Okazali się rewelacją sezonu

Zabrzanie z przytupem wywalczyli rok temu ekstraklasowy awans, a ich seria zwycięstw trwała też w ligowej elicie. Tak było do grudnia, kiedy przyszła zadyszka i seria porażek. Tegorocznej rundy zabrzanie też nie zaczęli najlepiej, bo od porażki z Wisłą w Płocku. Potem jednak młody zespół pod wodzą Marcina Brosza dzielnie walczył.

Nastolatkowie w grze

Sztab szkoleniowy Górnika, tak jak to było w zeszłym roku czy jeszcze wcześniej, konsekwentnie stawiał na młodych zawodników. Już w lutowych meczach szansę ligowego debiutu otrzymali kolejni młodzi gracze, 18-letni Adrian Gryszkiewicz oraz Wojciech Hajda. Ten pierwszy przebojem wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce, „wygryzając” z podstawowego składu tak doświadczonego zawodnika, jak Michał Koj. Wiosną z dobrej strony pokazał się też inny z byłych wychowanków Gwarka Zabrze, a chodzi o Marcina Urynowicza. Wobec kontuzji i słabszej dyspozycji strzeleckiej Igora Angulo, to właśnie 22-latek wziął na siebie ciężar zdobywania goli, strzelając trzy ważne bramki w trzech kolejnych meczach w końcówce sezonu.

– Złamaliśmy wiele schematów. Mam na myśli grę młodymi piłkarzami. Ponad 9000 minut rozegrali chłopcy z rocznika 1997 i jeszcze młodsi. Pokazaliśmy wielu chłopaków, którzy grali do niedawna w ligach młodzieżowych lub na niższych szczeblach rozgrywek seniorskich. Dziś wchodzą do ligi szeroką ławą, a wielu kibiców się z nimi utożsamia – podkreśla Marcin Brosz, który okazał się jednym z bohaterów tegorocznego sezonu, tak odważnie stawiając na młodzież.

Szansa na rozwój

Kto wie, jak potoczyłoby się wszystko, gdyby Górnik wiosną lepiej czy raczej skuteczniej grał na swoim stadionie. Z siedmiu ligowych spotkań u siebie w tym roku na Arena Zabrze udało się wygrać tylko dwa razy, a aż cztery spotkania zakończyły się remisami. Podobnie było w półfinale Pucharu Polski. Na stadionie im. Ernesta Pohla nie udało się pokonać Legii i ostatecznie konfrontacja z warszawskim zespołem w dwumeczu została pechowo przegrana.

Powodów do smutku jednak nie ma. Dzięki kilku kapitalnym spotkaniom, jak choćby wygranej z Lechem w Poznaniu po kapitalnym meczu 4:2 czy z Wisła Kraków na zakończenie sezonu 2:0 w Zabrzu ponownie są europejskie puchary.
– Górnik zmienia się bardzo pozytywnie i daje szansą rozwoju nie tylko dla młodych piłkarzy, ale dla każdego, kto chce być lepszy. Można podać przykłady Szymona Matuszka, Igora Angulo, czy Daniego Suareza, którzy nie trafili do nas jako juniorzy. Życie, a piłka w szczególności piszą bardzo różne scenariusze. Pewne jest to, że Górnik jest obecnie bardzo dobrym miejscem, aby się rozwijać i pokazuje, że aby osiągać sukcesy wcale nie trzeba stąd odchodzić – cytuje trenera Brosz oficjalna strona zabrzańskiego klubu. Nic dodać, nic ująć.

 

4. GÓRNIK ZABRZE

STRZELCY (68): 23 – Angulo, 9 – Kądzior, 7 – Wieteska, 4 – Suarez, Ł. Wolsztyński, 3 – Koj, Matuszek, Urynowicz, 2 – Kurzawa, R. Wolsztyński, Żurkowski, 1 – Bochniewicz; samobójcze: Wlazło (Jagiellonia), Kallaste (Korona) + 3 za walkower z Piastem

ZŁOTE BUTY
Górnik Zabrze
2454 pkt:Kurzawa 224, Loska 217, Kądzior 208, Wieteska 205, Żurkowski 204, Angulo 195, Suarez 190, Matuszek 178, Ł. Wolsztyński 160, Koj 146, Ambrosiewicz 106, Wolniewicz 104, Bochniewicz 85, Urynowicz 52, Gryszkiewicz 46, Hajda 27, R. Wolsztyński 22, Liszka 20, Smuga 19, Ledecky 12, Grendel 11, Szeweluchin 7, W. Pawłowski 5, Nowak 4, Olszewski 4, Karwot 3, D. Pawłowski niesklas., Kiklaisz niesklas., Lasik niesklas.

PLUS
Szansa dla młodzieżowców
Takiej liczby młodych graczy, jak Górnik, to w tym sezonie nie wypromował żaden inny ligowy klub. O wszystkim najlepiej świadczy liczba powoływanych graczy do reprezentacji młodzieżowych czy juniorskich, gdzie nastoletnich graczy z Zabrza jest bez liku.

MINUS
Odejścia gwiazd
Dobra gra sprawiła, że nie brakuje ofert dla czołowych zawodników zabrzańskiej jedenastki. Już wiadomo, że z klubem pożegna się Rafał Kurzawa, któremu z końcem czerwca kończy się umowa. W kolejce do odejścia stoję też inni, jak Damian Kądzior, Mateusz Wieteska czy wypożyczony z Udinese Paweł Bochniewicz.