Odwracanie emocji

Sześć punktów straty do Arki Gdynia, od której dzielą jeszcze drużyny Podbeskidzia i Stali Rzeszów, a w ostatnich 6 kolejkach spotkania ze Skrą, Chrobrym, Puszczą, wspomnianą Stalą, Ruchem i Chojniczanką.


Tak wygląda sytuacja GieKSy, która mimo niedawnej serii 9 meczów bez porażki wciąż może nieśmiało zerkać w stronę czołowej szóstki i udziału w barażach o ekstraklasę.

– Widać skalę odwracanych emocji. Były strasznie złe w momencie, gdy naprawdę też próbowaliśmy robić swoje. Dziś po prostu trzeba patrzeć na to tak, że mamy, co mamy i nie rozpamiętywać wcześniejszych straconych szans. Przed nami sześć spotkań, trzeba jak najlepiej je rozegrać. Marzenia zawsze trzeba mieć, nigdy nie można ich zabraniać. Kto nie marzy – ten sam się z czegoś wypisuje, ale one muszą być realne do zrobienia. Ktoś powie, że nasza strata to 6 punktów, a ja odpowiem, że to nie jest całkowite science fiction. Naczelnym celem właścicieli, prezesa, wiceprezesa, było zapewnienie sobie utrzymania szybciej niż w poprzednim sezonie. Staram się, aby tak się stało – mówi Rafał Górak, trener zespołu z Katowic, który przed rokiem ligowy byt zagwarantował sobie w 3. kolejce od końca. Teraz – z 9-punktowym zapasem nad strefą spadkową – powinien dokonać tego wcześniej.

– Ważny moment był w Tychach. Matematyka mówi, że jeszcze to się nie stało, ale wiadomo, że jesteśmy bardzo blisko. Musimy zadbać o następny mecz ze Skrą. To bardzo istotna sprawa – przyznaje Górak, nawiązując do domowego spotkania z plasującymi się tuż pod „kreską” częstochowianami.

GKS będzie faworytem, ostatnie dni są dla niego udane.

– Najważniejsze jest, że w dwóch meczach zapunktowaliśmy jak trzeba i nie straciliśmy bramek – mówi trener, mając na myśli zwycięstwa 2:0 z Górnikiem Łęczna i 3:0 z GKS-em Tychy.

Pytanie – odblokowały się nogi, czy głowy?

– Cały czas będę powtarzał, że wcześniej brakowało nam trochę szczęścia – zaznacza Rafał Górak, a przykładem takiego szczęścia były okoliczności, w jakich katowiczanie objęli w niedzielę w Tychach prowadzenie, gdy Sebastian Bergier odebrał piłkę Nemanji Nediciowi. Ale szczęściu trzeba pomóc.

– Wiadomo, jakim zawodnikiem jest Nedić. Wiedzieliśmy, że lubi być przy piłce, czuje się z nią pewnie i można spróbować mu ją odebrać. Niekiedy mówi się, by nastawiać się na najsłabszego zawodnika przeciwnika, a my przekornie ustawiliśmy się tym razem za najlepszego – bo uważam, że w działaniach obronnych jest w Tychach najlepszy. Chcieliśmy go upolować i to wyszło. Pierwsze dwa gole w Tychach były takie, jakie bym sobie wymarzył. Pierwszy po odbiorze, drugi – po akcji zgodnej z naszym modelem gry, takiej, jakiej by się chciało zawsze – podkreśla szkoleniowiec, któremu nikt w niedzielę nie śpiewał już – jak po kilku ostatnich meczach – by pakował walizki. Górak po ostatnim gwizdku z pewnego dystansu ukłonił się przed sektorem z kibicami GieKSy, ściągając wcześniej swoją czapkę z daszkiem.

– Bardzo ich szanuję, nigdy się od nich nie odwracałem. Ktoś coś sobie dopowiedział, z tego powodu było mi bardzo przykro, ale nigdy nie byłem taki, by się tłumaczyć, skoro nie zawiniłem – mówi Górak, który ma szansę przejść do historii GKS-u jako trener prowadzący go w największej liczbie spotkań, goniąc już tylko Piotra „Orzecha” Piekarczyka.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus