Ołeksandr Szeweluchin czeka na pierwsze zwycięstwo

Trener Karkonoszy Jelenia Góra Ołeksandr Szeweluchin jest pewien, że jego drużyna wkrótce „odpali”.

Ołeksandr Szeweluchin został szkoleniowcem Karkonoszy Jelenia Góra 13 lipca 2019 roku. Klub w trybie pilnym szukał wtedy zastępcy Aleksieja Tiereszczenki, Ukraińca z polskim paszportem, który został zaangażowany miesiąc wcześniej. Okazało się jednak, że Tiereszczenko nie ma aktualnej licencji trenerskiej.

Wybór padł na jego rodaka – Szeweluchina, byłego zawodnika Górnika Zabrze, który rozegrał 104 mecze w ekstraklasie i strzelił w nich 4 gole. Pracę szkoleniową zaczynał jako asystent trenera III-ligowych rezerw Górnika Zabrze, potem przez chwilę był grającym trenerem Rymera Rybnik (liga okręgowa). Pełnoprawnym trenerem Karkonoszy Szeweluchin został we wrześniu 2019 roku, gdy zakończył kurs trenerski UEFA A.

W minioną sobotę poprowadził swoją drużynę w meczu przeciwko Pniówkowi 74 Pawłowice, który jego zespół przegrał 1:3.

Druga porażka z rzędu bardzo pana zabolała?

Ołeksandr SZEWELUCHIN: – Nawet nie chce mi się komentować meczu z Pniówkiem, bo nawet jak popełniliśmy pół błędu, byliśmy karani. Szkoda, bo mimo gry w dziesiątkę pokazaliśmy w II połowie, że stać nas na dobrą grę. Po stracie trzeciej bramki chłopcom ciężko było się podnieść, chociaż walczyli do końca.

Gdyby jeszcze w I połowie Mateusz Czerwiński wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem i strzelił kontaktowego gola, wasze szanse na korzystny wynik – a za taki uważam remis – byłyby większe?

Ołeksandr SZEWELUCHIN: – My mieliśmy nawet sytuację na 1:1. Zaraz po stracie bramki trafiliśmy w słupek. Faktem jest, że zbyt łatwo tracimy bramki. Będziemy to oglądać, będziemy analizować. Nie ma teraz sensu gdybać, mieliśmy, nie mieliśmy… Jest jak jest i tyle.

Jak pan w ogóle trafił do Jeleniej Góry?

Ołeksandr SZEWELUCHIN: – Nigdy nie myślałem, że kiedyś trafię do Polski. A trafiłem. Tak samo tutaj, do Karkonoszy po prostu życie mnie „zaniosło”. To wszystko zgrało się w ciągu jednego dnia i od dwóch lat pracuję w Jeleniej Górze. Życie potrafi robić niespodzianki.

W poprzednim sezonie od początku plan był taki, by awansować do III ligi? A może ten awans wyszedł trochę spontanicznie?

Ołeksandr SZEWELUCHIN: – Od momentu mojego przyjścia do Karkonoszy zamiarem był awans do III ligi. W pierwszym sezonie plany pokrzyżowała nam pandemia (po rozegraniu 16. meczów Karkonosze zajmowały w tabeli grupy zachodniej IV ligi dolnośląskiej trzecie miejsce, mając w dorobku tyle samo punktów co Apis Jędrzychowice i AKS Strzegom – przyp. BN), w drugim sezonie udało nam się wygrać swoją grupę i pokonać w barażach Lechię Dzierżoniów.

Dwumecz z Lechią był bardzo dramatyczny, o waszym awansie przesądziła seria rzutów karnych. Kosztowało to pana kupę nerwów?

Ołeksandr SZEWELUCHIN: – W pierwszym meczu wyjazdowym prowadziliśmy z Lechią 2:1 i takim wynikiem powinien się on był zakończyć. Niestety, byliśmy bardzo „życzliwi” dla przeciwnika, podarowaliśmy mu w końcówce rzut karny i spotkanie zakończyło się remisem. W drugim meczu było podobnie, prowadziliśmy 2:1, ale w końcówce znowu straciliśmy bramkę. Do rzutów karnych i tej dramatycznej sytuacji doprowadziliśmy się sami. No i musieliśmy wybrnąć z tej trudnej sytuacji. To nam się udało, dlatego tym chłopcom należą się brawa. Zwłaszcza tym młodym, którzy podchodzili do tych rzutów karnych. Teraz młodzież jest taka, że nie kalkuluje, tzn, nie boi się, bierze piłkę, ustawia na wapnie” i uderza. Tym niemniej rzuty karne są loterią, ale szczęście było po naszej stronie.

Latem rotacja w kadrze pańskiego zespołu była bardzo duża, czy taka sobie? Mam pan dużo nowych twarzy w porównaniu do poprzedniego sezonu?

Ołeksandr SZEWELUCHIN: – W 80-90 procentach jest ten sam skład. Doszło do nas pięciu juniorów starszych i trzech seniorów oraz jeden junior starszy z zewnątrz. Tymi nowymi twarzami w moim zespole są Adrian Dąbrowski z Broni Radom, Kacper Szczudliński z Huraganu Morąg i Mateusz Baszak z Górnika Polkowice oraz 18-letni Michał Dryja z rezerw Śląska Wrocław.

Spodziewał się pan, że zderzenie z III ligą będzie takie bolesne? Dwie porażki na starcie ustawia was w trochę nieciekawej sytuacji…

Ołeksandr SZEWELUCHIN: – Poziom trzeciej ligi jest zdecydowanie wyższy od czwartoligowego, przeciwnicy o wiele lepsi od tych, z którymi rywalizowaliśmy w poprzednim sezonie. Tego się oczywiście spodziewałem, ale wierzę w chłopców. Wspomni pan jeszcze moje słowa, bo twierdzę, że jak wygramy pierwszy mecz, wtedy nie pozna pan tej drużyny. Pierwsze zwycięstwo spowoduje, że będziemy mieli wtedy z górki.

Jakie zadanie postawiło przed wami kierownictwo klubu? Środek tabeli, czy w zupełności wystarczy, jak utrzymacie się w III lidze?

Ołeksandr SZEWELUCHIN: – Jako beniaminek nie stawiamy sobie zbyt wysokich celów, naszym zadaniem jest utrzymanie się na tym poziomie rozgrywkowym.

Jak długo obowiązuje pański kontrakt z Karkonoszami?

Ołeksandr SZEWELUCHIN: – Na razie obowiązuje do końca tego sezonu, potem zobaczę, co będzie dalej. Jestem już długo w profesjonalnej piłce, więc nie snuję dalekosiężnych planów.

Mimo 39 lat na karku (urodziny Ołeksandr Szeweluchin będzie obchodził 27 sierpnia – przyp. BN) sylwetkę wciąż ma pan nienaganną. Nie ciągnie pana na boisko?

Ołeksandr SZEWELUCHIN: – Proszę mi wierzyć, że ciągnie i to bardzo, ale powiedziałem sobie, że wystarczy. Teraz skupiam się na pracy trenerskiej.


Na zdjęciu: Trener Karkonoszy Jelenia Góra Ołeksandr Szeweluchin nie zraża się słabym startem swojej drużyny w rozgrywkach III ligi.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus