Olaf Nowak: Skończyło się na strachu

Rozmowa z Olafem Nowakiem, napastnikiem Zagłębia Sosnowiec.


To co się zdarzyło na początku drugiej połowy waszego meczu z GKS Tychy mogło zmrozić krew w żyłach. Wyglądało na to, że doznał pan ciężkiej kontuzji?

Olaf NOWAK: – Rozmawiamy dzień po tym zdarzeniu i wszystko jest w porządku. Tej sytuacji właściwie nie pamiętam do końca, może poza tym, że wpadłem między dwóch rywali i jeden z nich popchnął mnie w powietrzu na drugiego. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że wpadłem na łokieć tego drugiego i on trafił mnie prosto w twarz, gdzieś na szczękę. Trochę mnie to zamroczyło, w pierwszym momencie nie za bardzo kontaktowałem, nie wiedziałem co się stało… Było lekkie wstrząśnienie mózgu, ale jest już wszystko w porządku, badania szpitalne niczego nie pokazały. Skończyło się na strachu. Oczywiście, nie mam żadnych pretensji do rywali, piłka to męska gra. Nie było z ich strony żadnej złośliwości.

Fot. Marek Rybicki/www.zaglebie.eu

Z trybun wyglądało to tak, że mimo poważnego urazu chciał pan grać dalej, jak najszybciej wrócić na boisko.

Olaf NOWAK: – Na początku, zaraz po tym zdarzeniu, to byłem nawet zły, bo wydawało mi się, że mogłem dalej grać. A tak, praktycznie cały dzień spędziłem w szpitalu. Byłem wcześniej zamroczony, ale w karetce odzyskałem pełną świadomość. W szpitalu w Sosnowcu byłem do wieczora, trwało to wiele godzin, ale co mogłem począć. Wszyscy wiemy, jak jest z naszą służbą zdrowia… Wyniki badań były pozytywne, pamiątką po meczu z Tychami jest kilka szwów na górnej wardze. Ale tego nie widać.

Został pan zabrany do szpitala, więc nie widział pan zwycięskiej końcówki Zagłębia…

Olaf NOWAK: – W szpitalu zobaczyłem skrót meczu i bardzo się cieszyłem, że wygraliśmy z Tychami. Chłopaki dali z siebie wszystko, w końcówce strzelili trzy bramki i zwyciężyli jak najbardziej zasłużenie. W tym momencie zapomniałem praktycznie o kontuzji. W poniedziałek jeszcze nie uczestniczyłem w treningu, ale po wolnym we wtorek, w środę chciałbym wrócić do zajęć z drużyną.


Czytaj jeszcze: Zagłębie nie dało szans rywalom

Pogratulował pan kolegom z drużyny?

Olaf NOWAK: – Od razu to zrobiłem, wygraliśmy to wszyscy razem. Końcowy wynik może nie odzwierciedlać tego co działo się na boisku, ale to my byliśmy lepsi. Mieliśmy swój plan, by zdominować kompletnie Tychy i to się udało. W trakcie pierwszej połowy miałem idealną sytuację, ale jej nie wykorzystałem. Ostatnio mam sporo sytuacji, dochodzę do nich, ale ich nie zamieniam na bramki. No cóż, trzeba dalej ciężko pracować, by było lepiej. W końcu zacznę strzelać gole, jestem o tym przekonany.

Ma pan teraz groźnego rywala w drużynie, Goncalo Gregorio strzelił debiutanckiego gola, którego sam sobie wypracował, zarabiając rzut karny. Będzie teraz trudniej o miejsce w składzie?

Olaf NOWAK: – Gregorio, którego w szatni nazywamy po polsku „Grzesiem” ma duże umiejętności. Dla mnie to lepiej, że on pojawił się w drużynie, bo jest mocna rywalizacja. I fajnie, że zdobył gola, rozpoczął strzelanie w meczu z Tychami. To bardzo fajny chłopak, podobnie jak pozostała dwójka Portugalczyków. Mamy w szatni sympatyczną ekipę, dogadujemy się świetnie na boisku i poza nim. Teraz potrzebujemy kolejnych zwycięstw.

To pana drugi pobyt w Zagłębiu i można odnieść wrażenie, że za pierwszym razem szybciej się pan wkomponował w zespół, strzelając cztery gole na boiskach ekstraklasy. Teraz idzie panu jak po grudzie…

Olaf NOWAK: – Z gry nie wygląda to źle, pomagam drużynie, walczę, ale nie ma bramek. Przyszedłem do Zagłębia jako ten pierwszy napastnik i wszyscy będą mnie rozliczać ze zdobytych goli. Zmarnowałem kilka okazji, ale nie ma co załamywać rąk, jak będą kolejne to na pewno zacznę trafiać. Po meczu z Tychami mam przekonanie, że w tym sezonie możemy zrobić coś fajnego.

Fot. Marek Rybicki/www.zaglebie.eu