Ofert z ekstraklasy się nie odrzuca

Rozmowa z Wojciechem Szumilasem, który latem zamienił GKS Tychy na ekstraklasową Wisłę Płock.


Jak się podoba życie w Płocku?

Wojciech SZUMILAS: – Jest w porządku. Miasto pod względem wielkości i liczby ludności jest zbliżone do Tychów. Jest też miejsce podobne do jeziora Paprocańskiego, więc można tam iść pochodzić, jest gdzie usiąść. Wszystko jest okej i poza treningami jest co robić. Myślę, że aklimatyzacja jest praktycznie zakończona, przebiega pomyślnie. Mieliśmy już okazję być razem na obozie, na meczach, więc jest w porządku.

Ta aklimatyzacja została trochę zahamowana przez koronawirusa, którego wykryto końcem lipca w waszej drużynie.

Wojciech SZUMILAS: – Tak, było to trochę opóźnione, ponieważ trzy dni po podpisaniu mojego kontraktu, gdzie byłem raptem na dwóch treningach, w dniu wyjazdu na obóz dowiedzieliśmy się, że po przeprowadzeniu testów u jednej osoby wyszedł wynik pozytywny. Jakiś tydzień musieliśmy przesiedzieć w domach. Treningi odbywały się dwa razy dziennie poprzez Skype’a, tak więc nie można powiedzieć, że mieliśmy wtedy jakieś wolne! Cały czas musieliśmy się przygotowywać do sezonu w mocno specyficznych warunkach – tak dobrze, jak tylko się dało.

Jak to się w ogóle stało, że trafiłeś do Wisły Płock?

Wojciech SZUMILAS: – Pod koniec poprzedniego sezonu pojawiło się zainteresowanie moją osobą ze strony Wisły. Nie ukrywam, że celem moim oraz wszystkich w Tychach było to, żeby trafić do najwyższej klasy rozgrywkowej. Oto tam walczyliśmy, ale potem pojawiła się opcja mojego osobistego rozwoju. Człowiek cały czas pracuje na to, aby znaleźć się w ekstraklasie.

Były inne oferty? Chodziły słuchy o Podbeskidziu Bielsko-Biała.

Wojciech SZUMILAS: – Też były inne oferty, też z ekstraklasy, ale wolę nie mówić, o jakie kluby konkretnie chodzi.

A coś z zagranicy?

Wojciech SZUMILAS: – Nie, zagranica nie.

W poprzednim sezonie I ligi zagrałeś w 19 meczach, czyli praktycznie w połowie. Pod tym kątem nie byłeś podstawowym zawodnikiem GKS-u, dlatego – nie zrozum mnie źle – w pewnym sensie można chyba mówić o dość zaskakującym transferze.

Wojciech SZUMILAS: – Moim zdaniem w meczach, w których występowałem, prezentowałem się najlepiej, jak tylko mogłem i wielu zawodników, którzy grali więcej, pod względem osiąganych liczb nie miało tak dobrych wyników.


Czytaj jeszcze: Z Tychów przeniósł się do Płocka

6 goli i 2 asysty w lidze, do tego 3 trafienia w Pucharze Polski – to są dobre liczby. Tylko sam chyba czujesz, że tych występów mogło, czy też powinno być więcej.

Wojciech SZUMILAS: – Sam odbieram to w podobny sposób, ale to zawsze jest decyzja trenera czy trenerów. W każdym meczu starałem się dawać z siebie sto procent, pokazywać się z jak najlepszej strony, ale wiedziałem, że o tym, jak ostatecznie będzie wyglądała wyjściowa jedenastka, zadecyduje trener. Ja mogłem jedynie poprzez wejścia z ławki pokazywać, że zasługuję na grę w pierwszym składzie i tak też robiłem.

Pojawiały się czasem spekulacje, że mogło chodzić o sprawy pozasportowe

Wojciech SZUMILAS: – Tego już nie wiem, to jest poza mną. Ja po prostu robiłem swoje. W Tychach moja sytuacja była taka, że nieraz, jako wychowanek, trzeba było udowadniać trenerom, że nadaję się na tą pierwszą drużynę i po prostu to pokazywać. Cały czas dawałem z siebie wszystko.

W Tychach byłeś od 2011 roku, kiedy trafiłeś do Akademii Piłki Nożnej jako niespełna 15-letni zawodnik z MKS-u Lędziny. Jak podsumujesz ten pobyt?

Wojciech SZUMILAS: – Z tym miejscem wiążą się miłe wspomnienia, czy to ze szkoły, czy z juniorskich pobytów. Byłem już tam przez długi czas, dlatego zdecydowałem się zmienić otoczenie. Ofert z ekstraklasy się nie odrzuca, bo każdy zawodnik pracuje na to, żeby się w tej najwyższej lidze znaleźć.

GKS to klub, w kontekście którego ciągle mówi się o awansie do ekstraklasy. Czego zabrakło do jego wywalczenia?

Wojciech SZUMILAS: – Przede wszystkim punktów (śmiech).

To dlaczego nie było ich więcej?

Wojciech SZUMILAS: – Trudno powiedzieć. To był ciężki sezon, podzielony na trzy części ze względu na wirusa. Można powiedzieć, że u nas był podzielony dosłownie, bo po każdej z przerw mieliśmy nowych sterników. Myślę, że zabrakło przede wszystkim równej formy i częstszego punktowania, gdy byliśmy faworytami. W meczach z równo stawianym przeciwnikiem bądź tym wyżej notowanym, jak w Pucharze Polski, potrafiliśmy udowadniać swoją wyższość, a często traciliśmy punkty z drużynami dołu tabeli.

Jaki w Płocku mają pomysł na Wojciecha Szumilasa?

Wojciech SZUMILAS: – Gramy w systemie z ofensywnymi „dziesiątkami”, więc na pewno widzą mnie na tej pozycji, a drugą moją opcją jest gra na boku. Za trenera Ryszarda Tarasiewicza w Tychach nauczyłem się tam grać i obecnie też mogę tam występować. Meczów kontrolnych nie było, ale po rozmowach z trenerami myślę, że właśnie w takich rolach by mnie widzieli.

Twoje przyjście zbiegło się z odejściem gwiazdy zespołu, liderem środka pola, jakim był Dominik Furman. Pojawił się jakiś głos, że przychodzisz, aby powalczyć o zwolnione przez niego miejsce?

Wojciech SZUMILAS: – On grał na trochę innej pozycji niż ja.

Bardziej na „ósemce”, w samym środku.

Wojciech SZUMILAS: – Ja bym powiedział, że nawet bardziej jako „szóstka”, ten cofnięty nieco pomocnik – więc raczej nie przyszedłem go zastąpić. Nie wiem, jak wyglądał zespół z nim w składzie i trudno mi powiedzieć, czy ktoś przejął te funkcje, które należały do niego, ale wyglądamy jak prawdziwa drużyna i wszystko jest tak, jak powinno być.

Jakie są twoje indywidualne cele na ten sezon?

Wojciech SZUMILAS: – Zobaczymy z czasem, jak to wszystko będzie wyglądało. Moim celem jest łapać jak najwięcej minut w lidze i dopiero okaże się, jak mi to będzie wychodziło. Na razie chcę zaliczyć swój debiut w ekstraklasie!


Na zdjęciu: Wojciech Szumilas chciał zagrać w ekstraklasie – w Płocku będzie miał na to szansę, choć jeszcze nie udało mu się zadebiutować w Wiśle.

Fot. Łukasz Sobala/Press Focus