On błędów nie wybacza

Co więcej, zwycięstwem będzie dobra postawa, pasjonujący pojedynek. Porażka niczego nie przekreśla. W zawodowym boksie przegrane czasami są równie cenne jak wygrane. Ale Sulęcki ma jeden cel: pokonać Jacobsa na jego ziemi, zrobić to w Nowym Jorku w głównej walce wieczoru, pokazywanej przez HBO.

31-letni Daniel Jacobs (33-2, 29 KO) jest faworytem, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Rok temu, w Madison Square Garden stoczył wyrównany pojedynek z Giennadijem Gołowkinem, królem nokautu i wagi średniej. Ci, którzy liczyli, że Kazach znokautuje Jacobsa, byli zaskoczeni obrotem sprawy. Owszem, Amerykanin był raz liczony, ale później radził sobie doskonale i nie brakowało głosów, że to on zasłużył na wygraną, z czym się jednak nie zgadzam. Był więcej niż dobry, ale minimalnie przegrał.

Pokazał charakter

Kilka miesięcy później do USA poleciał Maciej Sulęcki, by na gali w Newark walczyć z byłym mistrzem wagi średniej, Niemcem Jackiem Culcayem.

Komentowałem ten pojedynek ze studia w Warszawie, miał dramatyczny przebieg, ale „Striczu” wyszedł z niego obronną ręką. Niewiele jednak brakowało, by urodzony w Ekwadorze były mistrz świata amatorów i zawodowców go w końcu przełamał.

Ale Sulęcki pokazał charakter. Choć nie był najlepiej przygotowany udowodnił, że ma wielkie serce i mocną psychikę. Spadał już w przepaść, ale jakoś się wygrzebał na powierzchnię i zasłużenie wygrał na punkty.
Jeśli jednak popełni podobne błędy w starciu z Jacobsem, to zapłaci wysoką cenę. „Człowiek Cudu” jak mówią o Jacobsie, który ma za sobą ciężką, ale wygraną walkę z rakiem kości, błędów nie wybacza. Bije mocno i celnie. A jak już trafi i zrani rywala, najczęściej wykańcza.

– Nie przyleciałem do Nowego Jorku, by pokazać się z dobrej strony. Jestem tu, by wygrać z Jacobsem. On jest tylko człowiekiem, tak jak ja ma dwie nogi i dwie ręce. Liczę na doping polskich kibiców, ale wiem też, że jak sam nie wezmę sprawy w swoje ręce, to przegram – powiedział Sulęcki.

W jego narożniku stał będzie Andrzej Gmitruk. Pracowali razem od początku zawodowej kariery byłego pięściarza warszawskiej Gwardii, później się rozstali, gdy jego trenerem został Robert Kłak. Po walce z Culcayem Sulęcki postanowił wrócić do Gmitruka i ma nadzieję, że ten doprowadzi go do mistrzostwa świata.

To tylko przystanek?

Daniel Jacobs zachowuje się elegancko, ale jest pewny swego, podobnie jak jego angielski promotor, Eddie Hearn. Nie mówią tego głośno, ale są przekonani, że walka z Sulęckim to tylko przystanek na drodze do większych celów. Będzie ją obserwował z pierwszego rzędu Jermall Charlo, który w minioną sobotę, też w Barclays Center, wygrał przez nokaut z byłym rywalem Sulęckiego, Hugo Centeno Jr., i chętnie zmierzy się z Jacobsem w kolejnym pojedynku.

Ale możliwy jest też scenariusz, że pięściarz z Brooklynu wybierze rewanż z Gołowkinem. To dobry znak dla Polaka, bo jeśli Jacobs go zlekceważy, myśląc o innych wyzwaniach, to może się w sobotę potknąć. Maciej Sulęcki potrafi boksować, ma znakomite warunki fizyczne i też bije precyzyjnie. Gdy trafi tak, jak Grzegorza Proksę przed laty, to Jacobs też się przewróci, nie ma przecież szczęki z granitu.

Przed laty Amerykanina znokautował Rosjanin Dmitrij Pirog, kto wie, może historia się powtórzy. Dziś to oczywiście inny Jacobs, lepszy, bardziej doświadczony, silniejszy fizycznie, ale tamta porażka i nokaut, który mu zafundował Rosjanin, jest pewnym drogowskazem dla Polaka, który ma zamiar podbić Nowy Jork.
Jedno jest pewne, wygrana Sulęckiego byłaby dla wielu, szczególnie amerykańskich ekspertów, wielką sensacją.