Odszedł „Król futbolu”

Ten dzień musiał w końcu nadejść, lecz trudno oswoić się z myślą, że Brazylijczyk Pele nie żyje.


Edson Arantes do Nascimento, czyli PELE, był moim (i zapewne nie tylko moim) idolem w latach młodzieńczych. Miałem to szczęście i przywilej oglądać go w akcji podczas mistrzostw świata w 1970 roku w Meksyku, gdzie „Canarinhos” po raz trzeci sięgnęli po tytuł mistrza świata i zdobyli Puchar Rimeta na własność.

Brazylia grała wówczas w grupie eliminacyjnej z Anglią (obrońcą mistrzowskiego tytułu), Rumunią i Czechosłowacją, więc telewizja naszych południowych sąsiadów transmitowała mecze drużyny, którą dowodził trener Mário Jorge Lobo Zagallo. Cóż to była za fantastyczna ekipa, gwiazdą największego formatu był oczywiście Pele, ale rewelacyjnych było kilku innych piłkarzy. Napastnik Jairzinho, najlepszy snajper ekipy „Kraju Kawy” z 7 bramkami na koncie, strzelił je we wszystkich meczach! Dwie Czechosłowacji (4:1), po jednej Anglii (1:0), Rumunii (3:2), w ćwierćfinale z Peru (4:2), półfinale z Urugwajem (3:1) i w finale z Włochami (4:1). Rewelacyjny był lewonożny napastnik Roberto Rivelino, fenomenalni pomocnicy Tostao i Gerson, grający na prawej obronie kapitan zespołu Carlos Alberto. Tylko bramkarz Felix nie pasował do tego towarzystwa, ale w tych czempionacie Brazylia mogła powiesić w bramce ręcznik i też nikt by jej nie zatrzymał.

Pele jest jedynym piłkarzem, nie tylko w historii brazylijskiego futbolu, który trzykrotnie sięgnął po mistrzostwo świata. W czwartek, 29 grudnia, odszedł od nas na zawsze. Zmarł w szpitalu Alberta Einsteina w Sao Paulo, w którym leżał od końca listopada br., po długiej walce z nowotworem w wieku 82 lat.

Od kilkunastu miesięcy były piłkarz Santosu i Cosmosu Nowy Jork był leczony na nowotwór jelita grubego. Na początku września ubiegłego roku przeszedł operację guza okrężnicy. Oprócz problemów z układem pokarmowym cierpiał na problemy z biodrami.

Pamiętam jak z Uwe Seelerem otwierał (ubrany w biały garnitur) jakże szczęśliwe dla biało-czerwonych mistrzostwa świata w Republice Federalnej Niemiec w 1974 roku. Do końca życia będę pamiętał jego motto dotyczące ukochanej przez niego dyscypliny sportu. „Piłka nożna to jest bardzo prosta gra – powiedział.

– Trzeba umieć przyjąć piłkę, podać ją partnerowi i wyjść na pozycję. Potem przedryblować przeciwnika i oddać strzał na bramkę”. Prawda, jakie to proste? Niemal tak proste, jak konstrukcja cepa do młócki zboża.

Żegnaj Królu!


Na zdjęciu: Pele (z prawej) i Diego Armando Maradona. Dwaj genialni piłkarze, których nie ma już wśród nas. Płakać się chce.
Fot. PressFocus