteranów” w drużynie jest zrzeczenie się przez nich 70 procent niewypłaconych pensji! I podpisanie nowej umowy, na dużo gorszych warunkach.

Jeżeli właściciele Odry szukają wolontariuszy, to ewidentnie pomylili adres. Zawodnicy przecież uczciwie zapracowali na te pieniądze na boisku i powinny one im zostać wypłacone co do grosza. To zrozumiałe, że w ratach, ale zaległe kwestie finansowe muszą zostać uregulowane. I w oczekiwaniach zawodników nie ma żadnej pazerności, po prostu chodzi o uczciwe załatwienie problemu.

Działaczom (obecnym) Odry proponuję postawienie się w sytuacji piłkarzy ich klubu. Jestem ciekaw, czy panowie Tomasz Stolarski, Dariusz Kozielski, Zenon Rek czy Dawid Tatarczyk zgodziliby się przez 10 miesięcy pracować za darmo, a potem przyjęli z pocałowaniem ręki 30 procent należności. Śmiem wątpić.

Dlatego nie powinni być zdziwieni, że na środowym treningu zjawiło się tylko trzech (!) zawodników, w tym dwóch juniorów. Marcin Wodecki od ponad miesiąca flirtował z Górnikiem Zabrze i jego odejście z Odry było pewne jak amen w pacierzu.

Teraz nawet nie wiadomo, czy wiosną w drużynie z Wodzisławia będzie grał bramkarz Michał Antkowiak, o czym klub z dumą poinformował 7 stycznia.

Łukasz Sosnowski


Fot. facebook.com/OdraWodzislaw