Olimpia Grudziądz. Świetne wejście „Trzeciego”

Czy to najlepsze chwile w dotychczasowej trenerskiej drodze Jacka Trzeciaka? Od momentu, w którym zastąpił Mariusza Pawlaka na stanowisku szkoleniowca Olimpii Grudziądz, minął niespełna miesiąc, a już może pochwalić się pierwszymi sukcesami.

Beniaminek Fortuna 1. Ligi pod wodzą „Trzeciego” jedyną porażkę poniósł w Pucharze Polski (0:3 ze Stalą Mielec), a w meczach o punkty stawia czoło kandydatom do awansu. Pokonał Bruk-Bet Termalicę Nieciecza czy GKS Tychy, a zremisował z Miedzią Legnica.

47-latek dostał od losu szansę, bo może cieszyć się takimi rezultatami, zamiast jeździć z ROW-em 1964 Rybnik po boiskach III ligi. I na razie robi wszystko, by z tej szansy skorzystać. Co prawda pracował już przed laty na drugim poziomie rozgrywkowym, ale Polonia Bytom była wtedy pozbawiona perspektyw na lepsze jutro.

W Grudziądzu też niektórzy wieszczyli mu „mission impossible”, bo po wywalczonej wiosną promocji drużyna Olimpii latem rozpadła się, ale zbudowano nową. Najwyraźniej równie dobrą – skoro plasuje się dziś tuż przy czołowej szóstce I-ligowej tabeli.

– Przychodząc do Grudziądza, wiedziałem, na co się piszę – mówi Jacek Trzeciak.

– Zanim podjąłem decyzję, dobrze zdawałem sobie sprawę z panującej tam sytuacji; tego, ilu zawodników odeszło, a ilu przyszło. Nie była to dla mnie żadna nowość. W Bytomiu mierzyliśmy się z tym praktycznie rok w rok. Bywały momenty, kiedy w przerwie między rundami albo sezonami było nas siedmiu i… wchodziłem do treningu jako ósmy.

W ROW-ie po spadku z II ligi też nie było łatwo; tworzyliśmy zespół od nowa, nieraz zapraszając dziesięciu juniorów, by móc przeprowadzić trening. W Grudziądzu jest nieco inaczej, bo skład mamy, ale złożony z chłopaków, których niemała część dołączyła do nas już w trakcie sezonu, praktycznie z wakacji. Trzeba więc było poświęcić trochę czasu, by ich przygotować.

Zadecydowałem, by przez dwa tygodnie trenować bardzo ciężko. Zawodnicy, którzy nie do końca wytrzymywali obciążenia, mieli jeszcze… dodatkowe treningi: tak, by, jak najszybciej doszli do siebie. Wielu z nich to klasowi piłkarze, których CV mówi samo za siebie, ale trzeba czasu na doprowadzenie ich do dyspozycji.

Stosujemy mnóstwo rotacji, na żaden mecz nie wystawiłem takiego samego składu, wymieniamy w jedenastce po kilku zawodników. W innym razie nie wytrzymalibyśmy tego maratonu meczów – opowiada szkoleniowiec Olimpii.

Czy skoro grudziądzanie są dziś na 7. miejscu, to umieszczanie ich w gronie kandydatów do spadku było na wyrost, a utrzymanie wcale nie będzie trudne?

– Oj, to nie jest takie łatwe. W tej lidze z każdym można wygrać, ale i przegrać. Musimy robić wszystko, by nie dopuścić do tak złej serii, jak cztery porażki, które przytrafiły się krótko przed moim przyjściem.

Chcemy trzymać dobrą atmosferę. To nasz główny cel w tej rundzie. Dopiero po niej będziemy mogli pomyśleć bardziej o przyszłości. Na razie musimy robić wszystko, by z dnia na dzień niezmiennie funkcjonować na dobrym poziomie – mówi Trzeciak, który już dziś może rozglądać się za… napastnikiem.

Afgańczyk Omran Haydary z dorobkiem 8 goli otwiera klasyfikację I-ligowych strzelców, ale praktycznie przesądzone jest, że zimą odejdzie. Już w ostatnim dniu okienka transferowego wykupić z Grudziądza chciało go Zagłębie Lubin, ale zabrakło mu czasu.