Odzyskali pewność siebie

Trener i największa gwiazda reprezentacji Argentyny podkreślają, że zwycięstwo z Polską to dla nich jedyny możliwy wynik.


Najpierw przerażenie w oczach Lionela Scaloniego i jednego z jego asystentów, Pablo Aimara. A następnie, po golu Lionela Messiego, łzy obu trenerów. Do momentu strzelenia pierwszej bramki w meczu z Meksykiem sytuacja na ławce rezerwowych reprezentacji Argentyny wymknęła się spod kontroli. Nad wszystkim starali panować dwaj inny członkowie sztabu szkoleniowego, a w przeszłości znakomici i niezłomni obrońcy: Walter Samuel i Roberto Ayala. To, co działo się w argentyńskim obozie w trakcie spotkania i po meczu, to najlepszy odwód na to, jak potężna presja ciąży na zespole. Co ciekawe jeden z radiowych sprawozdawców w trakcie transmisji… modlił się, prosząc o wstawiennictwo samego Diego Maradonę.

Argentyńczycy byli w trakcie spotkania potwornie zdenerwowani. Dlatego, że wynik był dla nich niekorzystny, jak również dlatego, że zupełnie im nie szło. Po meczu retoryka uległa jednak całkowitej zmianie. – Spróbujemy wygrać… nie. Wygramy z Polską. To trudny rywal, który potrafi zmieniać sposób gry. Ale wygramy, bo wszyscy tego chcemy – mówił już zdecydowanie pewniejszy siebie Lionel Scaloni.

W bardzo podobnym tonie wypowiedział się Lionel Messi. – Ten mecz będzie już zupełnie inny. Zrzuciliśmy balast po pierwszym, nieudanym spotkaniu. Porażka z Arabią Saudyjską mocno nas zabolała. Starcie z Meksykiem nie było łatwe. Źle rozpoczęliśmy, ale druga połowa była lepsza. Nie mieliśmy i nadal nie mam miejsca na błąd, ale powiem wprost. Wygramy z Polską – podkreślił piłkarz Paris Saint-Germain. W argentyńskich mediach również da się zauważyć zmianę nastawienia. Po porażce z Saudyjczykami nastrój był wisielczy. Wspominano poprzednie turnieje, kiedy to Argentyna również uchodziła za jednego z głównych faworytów do sukcesu, a niespodziewane wpadki powodowały, że wracała do domu z niczym.

Po meczu z Meksykiem sporo mówiono nie tylko o Messim, choć on – jak zawsze – jest najważniejszy, ale też o Enzo Fernandezie, który strzelił piękną bramkę na 2:0. To debiutanckie trafienie 21-letniego piłkarza w drużynie narodowej. Z tej okazji przypomniano pewien list, jaki 15-letni wówczas Fernandez napisał w 2016 roku do Lionela Messiego, który po przegranym finale Copa America Centenario postanowił zrezygnować z występów w narodowych barwach.

– Jak mamy cię przekonać, my, którzy nie potrafiliśmy zrozumieć, że jesteś osobą o niezrównanym talencie, najlepszym graczem na świecie, ale też człowiekiem? Jak mamy cię przekonać, jeśli nie zatrzymamy się na sekundę, aby uświadomić sobie, że nie jesteś odpowiedzialny za złość, która powoduje, że przegrywamy? – pisał młody chłopak, który pewnie wówczas nie marzył, że sześć lat później zagra ze swoim idolem na mistrzostwach świata i obaj strzelą bramkę w tak ważnym, ratującym Argentynie skórę spotkaniu. Fernandez z lipcu tego roku przeniósł się z River Plate do Benfiki Lizbona. Nie miał wówczas jeszcze ani jednego występu w narodowych barwach. Scaloni pierwszy raz powołał go do reprezentacji dopiero we wrześniu. A następnie zabrał na mundial.

Piłkarz nie mógł wówczas uwierzyć we własne szczęście. Porównywany jest do Toniego Kroosa. Jak na razie we wszystkich meczach reprezentacji Argentyny wchodził na boisko z ławki, ale świetna zmiana, jaką dał z Meksykiem, może przekonać selekcjonera do tego, by wystawił go w pierwszym składzie na mecz z Polską. Co ciekawe na tej pozycji turniej zaczynał Leandro Paredes, który jednak słabo zagrał z Arabią Saudyjską. W drugim meczu wystąpił Guido Rodriguez, którego zmienił właśnie Fernandez. Jak wiadomo w Argentynie pewną rolę odgrywa coś takiego, jak „głos ludu”. A ten jest jednoznaczny i chce od pierwszej minuty jutro właśnie Enzo Fernandeza.


Fot. Grzegorz Wajda